Przegląd Globalny: Co ukradł Putin?
Prof. dr hab. Wladimir Ponomariow2024-09-12T19:49:25+02:00Całkiem niedawno w moim osobistym archiwum znalazłem link do zapomnianej przeze mnie publikacji w gazecie Megapolis Express z 8 kwietnia 1992 roku, poświęconej działalności przyszłego dyktatora Rosji, wówczas przewodniczącego departamentu Stosunków Zagranicznych merostwa Sankt-Petersburga, niejakiego pułkownik KGB Władimira Władimirowicza Putina.
W tych odległych latach pierestrojki (długa połowa lat 80. – 90.) cała radziecka inteligencja zachłannie czytała sowieckie gazety i grube czasopisma, wbrew zaleceniom profesora Prieobrażenskiego ze słynnego dzieła Michaiła Bułhakowa „Psie serce”: „Boże, chroń cię – nie czytaj sowieckich gazet przed lunchem”. Pełno było w nich ostrych, aktualnych publikacji i dzieł samizdatu, które po dziesięcioleciach zapomnienia ujrzały światło dzienne.
Artykuł nie zachował się w mojej pamięci może dlatego, że gazeta Megapolis Express miała reputację prasy żółtej, a może dlatego, że nazwisko Putina niewiele dla mnie wtedy znaczyło, a ponadto, informacja, że „jakiś pułkownik KGB coś ukradł” nie była czymś zaskakującym. Wszyscy przedstawiciele odchodzącej czerwonej nomenklatury, w tym czerwoni dyrektorzy przedsiębiorstw, którzy wciąż pozostawali państwowymi, coś ukradli. Ale niedawno, słuchając innego śledztwa Fundacji Antykorupcyjnej Aleksieja Nawalnego, w którym mowa była o Pałacu Putina, przypomniało mi się moje cyfrowe archiwum. Oto ten artykuł bez wyjątków i cięć[1].
Pułkownik KGB zrujnował Petersburg
W Petersburgu doszło do kolejnego skandalu: Komisja Rady Sankt-Petersburga pod przewodnictwem Mariny Salje zażądała usunięcia ze stanowiska przewodniczącego departamentu ds. stosunków zewnętrznych merostwa Władimira Putina. W przeszłości pułkownik KGB[2] bez upoważnienia rządu Sankt-Petersburga wydawał zezwolenia na wywóz za granicę ropy, drewna, metali nieżelaznych i ziem rzadkich w drodze wymiany barterowej wątpliwym i mało znanym firmom, często tworzonym dzień wcześniej. Ponadto w większości przypadków licencje wydawane były z wyprzedzeniem – przed zawarciem umów z partnerami zachodnimi i bez przedstawiania dokumentów potwierdzających dostępność towaru. I ustalono ceny dumpingowe – dwa tysiące razy niższe od dotychczasowych. Służby celne nie pozwoliły jednak na wywóz towaru za granicę. Komisja przekazuje materiały do śledztwa do prokuratury i rosyjskiego wydziału personalnego, więc Putin być może będzie musiał odpowiedzieć przed swoim rodzinnym urzędem (KGB) za pozbawienie miasta 122 milionów dolarów.
Wszystko w tym artykule jest prawdą, z tym wyjątkiem, że Putin nie osiągnął nawet stopnia pułkownika w swoim departamencie, a liczba 122 mln dolarów jest dziesięciokrotnie zaniżona.
I to właśnie ten człowiek otrzymał „szansę”, by nie tylko zrujnować całe państwo (Ukrainę), ale także poprowadzić największy (pod względem terytorialnym) kraj do narodowej katastrofy.
Ludzką istotę męża stanu najlepiej ujawniają żarty i sentencje, na które pozwala sobie w różnych sytuacjach.
Zgodnie z definicjami podanymi w słownikach objaśniających „sentencje to są krótkie, lakoniczne wyrażenie w uogólnionej formie, niosące ze sobą jakąś mądrość (!), radę, codzienną zasadę ”.
Zwykle sentencje są myślami sławnych ludzi, które niosą ze sobą mądrość i stają się znane i przydatne ludziom.
Poniżej przytoczę kilka ”powiedzeń” męża stanu znanego dziś we wszystkich zakątkach Europy, Władimira Władimirowicza Putina:
„Utopić w wychodku” to sentencja Putina w odniesieniu do terrorystów, którą zapożyczył z folkloru lagrów w odniesieniu do donosicieli.
„Czy ci się to podoba, czy nie, bądź cierpliwa moja piękna” – to sentencja Putina po negocjacjach w sprawie porozumień mińskich, zapożyczona z nieprzyzwoitej piosenki często śpiewanej w bramach domów w starych miastach.
„Ulica[3] Leningradzka nauczyła mnie jednej zasady: jeśli walka jest nieunikniona, trzeba uderzyć pierwszym”. Tą sentencją Putin odsłania swoją gangsterską istotę, pielęgnowaną w bramach domów Leningradu. Zgodnie z tą bandycką zasadą zaatakował Ukrainę.
„Gdyby moja babcia miała zewnętrzne genitalia mojego dziadka, to byłaby dziadkiem” – to wulgarna maksyma Putina, zapożyczona z folkloru koszarowego i wypowiedziana przez niego podczas „Direct Line” z obywatelami Rosji, nadawanej we wszystkich kanałach telewizji państwowej.
Putin lubi opisywać stosunki międzynarodowe w logice stosunków seksualnych. Byłem obecny podczas publicznego spotkania Putina z Kanclerzem Niemiec Angelą Merkel w ramach spotkania „Dialog petersburski” (2012). Putin wówczas, zwracając się do Merkel, wypowiedział koszarową maksymę: „Bez względu na to, co zrobisz w noc poślubną, efekt powinien być taki sam”, co spowodowało, że wielka Angela uśmiechnęła się z aprobatą.
Tę serię wulgaryzmów odzwierciedlających jego poziom intelektualny i gust mogę kontynuować jeszcze długo – każdemu jego występowi przed Rosjanami towarzyszy kolejne arcydzieło twórczości ustnej. Smutne jest jednak to, że taki sposób komunikowania się z narodem znajduje podatny grunt i świadczy niestety o jego umiejętności rozmawiania z tymi, od których zależy jego długowieczność polityczna – z wyborcami, których często nazywa się narodem, a którzy w rzeczywistości narodem nie są. Na poziomie intuicyjnym wie, jak wybrać ton rozmowy, który im się spodoba.
Są to bowiem ludzie, którzy nie mają pałaców. Mieszkają w lokalach, które trudno nazwać mieszkaniem. Często bez ciepłych toalet i gazu, w zrujnowanych, stuletnich domach, czy w budynkach, zbudowanych za czasów Chruszczowa (tzw. „chruszczowkach”).
To są ci, którzy nie mają godziwych wynagrodzeń (a jest ich ponad 30%), którzy ściskając ostatnie ruble, biegną po butelkę wódki, często podrabianej, a przez to tańszej, ci, którzy nie mają wyższego wykształcenia i poważnej pracy.
To są również ci, którzy wiedli bezbarwne życie bez radości, a dziś utrzymują się z marnej emerytury na granicy nędzy.
To są ci, którzy nie mają się czym pochwalić poza abstrakcyjną i odległą Ojczyzną, bogatą w surowce mineralne i niekończące się przestrzenie.
I wreszcie to są ci, co nie mają własnej godności.
To Putin reprezentuje ich godność. Budzi strach na całym świecie i walczy z całym ”przeklętym Zachodem prowadzonym przez Amerykanów”, w którym widzą powód swojego biednego i pozbawionego radości życia, nie w sobie, ale w nich. Do tych wściekłych, biednych i na swój sposób nieszczęśliwych ludzi przemawia słowami kandydata na gubernatora – bohatera wspaniałego i bardzo zabawnego filmu „Dzień wyborów”: „Jestem zwykłym człowiekiem, na śniadanie lubię jajecznicę z kiełbaską, a także szklankę mocnej słodkiej herbaty, na święta mogę wypić wódkę z dobrą przekąską… Jestem taki jak Ty.” Dlatego od prawie 25 lat ocena Putina jako głowy państwa nie spadła poniżej 60%.
To właśnie jego umiejętność prowadzenia konwersacji ze współobywatelami i naśladowania ich wywołała bezprecedensową falę całej tej podłości i obrzydliwości, które gnieżdżą się w każdym narodzie i niestety są w każdym z nas. To właśnie ta podłość i obrzydliwość się wylała, tłumiąc wszystko, co w narodzie jest szlachetne, i co znalazło odzwierciedlenie w wierszach Puszkina, powieściach Tołstoja, w pieśniach Wladimira Wysockiego i Bułata Okudżawy…
Dzięki tej nikczemności udało mu się stworzyć jeden z najbardziej obskuranckich i nieludzkich reżimów we współczesnej historii Europy, gdzie w mediach państwowych reklamują tortury oskarżonych, gdzie Margarita Simonyan – jedna z głównych propagandystek wojny – z wściekłym entuzjazmem wzywa do zrzucenia bomb nuklearnych, które niosą śmierć, na Londyn i inne miasta europejskie; gdzie szef reżimu spokojnie przekonuje, że „oni zdechną”, a my pójdziemy do Nieba.”
Piszę to wszystko, ponieważ właśnie zakończył się kolejny okres wyborczy Putina. Jego koniec nie odbył się bez wstrząsów i tragedii, z których główną była śmierć Aleksieja Nawalnego, który oddał to, co każdy z nas ma najcenniejsze – swoje życie – walce ze zbrodniczym reżimem.
Długo nie dowiemy się dokładnie, jak zginął, ale faktem bezspornym jest, że reżim stworzył dla niego tak nieludzkie warunki w najstraszniejszym obozie, a właściwie obozie zagłady, znanym od czasów stalinowskich, że nie mógł przeżyć. Dlatego jego śmierć jest niewątpliwie morderstwem politycznym.
Putin przygotowuje się do długiej wojny i nie chce pozostawiać za sobą nierozwiązanych problemów, które mogłyby uderzyć w najbardziej nieodpowiednim momencie. Poniżej omówię zmiany w rządzie, które wyraźnie wskazują na konsolidację zasobów kadrowych, administracyjnych i materialno-technicznych, co potwierdza wypowiedź dotycząca Aleksieja Nawalnego.
Przypomnijmy sobie, co poprzedziło morderstwo Nawalnego. Była to zbiórka podpisów tzw. niezależnego kandydata na prezydenta Borysa Nadieżdina.
Borysa Nadieżdina znam od końca 1995 r., kiedy po raz pierwszy próbował dojść do władzy w wyborach do Dumy Państwowej. Wtedy mu się nie udało, ale przy drugiej próbie, w szeregach Związku Sił Prawicy, który wspierał Putina, odniósł sukces.
Zbyt dobrze znałem Siergieja Kirijenkę, który kierował wyborami więc uważam, że nie dopuściłby do akcji zbierania podpisów, gdyby nie przewidział realizacji scenariusza w wykonaniu Nadieżdina. Jestem pewien, że w jego głowie zaświtała myśl o możliwości wykorzystania Nadieżdina jako kandydata na prezydenta, jeśli z jakiegoś powodu Putin odejdzie.
Aktywność wyborców na tle całkowitej dotychczasowej obojętności społeczeństwa była poważna (kolejki do podpisów, o których mówili koledzy, doprowadziły do zebrania 250 tys. podpisów na 100 mln wyborców). Nie było więc żadnego ryzyka dla władzy i Putina. Ale eksperyment Kirienko pozwolił zobaczyć, że wśród potencjalnych wyborców była aktywność. To cenny materiał do przemyśleń, powtarzam, przy niskim ryzyku.
Wydaje się, że wnioski z akcji zbierania podpisów stały się jednak impulsem do ”rozwiązania problemu z Aleksiejem Nawalnym”. Trzeba było pokazać wszystkim w środku, że reżim nie cofnie się przed niczym. „Zapomnijcie o nadziejach na zmiany” – okrutnie stwierdziły władze. Póki Nawalny żył, była nadzieja. Dziś ta nadzieja osłabła. „Kaczka wabik” Boris Nadieżdin, sam nie wiedząc, „pociągnął za spust pistoletu”, który zabił Aleksieja Nawalnego.
Zabójstwo Nawalnego powinno po raz kolejny powiedzieć całemu światu: „Reżim Putina jako reżim narodowosocjalistyczny jest niezwykle niebezpieczny, dlatego nasz konformizm, porozumienie z tym reżimem w jakiejkolwiek formie jest dla nas fatalnym.
Niedawno w Rosji powstał więc nowy rząd i na podstawie nominacji kadrowych możemy prognozować przyszłą politykę reżimu.
Niewątpliwie najbardziej oczekiwana była zmiana na stanowisku Ministra Obrony Narodowej, które od 2012 roku zajmowane jest przez wiernego giermka Putina – Siergieja Szojgu, wojskowego analfabetę, miłośnika kobiet, pieniędzy oraz własnego PR. To jemu Putin zawdzięcza niepowodzenia armii rosyjskiej w pierwszym roku wojny. O nim i jego towarzyszach ze zorganizowanej grupy przestępczej pisałem w monografii zbiorowej ”Wojna Rosji z Ukrainą”[4]. Putin umieścił Szojgu na stanowisku Sekretarza Rady Bezpieczeństwa zamiast Nikołaja Patruszewa. Tą nominacją osłodził jego gorycz z racji dymisji.
Należy pamiętać, że Putin rzadko rozstaje się z ludźmi lojalnymi wobec niego, niezależnie od ich kwalifikacji. Tym razem także się nie zmienił.
Chorobliwa nienawiść Patruszewa do Zachodu nadal cieszy się popytem, więc pozostaje w zespole, ale jako osobisty asystent dyktatora. Jednocześnie, mianując Szojgu na szefa Dmitrija Miedwiediewa, Putin po raz kolejny przypomniał temu ostatniemu, że nie zapomniał o jego próbach demonstrowania swojej niezależności, kiedy zajmował stanowisko Prezydenta.
Powołanie Andrieja Biełousowa na stanowisko ministra obrony mogło wydawać się w pierwszej chwili zaskakujące. Jednak tą nominacją Putin potwierdził, że zmierza do kontynuacji wojny z Zachodem.
Andriej Biełousow zawsze był otwartym zwolennikiem wzmacniania roli państwa w zarządzaniu gospodarką, w przeciwieństwie do zwolenników reform rynkowych. Swoją karierą stara się kontynuować dzieło swojego ojca Rema Biełousowa, jednej z kluczowych postaci reformy Aleksieja Kosygina sowieckiego systemu administracyjno-dowódczego (koniec lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia). Wraz z przybyciem do Ministerstwa Obrony możemy śmiało powiedzieć, że sterowalność wzrośnie w branżach bezpośrednio związanych z produkcją broni. Tym samym Rosja w końcu znalazła się na drodze do etapu mobilizacji[5]. Jednocześnie usprawniono zarządzanie Armią, które ostatecznie przeniesiono do Sztabu Generalnego, a główną rolą Ministerstwa Obrony Narodowej stało się organizacyjne i logistyczne wsparcie sił zbrojnych. Pozostałe nominacje kadrowe w rządzie mają także charakter przegrupowania w obliczu przedłużającej się wojny.
Przetasowania, z jednej strony praktycznie nie dotknęły bloku finansowo-gospodarczego, którego profesjonalizm i wierność służbie dyktatorowi w dużej mierze pozwoliły na utrzymanie sterowalności finansowej gospodarki, z drugiej zaś miały na celu osłabienie roli Prezesa Rządu Miszustina, który mimo wszystko nadal pozostaje poniekąd obcym ”specjalistą” w stworzonym przez Putina gangsterskim reżimie. Podobnie czyniono w dowództwie Armii Czerwonej, które też przyciągało oficerów armii carskiej jako specjalistów. Osłabienie to osiągnięto, dzięki przybyciu do rządu całej grupy lojalnych ochroniarzy Putina, którzy przeszli przez szkołę zarządzania regionalnego (gubernatorów).
Na uwagę zasługuje także wzmocnienie sektora ”dziecięcego”, co zwiększa sterowalność rządu Putina, a jednocześnie rozwiązuje strategiczne zadanie długoterminowego wzmacniania władzy elity putinowskiej. Na stanowisko wicepremiera awansował syn Mikołaja Patruszewa, najbliższego sojusznika Putina.
Siergiej Cywilew, członek rodziny Putina, uczestnik rodzinnego biznesu i były gubernator obwodu Kemerowo, został ministrem energetyki, najważniejszego sektora gospodarki dla Rosji. Borys Kowalczuk, syn innego najbliższego przyjaciela Putina, Jurija Kowalczuka, otrzymał stanowisko Prezesa Izby Obrachunkowej, które jest ważne z punktu widzenia kontroli nad finansami rządu. Z kolei działalność Borysa Kowalczuka kontroluje Federalna Służba Bezpieczeństwa za pośrednictwem szefa jego grupy doradców, Władimira Ałganowa[6], przedstawiciela petersburskiej grupy funkcjonariuszy bezpieczeństwa, znanego w Polsce pułkownika KGB.
Taka sytuacja, kiedy klany wchodzące w skład elity władzy wzajemnie się kontrolują, jest bardzo typowa dla wszystkich reżimów totalitarnych. Proces odmładzania i jej transformacja od władzy wybieralnej do władzy dziedziczonej w Rosji trwa pełną parą.
Artykuł opublikowany w ramach projektu analitycznego Instytutu BiRM Przegląd Globalny.
Wladimir Ponomariow – prof. dr hab., generał służby państwowej Federacji Rosyjskiej. Jest absolwentem Uniwersytetu Moskiewskiego i Uniwersytetu Warszawskiego. Autor ponad 150 prac naukowych, 5 monografii i podręczników akademickich. Po 24 lutego r. 2022 zmuszony opuścić Rosję. Na stałe mieszka w Polsce.
_____________________
[1] Zobacz także kanał YouTube Chodorkowski LIVE: Jak Putin ukradł swój pierwszy miliard. Brudny biznes.
[2] Szczur uciekł ze statku Czekistów 20 sierpnia 1991 r. Naród radziecki nie wiedział jeszcze, jak zakończy się „pucz sierpniowy”, ale Putin nie czekał na koniec; wcale go nie pociągał los zapędzonego w kąt szczura.
[3] Ulica tu oznacza w bramach domów.
[4] Wladimir Ponomariow. Prawda o Rosji i Ludziach odpowiedzialnych za wojnę w Ukrainie (Fragmenty mozaiki życia Rosji) w „Wojna Rosji z Ukraina” redakcja Bogusław Pacek i Piotr Pacek, str.36-82. Oficyna Wydawnictwa RYTM Uniwersytet w Siedlcach. Warszawa-Siedlce. 2024.
[5] Prochorow Aleksandr, Russkaja model uprawlenija (pol. Rosyjski model zarzadzania), 2013 Moskwa, Izdatelstwo Studia Artemija Lebedewa.
[6] Patrz 4.
Dodaj komentarz