[OPINIA] Borsuk: Przełom, który może stać się wielką porażką
Kamil Kołodziej2025-04-06T17:33:09+02:00- Kamil Kołodziej
- 6 kwietnia, 2025
- 5:32 pm
Podpisanie umowy na 116 bojowych wozów piechoty Borsuk miało być powodem do dumy – w końcu polska armia po latach modernizacyjnych opóźnień otrzymuje wreszcie sprzęt, który zastąpi przestarzałe BWP-1. Niestety, entuzjazm gasi świadomość, że to niezwykle krótkowzroczny kontrakt. Nie chodzi tylko o liczbę zamówionych wozów, ale o to, co za tą decyzją stoi: brak strategicznego myślenia o przemysłowej logice, kosztach długoterminowych i geopolitycznej pozycji Polski.
Pułapka krótkich serii
Huta Stalowa Wola (HSW) może produkować 100–150 Borsuków rocznie. Zamówienie na 116 sztuk wystarczy więc na nieco ponad rok. Co potem? Linia produkcyjna stanie, a wraz z nią zamrą dostawy komponentów od 120 poddostawców – od producentów stali pancernej po firmy optoelektroniczne. To nie tylko problem dla HSW, ale dla całego łańcucha dostaw. Gdy produkcja jest przerywana, koszty jednostkowe rosną lawinowo.
Szwedzi od 30 lat produkują wozy CV90 w stałym rytmie 200–250 sztuk rocznie. Dzięki temu koszt jednostkowy spadł w sposób znaczący, a platforma przeszła 14 modernizacji. My zamiast uczyć się od najlepszych, działamy jak amatorzy – zamawiamy „na próbę”, nie rozumiejąc, że w przemyśle zbrojeniowym półśrodki są najdroższą z opcji.
Ciągłość produkcji: warunek technologicznego skoku
Stabilna linia produkcyjna to nie tylko tańsze wozy – to laboratorium innowacji. Borsuk zaprojektowano jako platformę modułową, gotową na integrację systemów walki sieciowej, laserowych systemów obrony aktywnej czy sztucznej inteligencji. Ale aby te technologie powstały, potrzebne są trzy rzeczy: czas, stałe finansowanie i współpraca z podmiotami takimi jak WB Group czy PCO.
Przykład Ukrainy jest tu pouczający. Kijów w 11 miesięcy zintegrował drony kamikaze z transporterami BTR-4, bo miał ciągłą produkcję i stały dopływ zamówień. Przerwy w wytwarzaniu zabijają innowacyjność – nikt nie inwestuje w rozwój technologii, której nie ma komu sprzedać. Jeśli Borsuk ma konkurować z niemieckim Boxerem czy turecką Tulparą, musi ewoluować. A to możliwe tylko przy stałym rytmie produkcyjnym.
Wozy specjalistyczne: ofiara braku wizji
Brak zamówień na wersje medyczne, inżynieryjne i rozpoznawcze Borsuka stanowi poważne zagrożenie zarówno dla zdolności bojowych armii, jak i rozwoju krajowego przemysłu. Wóz medyczny Gotem, wyposażony w system telemedyczny umożliwiający zdalną konsultację z chirurgiem polowym, skraca czas ewakuacji rannego z pola walki z 70 do 25 minut, zwiększając przeżywalność o 40% – wynika z symulacji Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych. Platforma inżynieryjna Gekon z manipulatorami PIAP eliminuje przeszkody terenowe (np. barykady, miny) trzykrotnie szybciej niż tradycyjne metody, redukując ryzyko strat podczas forsowania pozycji wroga. Z kolei Ares, integrujący sensory CBRN i drony rozpoznawcze FlyEye, zapewnia wykrywanie celów na dystansie 15 km, co jest kluczowe dla precyzyjnego naprowadzania artylerii.
Bez tych wersji Borsuk pełni jedynie funkcję transportera piechoty, pozostawiając luki w systemie wsparcia. Przykłady z Ukrainy pokazują, że brak wyspecjalizowanych platform wydłuża czas realizacji misji o 35–50%, zwiększając straty osobowe i zużycie sprzętu. Jednocześnie minimalna skala zamówień (ok. 150 sztuk) jest niezbędna, by certyfikacja wozu medycznego stała się inwestycją, a nie obciążeniem.
Niemiecki Boxer ma 12 wersji specjalistycznych, bo Berlin utrzymywał zamówienia na poziomie 1,5 tys. sztuk rocznie przez dwie dekady. Dziś eksportuje je do 7 krajów, w tym Australii. My, zamiast budować ekosystem, skazujemy się na rolę klienta zagranicznych koncernów. Paradoks? Produkcja Borsuka mogłaby być polskim „zielonym światłem” dla eksportu – Ukraina i Indonezja już wyraziły zainteresowanie. Ale bez ciągłości produkcji i wersji specjalistycznych, to marzenie pozostanie w sferze pobożnych życzeń.
Co dalej? Scenariusze dla HSW
Jeśli MON nie zmieni kursu, czekają nas trzy scenariusze. W optymistycznym – zamówienia wzrosną do 300 wozów rocznie, co pozwoli obniżyć koszt jednostkowy i uruchomić produkcję wersji specjalistycznych. W realistycznym – HSW będzie klepać 150 sztuk rocznie, wciąż płacąc premię za brak stabilności. W pesymistycznym – linia Borsuka zostanie zamknięta w 2027 r., a Polska wróci do importu, płacąc zagranicznym dostawcom za to, co mogła wytwarzać sama.
Podsumowanie: Czas na przemysłowy realizm
Wojna w Ukrainie pokazała, że zwyciężają państwa, które traktują przemysł zbrojeniowy jak strategiczny filar bezpieczeństwa. Borsuk mógłby być naszą wizytówką – platformą, która łączy armię, naukę i biznes. Ale aby tak się stało, potrzebne jest myślenie w kategoriach dekad, a nie kadencji.
Dziś decydenci grają w grę pozorów: 116 wozów zaspokoi głód mediów, ale nie zmieni rzeczywistości. Prawdziwe pytanie brzmi: czy Polska chce być producentem technologii, czy wiecznym klientem? Odpowiedź poznamy nie w salach MON, lecz w halach HSW. Jeśli do 2026 r. nie zobaczymy tam tłumu nowych inżynierów i maszyn do cięcia laserowego pancerzy – będziemy wiedzieć, że przegraliśmy kolejną szansę. A w erze sztucznej inteligencji i dronów, porażki zbiera się tylko raz.
Dodaj komentarz