Ambasador musi odejść? O trudnym życiu dyplomaty

Ambasador musi odejść? O trudnym życiu dyplomaty

W czwartkowy wieczór, po ogłoszeniu decyzji Trybunału Konstytucyjnego o zmianach dotyczących tzw. ustawy antyaborcyjnej z 1993 r., tłum ludzi spontanicznie wyszedł na warszawskie ulice w akcie protestu, który w następnych dniach przerodził się w intensywne i wielotysięczne manifestacje antyrządowe i blokady nie tylko w największych miastach Polski. W środę, 28 października, odbył się strajk generalny, wobec którego poparcie wyraziły m.in. środowiska akademickie. Wyrazy solidarności z protestującymi Polkami pojawiały się także za granicą.

W środowy wieczór przed Ambasadą Polską w Tel Awiwie miała miejsce krótka i pokojowa demonstracja wyrażająca poparcie dla protestów w Polsce. Jak się później okazało, dołączyło do niej dwoje pracowników Instytutu Polskiego w Tel Awiwie, którego działalność podlega ambasadzie, a dalej – Ministerstwu Spraw Zagranicznych. Pozując do zdjęć, trzymali transparent o dosyć dobitnym komunikacie: „Żydzi też j***ą PiS”.

Następnego dnia ambasador Marek Magierowski odniósł się do zdarzenia, publikując specjalne oświadczenie. Podkreślił w nim wartości i zasady, które towarzyszyły mu podczas integracji zespołu w Tel Awiwie, wśród których kreatywność i pracowitość członków korpusu dyplomatycznego miały przeważać nad ich sympatiami politycznymi. Incydent sprzed ambasady miał te reguły naruszyć. Uczestnictwo w manifestacji uznał jako niestosowne i godzące w tę niepisaną umowę. Bezpośrednio zacytował także treść transparentu, nie pomijając zawartego w nim wulgaryzmu. Wyraził także ubolewanie, że przez ostatnie dwa lata pozostawał „ślepy na ideologiczne i partyjne preferencje pracowników”. W porozumieniu z szefową Instytutu Polskiego, Katarzyną Dzierżawską, demonstrantom zaproponowano ugodowe wyjście z sytuacji, polegające na rozwiązaniu umowy o pracę za porozumieniem stron zamiast zwolnienia o charakterze dyscyplinarnym.

Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Pod postem ambasadora na Twitterze oraz na grupach na Facebooku pojawiło się wiele komentarzy zarzucających Magierowskiemu sprzyjanie kontrowersyjnemu wyrokowi polskiego TK, popieranie partii rządzącej i blokowanie swobodnego wyrażania zdania pracowników MSZ-tu. Podkreślano prawo do odwołania się od decyzji i domagano się odwołania ambasadora. Równowagi dodały jednak głosy mówiące o tym, że wyciągnięcie takich konsekwencji było do przewidzenia i jest jak najbardziej uzasadnione w obliczu zasad obowiązujących osoby zajmujące się dyplomacją publiczną. Niezależnie od tego, kto aktualnie jest u władzy.

Marek Magierowski piastuje stanowisko Ambasadora w Państwie Izrael od 25 czerwca 2018 r., wcześniej od 2015 r. będąc ekspertem ds. dyplomacji publicznej w Kancelarii Prezydenta RP. Przez wiele lat pracował także jako dziennikarz, publikując m.in. w tygodnikach „Uważam Rze” i „Do Rzeczy” oraz szefując działom gospodarczym i zagranicznym w „Newsweeku”, „Gazecie Wyborczej” i „Rzeczpospolitej”. Na gruncie izraelskim dał się poznać jako osoba aktywna, organizująca spotkania i wymiany z młodzieżą, w konferencje i debaty z izraelskimi nauczycielami i edukatorami na temat wspólnej przeszłości polsko-żydowskiej i perspektywom na przyszłą współpracę. Ciekawą inicjatywą jest też nagrywanie krótkich podcastów w języku hebrajskim skierowane do izraelskich słuchaczy zainteresowanych historią i polityką Polski. Znajomość realiów oraz języka z pewnością ułatwia mu realizowanie powierzonej mu misji. Jego funkcja w tym konkretnie miejscu była do tej pory oceniana raczej pozytywnie przez oba kraje, choć nie obyło się bez incydentu, jakim było oplucie i zwyzywanie go od „Polaków” przez jednego z petentów ambasady w maju 2019 r. Po przeprosinach ze strony sprawcy apelował wtedy o zachowawczość i nie utożsamianie tego występku z ogólną niechęcią Izraelczyków względem Polaków.

W jaki sposób decyzja o zwolnieniu lub późniejsze ewentualne odwołanie się od niej przez pracowników wpłynie na wizerunek ambasadora? Co z reakcjami Izraela na wydarzenia w Polsce? Tak jak organizacje, instytucje i gminy żydowskie w Polsce krytycznie odniosły się do próby zaostrzenia prawa aborcyjnego, tak i w samym Izraelu temat aborcji nie jest kwestią palącą, kontrowersyjną czy wymagającą doprecyzowania i debaty społecznej – jest legalna aż w pięciu jasno określonych przypadkach, a wszystkie procedury i formalności są opisane na stronie internetowej izraelskiego Ministerstwa Zdrowia.

Całe to wydarzenie być może powinno służyć refleksji nad rolą dyplomaty we współczesnym świecie i konfliktów jakie mogą z pełnienia takiej funkcji wynikać. Instytuty Polskie powołane zostały jako jednostki służące promowaniu Rzeczypospolitej Polskiej, ich działalność jest ściśle skoordynowana z funkcjonowaniem ambasad i podlegają one Ministerstwu Spraw Zagranicznych. Głównym narzędziem komunikacji ma być promowanie kultury. Placówka w Tel Awiwie z wszystkich tych zdań znakomicie się wywiązuje, organizując m.in. przeglądy polskiego kina czy kursy języka polskiego dla Izraelczyków zainteresowanych zgłębieniem swoich polskich korzeni. Pytanie więc brzmi, czy istnieją sytuacje, w których można podjąć aktywność negującą postępowanie rządu, jak to zrobili członkowie telawiwskiego Instytutu Polskiego? Czy „przeciętnemu” członkowi jakiejkolwiek instytucji reprezentującej państwo polskie wolno więcej niż ambasadorowi? Wśród negatywnych komentarzy pod postem Magierowskiego pojawiły się pytania o obecność pewnego rodzaju klauzuli w umowie o pracę zwalnianych pracowników, która wyraźnie zabraniałaby im uczestniczenia w tego typu manifestacjach lub publikowania określonych treści w prywatnych mediach społecznościowych. Postrzeganie sytuacji ulegnie zmianie, jeżeli przyjmiemy, że na demonstracji pojawili się nie jako reprezentanci państwa polskiego za granicą, lecz jako osoby prywatne mające prawo do utożsamienia się z wybranym przez siebie stanowiskiem. Jaka jest więc granica między powinnościami i warunkami wynikającymi z pełnienia służby zagranicznej, a prawem do reakcji na wydarzenia zachodzące we własnym kraju? Zatem – gdzie kończy się dyplomata, a zaczyna zwykły człowiek? Czy biorąc pod uwagę mnogość różnych zagadnień światopoglądowych, religijnych i politycznych, które dzisiaj coraz silniej polaryzują społeczeństwa, tego typu sytuacje będą zdarzać się częściej?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

Skip to content