Budujemy wojska wewnętrzne czy Obronę Terytorialną?

Budujemy wojska wewnętrzne czy Obronę Terytorialną?

Wojska OT już zbierają swoiste doświadczenie i są wciąż zaczątkiem do powstania systemu powszechnej Obrony Terytorialnej w Polsce. Ale jednak pierwsze obserwacje z ich funkcjonowania oraz rodzące się na tej kanwie wnioski sugerują, aby rozwijając je w ramach koniecznego im systemu OT zastanowić się nad tym, co wyrażają poniższe refleksje.

A. Jeszcze się dobrze nie rozwinęły struktury Wojsk OT, a już niektórzy sugerują, aby ich wielkość ograniczyć do około 30.000, bo niby zasoby chętnych się wyczerpują. Otóż po pierwsze wojska WOT są zawsze pochodną systemu OT, którego w Polsce nie ma, a obecne wojska budowane pod tą nazwą mają wybitnie charakter wojsk wewnętrznych. Po drugie – system OT i tym samym jego wojska, tworzy się na zasadzie powszechnej służby wojskowej (wyjątkowo krótkiego przeszkolenia wojskowego i dopasowanego do możliwości odbywania tej służby przez obywateli w sposób elastyczny), a nie ochotniczego (w dodatku „sztywnego” – mało wygodnego dla żołnierzy-obywateli) zaciągu na służbę półzawodową/kontraktową, gdzie zdecydowana większość obecnych żołnierzy OT widzi w takiej służbie drogę do kariery w wojskach operacyjnych, a nie długotrwałej „służbie obywatelskiej” w formacjach OT.

B. Powszechna Obrona Terytorialna, a w niej Wojska OT, to ciągły proces budowania zdolności obronnych państwa w różnych warunkach geopolitycznego uwarunkowania, a nie tymczasowe zadanie okazjonalne/wyborcze, jak się niekiedy ją traktuje.

C. Podejście do budowy skutecznej obrony państwa z gremialnym angażowaniem społeczeństwa w ramach struktur powszechnej Obrony Terytorialnej na rzecz skutecznej obrony narodowej jest widocznym miernikiem intencji przywództwa państwa, co do rzeczywistej chęci posiadania państwa niepodległego, które chce wykorzystać właściwe środki obrony państwa na rzecz własnej niepodległości.

D. Powszechny dostęp społeczeństwa do broni i posiadanie broni w domu przez żołnierzy struktur OT jest wykładnikiem intencji przywództwa państwa w sprawach odpowiedzialnego podejścia strategicznego do kwestii niezbędnej skuteczności na rzecz koalicyjnej gotowości obrony flanki wschodnie NATO – patrz art. 3 Traktatu Północnoatlantyckiego [Dla skuteczniejszego osiągnięcia celów niniejszego traktatu, Strony, każda z osobna (…), będą utrzymywały i rozwijały swoją indywidualną (…) zdolność do odparcia zbrojnej napaści.] Tymczasem Polska jest jednym z najbardziej „mało uzbrojonych” (czym mamy się ponoć szczycić) społeczeństw Europy (mimo swojego wyjątkowo niekorzystnego geopolitycznego położenia) i niedozbrojonym – zarówno na okoliczność przedrozbiorowej egzystencji (Rzeczpospolita około 30.000, a „rozbiorcy” łącznie – 750.000), jak i Powstania Styczniowego (znaczne konfiskaty zakupionej broni, która nie doszła do powstańców), oraz obrony w 1920 roku (przed agresją Rosji Sowieckiej – blokada dostaw broni przez Niemcy, Czechy), a także wskutek nie wydania w 1939 roku 200.000 broni obywatelom RP, która wpadła w ręce Niemców. Armia Krajowa blisko 400-tysieczna organizacja zbrojna miał broń jedynie dla ok. 60.000 swoich członków, co tak sromotnie mściło się także podczas Powstania Warszawskiego, gdzie wybitnie brakowało broni dla chętnych do walki. Obecnie też jesteśmy świadkami tego jak wyjątkowo „wyważenie” czyni się prawo na rzecz posiadania broni przez obywateli w RP, aby przez to drastycznie ograniczyć jej liczbę w społeczeństwie – co cieszy zapewne naszych odwiecznych sąsiada – a autorzy takiego prawodawstwa są utrzymywani w tajemnicy przed społeczeństwem, które mogło by ich zapytać, czyj interes reprezentują? A o broni w domu dla żołnierzy OT nic nie słychać – po prostu niech jeżdżą po nią dziesiątki lub setki kilometrów, można powiedzieć ku radości tych co wciąż są zadowoleni, że Polacy sami pozbawiają się dostatecznej liczby broni do skutecznej obrony państwa (czy chociażby treningu w jej użyciu), zarówno na niwie wojskowej, jak i cywilnej. Przez to przestrzeń obronna RP jest wciąż pozbawiona należytej obrony kinetycznej.

E. Samorząd powinien być zasadniczą strukturą obronną powszechnej OT, stąd szkolenie i doskonalenie struktur oraz kadr WOT na potrzeby „lokalnej” (nie tylko tej ustawowej – jak dotychczas) infrastruktury krytycznej i obrony miast oraz prowadzenia działań nieregularnych ma się odbywać głównie w powiatach i gminach (dzielnicach), a nie w trybie dojazdów do centrów wojewódzkich. Dotychczasowe rozwiązanie „wojewódzkie” to wojska wewnętrzne, które mają (jak się obecnie zakłada) wspierać swoimi działaniami wojska operacyjne, a tymczasem takie wojska lokalne to struktury głównie powiatowe/gminne, które mają być wspierane działaniami wojsk operacyjnych, zaś same mogą i powinny wspierać jedynie administrację lokalną/miejscową i chronić/bronić miejscowe społeczeństwo – nie inaczej. Będąc wspierane przez wojska operacyjne mogą współdziałać z nimi, zaś inne powinności na rzecz obronności oczekiwane od struktur spoza wojsk operacyjnych na ich rzecz może organizować system OT – w ramach operacyjnego przygotowani terytorium do obrony – terytorialnymi organami dowodzenia.

F. Powiaty i gminy (dzielnice) to struktury, gdzie organizuje się i egzekwuje zdolność/przydatność struktur/Wojsk OT – w tym fortecznych, o których tak mało się mówi,

a służą one do obrony miast, które podczas działań zbrojnych są zasadniczymi/kluczowymi obiektami. Nie są nimi ani województwa, ani też centralne struktury wojsk operacyjnych. To nie jest typowe i w żadnym calu przystające dla terytorialnego komponentu sił zbrojnych, jakim jest powszechna Obrona Terytorialna. Rozwiązanie „wojewódzkie” (kładzenie zdecydowanego akcentu na brygady OT o charakterze „bojowym”, a nie jedynie szkoleniowym) jest nie tylko wysoce kosztowne, ale także nie funkcjonalne operacyjnie, gdyż jeśli nie będzie w nich dostatecznych środków transportowych na wykonywanie manewru, to brygady będą faktycznie nieużyteczne. Zaś manewrowość kłóci z ideą OT i przywiązaniem żołnierzy do własnego rejonu obrony ojcowizny – stałego rejonu odpowiedzialności.

G. Niezasadne, jak na wojska lokalne, i ekonomicznie błędne, znaczne uzawodowienie kadrami WOT i tym samym istotne ignorowanie potencjału miejscowego kadr („ograniczenie funkcji także dowódczej” – na szczeblu pluton, kompania), budzi zniechęcenie do obecnych rozwiązań w strukturach WOT. A to jest istotne zagrożenie w tworzeniu nie tylko Wojsk OT, ale także systemu OT, który należy zbudować. Bowiem brak zaufania w powierzaniu obowiązków miejscowym kadrom-rezerwistom świadczy dobitnie o niezrozumieniu istoty powszechnej OT, gdzie żołnierz-obywatel to przede wszystkim miejscowy rezerwista i także dowódca-rezerwista, a nie zawodowiec. Ma to wiele wspólnego z pośrednimi działaniami hybrydowymi powadzonymi na nowotworzonym komponencie sił zbrojnych przez inteligentne siły niesprzyjające RP – gdyż odstręcza od idei OT. Warto przyjrzeć się osobom, które degradują wartość miejscowych zasobów osobowych. Współczynnik uzawodowienia struktur WOT nie może przekraczać wielkości 2-3% i może mieć miejsce na szczeblu batalionu OT. Reszta to miejscowi rezerwiści – w żadnym wypadku półzawodowcy, czy zawodowcy – bo takie rozwiązanie „wyeksploatuje” kosztowo i mentalnie terytorialny komponent SZ RP, jakim może być powszechny system OT.

H. Nadmierny akcent na sprawy poza obronne w państwie, a zaniedbywanie strategicznych potrzeb obrony narodowej [wojska OT miały liczyć ok. 55.000, a tymczasem „słychać”, że zamierza się je zredukować do wielkości ok. 30.000 – przez to osiągną stan jak wojska wewnętrzne za „poprzedniego ustroju” (zresztą merytorycznie poniekąd takim już są) podczas, gdy powinny liczyć przynajmniej około 700.000 zdolnych do walki (i funkcjonować w systemie OT) w pierwszych godzinach i mieć w rezerwie drugie tyle przeszkolonych wojskowo, prowadzi do tego, iż wszystko w państwie będzie niemal znośne i zadawalające, tyle, że przed zwyczajną agresją tego nie obronimy. Jak było to tuż przed zaborami, czy też w 1939 roku. Jakie to spowodowało skutki dla społeczeństwa, to niech „współczesnym strategom podobnych rozwiązań” odpowie na to mapa Rzeczypospolitej z okresu przedrozbiorowego w zestawieniu z obecnym terytorium RP oraz statystyczne wielkości utraty ludności (oraz nawet jej postępująca zagłada – ludobójstwo) w ostatnich 246 latach. W tym kontekście należy mieć na względzie przestrogę jaką wygłosił John Slessor, który przyjmował, że „w krajach demokratycznych ubolewa się zwykle nad wydatkami na zbrojenia, gdyż kolidują one z budżetem świadczeń społecznych. Istnieje tendencja do zapominania, że najważniejszym świadczeniem społecznym rządu wobec społeczeństwa jest zachowanie mu życia i wolności”1. Zdaje się, że w Polsce wiedza o tym jest wyjątkowo ignorowana. A tymczasem – jak wskazywał to W. Churchill – „z tego com widział podczas wojny u naszych przyjaciół i sojuszników rosyjskich, doszedłem do przekonania, że niczego bardziej nie podziwiają oni niż siłę, i niczego bardziej nie lekceważą oni niż słabość, a zwłaszcza słabość militarną”.

I. Onegdaj Eugeniusz Kwiatkowski zadbał o całościowy rozwój niepodległego państwa, jedynie czego nie dopatrzył (co od niego nie zależało), to właściwej strategii obronnej, chociaż na jej rzecz budował polski przemysł obronny, gdyż obronność budowali wtedy „stratedzy” nieuwzględniający wiedzy strategicznej w kontekście geostrategicznego położenia Polski – domatorzy strategiczni – „analfabeci strategiczni”, jak ich określał J. Piłsudski i przez to zatracili z kretesem państwowość polską. Przez to utracili niemal 1/3 terytorium II RP i ok. 12 mln obywateli! I o dziwo, mieli wytłumaczenie na własną porażkę – wróg był silniejszy. Tylko jest pytanie, co zrobili z własnym zasobem narodowym, aby być także silnym? Dzisiaj pytanie to jest wciąż aktualne, jeśli się weźmie pod uwagę wielkość Wojsk OT o skali 30.000 lub nawet 55.000 – a potrzeba przynajmniej około 700.000, nie licząc rezerw? Czy już zaakceptowano strategię, że wróg jest silniejszy i trzeba się liczyć za stratami i utratą terytorium? Czyżby kwestia w tej sprawie są jeszcze tylko liczby?

J. Szkolenie w kwestiach powszechnej OT nie powinno być jedynie czynnością wojsk operacyjnych i „kieszonkowych” wojsk OT budowanych na zasadach wojsk wewnętrznych. Powinni w nim uczestniczyć wszyscy zajmujący się funkcjonowaniem administracyjnym państwa – od sołtysa (jak za Kazimierza Wielkiego) i nauczyciela po ministra oraz profesora wraz z jego studentami. A także wszyscy wybierani – zarówno samorządowcy, jak i inni ubiegający się o zaufanie publiczne oraz także kierownicza kadra przedsiębiorstw gospodarczych, które prowadzą działalność na terytorium RP.

K. Aby powszechna OT mogła właściwie funkcjonować jako równoważny wojskom operacyjnym komponent, konieczny jest system OT, gdzie podstawowym i niezbędnym jego elementem są terytorialne organy dowodzenia (lokalne i regionalne oraz okręgowe i centralne dowództwa OT). One, oprócz dowodzenia Wojskami OT w „powiatowym”/stałym rejonie odpowiedzialności, stanowią niezbędny łącznik funkcjonalny (o strategicznym znaczeniu dla funkcjonowania obronności państwa) między tymi Wojskami a administracją powiatową (gminną, regionalną, okręgową) oraz organizacjami proobronnymi, towarzystwami kurkowymi, leśnikami, strażami, myśliwymi i całą masą struktur włączanych do kształtowania społeczeństwa na rzecz skutecznej obrony narodowej oraz ją tworzących w swoich kompetencjach.

L. Podstawową strukturą militarną w powszechnej OT musi pozostać powiatowy batalion OT funkcjonujący w podporzadkowaniu powiatowego dowództwa OT. Brygada OT może jedynie być strukturą szkoleniową i bazować na specjalistycznych obiektach szkolenia poligonowego, a nie koszarach i „wędrówkach” żołnierzy do niej z całego województwa. Jej specjalistyczne zasoby szkoleniowe mają przybywać do powiatów i tam szkolić żołnierzy OT, a nie ci zmuszani są do niej „pielgrzymować”. To jest kosztowne i mało wydajne szkoleniowo.

Ł. Kadra wojsk operacyjnych ma sprzęt bojowy, w tym broń osobistą i zespołową, w miejscu pełnienia służby – czyli w koszarach – tj. średnio w odległości 20-100 m od miejsca przebywania żołnierza, a w działaniach bojowych „przy sobie”. A ich gotowość bojowa liczy się przecież w tygodniach i miesiącach. Tymczasem żołnierze Wojsk OT już od początku szkolenia są zatruci/„obsobaczeni” tym, że pomimo tego, iż mają w pierwszej kolejności (niemal natychmiastowo) podjąć walkę zbrojną w wypadku nawet niespodziewanego ataku/agresji, to ich broń osobista i zespołowa zdeponowana jest dziesiątki, a nawet setki kilometrów (nie „metrów”) od nich. W magazynach, które dywersyjnie (przez potencjalnego agresora) mogą być (i z pewnością w znacznym stopniu będą) zniszczone – nie mówiąc o samym sposobie dotarcia do niej w sytuacji rozwijającego się zagrożenia, np. hybrydowego. Czy to nie kuriozum zakrawające na dywersję strategiczną planowaną przez polskich sztabowców, na bazie prawa niesprzyjającego skutecznej obronie narodowej. Aż się prosi o nazwiska autorów takich „cennych” rozwiązań „strategicznych”. Tworzymy zastępy żołnierzy o „gotowości godzinowej bez broni”. Przecież tego absurdu doświadczyliśmy podczas rozpoczynania Powstania Warszawskiego, kiedy kilku potencjalnych powstańców przyporządkowanych było do jednego egzemplarza broni lub jej posiadacz miał kilaka pocisków do niej albo jedynie 2-3 granaty. Czy my czasem nie jesteśmy mistrzami walki zbrojnej bez broni, która jest przecież jej atrybutem? Czy my właściwie rozumiemy strategię w kontekście sztuki wojennej i jej znaczenie dla istnienia państwa? A może bawimy się w państwo i jego atrybuty, gdzie właściwe siły zbrojne są jednym z najważniejszych?

KONKLUDUJĄC, należy przede wszystkim przyjąć pod rozwagę (i przebudowę) system szkolenia (tworzenia) zasobów osobowych OT, bo w tym względzie są już wielomiesięczne doświadczenia oraz płynące z nich wnioski. System ten jest podstawą finansową i merytoryczną na tyle wyrazistą w kontekście użyteczności operacyjnej na potrzeby obrony narodowej współcześnie budowanych Wojsk OT, że można już wstępnie go analizować i proponować sugestie (rozwiązania), co do dalszej jego funkcjonalności i kierunków rozwoju.

W pierwszym rzędzie wyraźnie widać, że system szkolenia wojskowego potencjalnych żołnierzy wojsk OT na poziomie podstawowym można i trzeba zdecydowanie skrócić (a treści z dotychczasowego niezasadnie rozłożonego w czasie postępowania szkoleniowego skomasować) i jak najszybciej sprowadzić na szczebel powiatu, aby go zrealizować w ciągu roku – 24 weekendy – kładąc zdecydowany akcent na taktykę działań nieregularnych oraz obronę w mieście (terenie zurbanizowanym). A przede wszystkie, już w tym etapie szkolenia, zdecydowanie ukierunkować na wsparcie społeczności lokalnych (powiatowych, gminnych, dzielnicowych) w stacjach kryzysowych. Bo Wojska OT mają wspierać przede wszystkim administrację lokalną i miejscową społeczność, a nie wojska operacyjne, jak obecnie usiłuje się je „przyporządkowywać”. Już od samego początku szkolenia struktury WOT mają być formacjami miejscowymi i przyuczane do miejscowych potrzeb (nie „wojewódzkimi” – brygadowymi – wspierającymi wojska operacyjne), zaś szkolenie ogniowe (strzelania) powinno być jedynie uzupełnieniem ich potrzeb i tak organizowane, aby nie było to przedsięwzięcie, które – jak obecnie – jest skoncentrowane wokół strzelań na odległych od miejsc zamieszkania żołnierzy OT obiektach. Współczesne postępowanie ze szkolenia strzeleckiego nosi wszelkie znamiona postępowań w trybie szkoleń typowych dla wojsk operacyjnych i na zasadach wojsk operacyjnych, przez żołnierzy zawodowych wyszkolonych na zasadach wojsk operacyjnych lub pochodzących z nich. A do tego kontrolowanych przez instytucje utworzone na potrzeby szkolenia i dowodzenia wojskami operacyjnymi.

Obecne postępowanie w tym względzie dewaluuje ideę Obrony Terytorialnej i przede wszystkim jest niezasadnie kosztowne oraz długotrwałe w osiąganiu zdolności operacyjne/bojowej struktur Wojsk OT do działania na potrzeby lokalne, które są ich poniekąd „strategiczną” misją w państwie – a co jest konsekwentnie ignorowane. Jest ono przede wszystkim niepotrzebnie obciążane potrzebami wojsk operacyjnych i przystawalnością do nich – tj. manewrowością, wspieraniem ich, budową (odtwarzaniem) koszar, tworzeniem struktur bojowych OT o skali większej niż batalion (jak chociażby brygady OT o charakterze manewrowo-bojowej lekkiej piechoty).

Konieczne, więc staje się, aby budowane obecnie Wojska OT „sprowadzić na ziemię powiatową/lokalną” (do samorządu, który będzie wiedział jak je celowo wykorzystać i jak na nie łożyć/dysponować środki finansowe) i umożliwić działanie w ramach systemu OT – ściągając je z piedestału „wojewódzkiego”, tworzącego z nich lekką piechotę, „lekko” manewrującą, na potrzeby „lekkiego” wsparcia wojsk operacyjnych – bo się uważa, że w ten sposób można będzie przypodobać się wojskom operacyjnym. Takie przypodobywanie się nie jest potrzebne, a w zamian niego trzeba budować własną tożsamość i użyteczność Wojsk OT na poziomie powiatów (gmin, dzielnic), gdzie jest ich miejsce i gdzie będą docenione oraz wysoce użyteczne, bo Polska siłą samorządów (powiatowych, gminnych i dzielnicowych) stoi. A tam takie wojska są potrzebne przede wszystkim do wsparcia sił lokalnie interweniujących w ramach sytuacji kryzysowych. I na normach czasowych (minutowych, a nie tygodniowych) typowych dla działań w ramach zarządzania kryzysowego, aby przez to były operacyjnie przystające w działaniu do lokalnych potrzeb administracji oraz wsparcia struktur Policji, Państwowej Straży Pożarnej, służb ratunkowo-medycznych. Trzeba więc spowodować w MON, aby na poziomie powiatu znalazła akceptację/„uznanie” kadra szkoleniowa rekrutująca się z zasobów powiatowych (przede wszystkim „niezawodowcy”, lecz „lokalni instruktorzy” OT) i stworzyć warunki prawne do prowadzenia strzelań w powiatach (nie kierując się kryteriami strzelnic wojsk operacyjnych), a przede wszystkim utworzyć tam Komendę Powiatową OT, jako lokalne dowództwo terytorialne.

Strzelcy karabinów wyborowych i maszynowych, artylerzyści WOT i środków przeciwlotniczych oraz naprowadzania lotnictwa i broni precyzyjnej powinni być szkoleni w tym czasie

w ośrodkach poligonowych wojsk operacyjnych (nie w koszarach brygadowych – ale organizowanych na szczeblu brygad OT) z wykorzystaniem broni im przyporządkowanej – także we współdziałaniu z systemami wojsk operacyjnych.

Komendy OT szczebla powiatowego powinny tworzyć system rozpoznania terytorialnego, gdzie istotnym elementem będą struktury obrony cyberprzestrzennej, ponieważ współcześnie właściwie zorganizowana powszechna Obrona Terytorialna ma zapewnić panowania nad przestrzenią RP w kwestii działań kinetycznych (m.in. działaniami nieregularnymi oraz obroną forteczną obiektów i miast), ale wymogiem obecnych czasów jest i to, że musi to być (co się stanowczo ignoruje w Polsce) bezwzględnie powiązane z panowaniem w sferze cyberprzestrzennej, czego nie uwzględniają najnowsze obowiązujące unormowania prawne (Ustawa o cyberbezpieczeństwie z 2018 r.) – a jest to bezwzględnie konieczne dla bezpieczeństwa państwa frontowego, jakim jest Polska.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

Skip to content