Amerykańska gra pozorów

Amerykańska gra pozorów

Stany Zjednoczone pozostają kluczowym graczem sceny międzynarodowej. Tym bardziej warto zastanowić się, w którą stronę zamierzają podążać i ile jest w Prezydencie Bidenie innowatora a ile kontynuatora polityki poprzednika.

Od rozpoczęcia kadencji Prezydenta Joe Bidena minęło wystarczająco dużo czasu, aby zakreślić główne kierunki jej polityki międzynarodowej.

Biden wchodził w sytuację trudną, naznaczoną przez cztery lata ekscentrycznej polityki poprzednika oraz z bagażem wielkich oczekiwań ze strony światowej opinii publicznej.

Z punktu widzenia retoryki Biden miał mocny początek – ogłosił powrót Ameryki – „America is back”, co wielu entuzjastów utożsamiało z powrotem do znanej od zakończenia zimnej wojny sytuacji jednego bieguna – Ameryki która dominuje świat politycznie, militarnie i gospodarczo.

Tymczasem chłodna ocena dotychczasowych decyzji prezydenta Bidena każe zauważać, że nie zamierza odwracać kierunków polityki poprzednika. Nowy prezydent USA utrzymuje trumpowski kurs polityki „America first”. Obrazowo można przyjąć, że Trump międzynarodowy tort pociął zardzewiałym nożem a Biden dzieli powstałe kawałki srebrną szpatułką. Ale zasada pozostaje niezmieniona.

Tutaj trzeba cofnąć się do znakomitego artykułu ”The United States Needs a New Foreign Policy” byłego amerykańskiego ambasadora  Williama J. Burnsa z the Atlantic z lipca 2020 roku. Warto go przeczytać także dlatego, że Burns, jako nowy szef CIA, ma lwi udział w tworzeniu polityki zagranicznej Joe Bidena.

W swoim artykule Burns bardzo jasno wskazuje na słabości Ameryki, ale nie pozostawia tez złudzeń naszemu regionowi „Europa jest uwięziona pomiędzy asertywnymi Chinami, rewizjonistyczną Rosją, niekonsekwentną Ameryką i własnymi politycznymi rozłamami – z których niejeden jest bardziej kłopotliwy niż Brexit. Pogarsza się dryf w sojuszu transatlantyckim, gdzie Stany Zjednoczone oczekują od Europy, że będzie robić więcej, mając mniej do powiedzenia, a Europa obawia się, że stanie się łąką, po której deptać będą wielkie mocarstwa.”

Dochodzimy do clou – dla ambasadora Burnsa istnieją trzy drogi którymi może pójść amerykańska polityka zagraniczna: izolacjonizm (retrenchment), przywrócenie (restauration) oraz odnowienie (reinvention) polityki. W swoim znakomitym intelektualnie wywodzie Burns wskazuje na odnowienie, ale najbardziej przekonywujący jest gdy pisze o izolacjonizmie. Jak sam pisze, jest to polityka, którą łatwo wytłumaczyć zmęczonemu społeczeństwu.

Smutne dla całego Zachodu jest skonstatowanie, że kilkadziesiąt lat globalizacji gospodarki, przerzucania mocy produkcyjnych do Azji i czerpania zysków z taniej siły roboczej i wydajnych łańcuchów dostaw, wzbogaciło zachodnie korporacje ale zdewastowało klasę średnią Zachodu – podstawę demokracji liberalnej. Jak celnie uchwycił Marc Levinson na łamach New York Timesa, ”Kiedyś produkcja była działalnością bogatych krajów; biedniejsze kraje dostarczały surowce do fabryk bogatych krajów, a następnie kupowały ich eksport. Politycy z bogatych krajów mieli skłonność do głoszenia cnót otwartych rynków; ich odpowiednicy z biednych krajów byli podejrzliwi wobec handlu i inwestycji zagranicznych.

Trzeba zauważyć, że Polska gospodarka jest beneficjentem globalizacji, to do nas przenoszone są zachodnie fabryki i centra usług dla biznesu. Teraz jednak trzeba zmierzyć się z globalną zmianą, która jest, niestety, także pochodną naszego sukcesu. Dla państw Regionu, tradycyjnie przywiązanego do komfortu amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa, polityka  międzynarodowa Joe Bidena może być większym wyzwaniem, niż spodziewaliśmy się na początku 2021 roku.

Prezydent Biden realizuje swoje zamierzenia znacznie bardziej konsekwentnie i logicznie niż poprzednik. Dlatego w jeden logiczny ciąg można połączyć działania w trzech odległych obszarach geograficznych: amerykańskie zamknięcie sporu wokół gazociągu Nord Stream II, wyjście z Afganistanu za wszelką cenę oraz nowy sojusz AUKUS Australia-USA-Wielka Brytania.

Administracja amerykańska uznała, że dalsze toczenie sporu z Niemcami i Rosją w sprawie podwodnego rurociągu nie buduje wartości dla pozycji USA. Jest jeden dowód na to, że bieżąca administracja potrafi zmienić decyzję poprzednika. Niestety w tym wypadku na niekorzyść naszego Regionu. Wydaje się, że w sprawach europejskich Amerykanie już wskazali swojego głównego partnera. Z komunikatu po waszyngtońskim spotkaniu Biden-Merkel jasno można wyczytać, że Amerykanie mówią politykom z Berlina – to jest wasze pole, mamy tam swoje interesy, ale jeżeli je zabezpieczycie, to my nie będziemy wam przeszkadzać. Wskazuje na to zarówno bajkowe wytłumaczenie Amerykanów, że gazociąg jest już gotowy, więc nie ma potrzeby go blokować (w chwili wydania komunikatu nawet sama fizyczna infrastruktura nie była kompletna). Jak i też pozostawienie w gestii Niemiec wynegocjowania porozumień rekompensujących stratę stronie ukraińskiej.

Tak samo w sprawie Afganistanu prezydent Biden posuwał się do dalekiej manipulacji, mówiąc, że Amerykanie nie weszli do tego państwa, aby stworzyć nowy, bardziej demokratyczny byt. Przecież symboliczne zlikwidowanie Ben Ladena miało miejsce dziesięć lat temu – co jeszcze mieli zrobić Amerykanie, jak nie tworzyć zręby nowego państwa afgańskiego, mamiąc przy okazji pokolenie kabulskiej młodzieży wizją westernizacji ich życia. Jeżeli Amerykanie wraz z aliantami nie zamierzali budować nowego państwa to dlaczego inwestowali biliony dolarów w stworzenie, wyszkolenie i uzbrojenie wojska, które takiego państwa miało chronić?

Zarówno rozwiązanie problemu Nord Stream jak i Afganistanu to pokaz bidenowskiego retrenchmentu – dokonanie racjonalnego z punktu widzenia amerykańskiej administracji ograniczenia zaangażowania Stanów Zjednoczonych tam, gdzie potencjalne straty przewyższają korzyści.

Wszystkie wątki zbiegają się w sprawie powołania AUKUS nowego sojuszu pomiędzy Australią, Stanami Zjednoczonymi oraz Wielką Brytanią. Można uznać, że tym samym USA kończą pewien cykl. W czasie zimnej wojny byli skoncentrowani na rywalizacji w Europie, potem wydarzenia 11 września 2001 roku na prawie dwie dekady skierowały siły i środki na Bliski Wschód i do Azji Centralnej. Teraz przychodzi czas dokończenia tego co prezydent Obama nazwał strategicznym „pivotem” – po wielu latach to Daleki Wschód stał się centrum żywotnych interesów Stanów Zjednoczonych.

Zawarcie porozumienia AUKUS jest politycznie jasne – dopełnia anglosaskie porozumienie wywiadowcze FIVE EYES (Australia, Kanada, Nowa Zelandia, Zjednoczone Królestwo i Stany Zjednoczone) QUAD – strategiczny dialog Ameryki, Japonii, Australii i Indii. i stanowi żywą implementację doktryny pivotu poprzez transfer do zagrożonej przez chiński imperializm Australii jednej z najcenniejszych technologii wojskowych – okrętów podwodnych o napędzie nuklearnym.

Dla pełnego obrazu trzeba zaznaczyć, że również inne decyzje administracji wskazują na bardziej kulturalną kontynuację kierunku Trumpa niż powrót do polityk prezydenta Baracka Obamy. Jak zwraca uwagę Fareed Zakaria w Washington Post – Biden nie zmienił decyzji co do sankcji nałożonych na Iran i Kubę, a zagraniczni dyplomaci skarżą się, że rozmowy z administracją USA, od szczepionek po ograniczenia w podróżowaniu toczone są w duchu „America First”, niezależnie od przyjętej retoryki.

Polityka Joe Bidena jest oparta na jasnej ocenie amerykańskiej sytuacji międzynarodowej: realnego zagrożenia pozycji przez rozpychającego się chińskiego smoka, projekcji militarnej siły na zbyt wielu frontach oraz niestabilnej sytuacji politycznej w samych Stanach. Warto pamiętać, że zniknął Trump ale nie problemy które go stworzyły. Dlatego prezydent Biden może dokonywać korekt, albo porzucić kanciastą retorykę poprzednika, ale kierunek polityki amerykańskiej pozostaje niezmienny, dyktowany realiami i  długofalową strategią.

Pozostaje pytanie, jakie wnioski powinien wyciągnąć nasz Region. Po pierwsze wydaje się sensowne aby nie wykonywać nerwowych ruchów, bo polityka amerykańska ma wymiar globalny i jest oparta na wieloletniej strategii. Nawet jeżeli jest skoncentrowana na azjatyckim teatrze działań, z pewnością zabezpiecza swoją obecność w sprawach europejskich. Po drugie warto wyciągnąć naukę z przykrej sytuacji w jakiej znalazła się administracja francuska. AUKUS nie oznacza tylko nowego sojuszu i transferu technologii z USA do Australii. Oznacza też odwołanie wartego dziesiątki miliardów dolarów kontraktu na dostawy francuskich okrętów. Wniosek jest taki, że nawet Francja – dawna potęga globalna i mocarstwo atomowe – we współczesnym świecie jest parterem średniej wagi. Z powodu chociażby demograficznych, państwa europejskie będą tyle ważyły dla partnerów globalnych, ile ważyć będzie Unia Europejska. I to właśnie w odbudowie narodowej pozycji w ramach Unii może upatrywać swoich możliwości piąta potęga Wspólnoty.

Comment (1)

  • JSC Reply

    (…)I to właśnie w odbudowie narodowej pozycji w ramach Unii może upatrywać swoich możliwości piąta potęga Wspólnoty.(…)
    Proszę bardzo… niech dadzą Polsce Nuclear Sharing albo pomogą nam zbudować radary OTH patrzące na kraje WNP.

    29 października 2021 at 17:48

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

Skip to content