Cena za Caracale
Kiedy przeczytałem, że prezydent Francji Emmanuel Macron powrócił podczas rozmowy z premier Beatą Szydło do sprawy niezrealizowanego zakupu śmigłowców Caracal przez Polskę i zorientowałem się w jaki sposób to zrobił, zrozumiałem, że cena za niezakupienie tego śmigłowca może być kilkakrotnie wyższa niż gdyby je kupić na ustalonych warunkach
Pełniąc służbę na stanowisku zastępcy Dowódcy Operacji EUFOR w Czadzie i Republice Środkowoafrykańskiej przez półtora roku byłem przełożonym m.in. kilkudziesięciu wysokich rangą oficerów francuskich, miałem możliwość wielokrotnie spotykać się z francuskimi politykami, ministrem obrony i szefem sztabu generalnego. To była dobra okazja do poznawania francuskiej mentalności, ich zasad, wartości, pryncypiów itp. Później, już jako doradca kolejnych dwóch ministrów obrony, wielokrotnie uczestniczyłem w spotkaniach z francuskimi decydentami różnego szczebla, po ministra obrony włącznie. Myślę, że dumni Francuzi nie odpuszczą tak szybko tej historii z Caracalami. I trzeba zrobić wszystko, aby o tym jak najszybciej zapomnieli i by ten incydent nie rzutował na przyszłe nasze kontakty i współpracę.
Francja w Europie to zdecydowanie lider w zakresie potencjału wojskowego. Wydawało się, że inwestowanie Polski we współpracę z Francją przez lata miało charakter strategiczny i dążyło do stworzenia bliskich relacji z jednym z trzech najważniejszych państw NATO w Europie. Inwestowaliśmy dość długo i wcale nie mało. Przecież gdyby nie myślenie o przyszłości to poza solidarnością sojuszniczą nie mielibyśmy interesu, aby wysyłać za ciężkie pieniądze nasze wojsko do Czadu (byliśmy tam drugim pod względem siły kontyngentem) ani do Mali czy Republiki Środkowafrykańskiej. Ale tak się też buduje własne bezpieczeństwo. Chcesz liczyć w przyszłości na przyjaciół, to musisz też pokazać, że oni mogą liczyć na ciebie. Współpraca wojskowa z Francją przez lata rozwijała się bardzo dobrze. Pamiętam, że gdy zależało nam na udziale ich żołnierzy w organizowanych przez nas międzynarodowych ćwiczeniach na terenie Polski, Francuzi wysłali ich aż 1500 bez mrugnięcia oka. Wielokrotnie w różnych sytuacjach dawali dowód sojuszniczej lojalności.
Dzisiaj wiele wskazuje na to, że to inwestowanie we współpracę wojskową z Francją może być zmarnowane, a pieniądze wydane na kilka misji w Afryce wyrzucone w błoto. Każdy, kto zna Francuzów wie, że długo będą pamiętać nam te Caracale. I cena ich niekupienia, unieważnienie prawie rozstrzygniętego przetargu, może być niemała. Teraz już nie ma co tego rozpamiętywać. Trzeba dążyć do poprawienia relacji z Francuzami, bo jest to w interesie Polski.
Drugi koszt historii z Caracalami to przedłużający się brak śmigłowców w polskiej armii. Każdy kto zna nasze siły zbrojne trochę bliżej wie, że i śmigłowców wielozadaniowych i tych szturmowych wojsko potrzebuje jak powietrza. Do ratownictwa na Bałtyku, dla Wojsk Specjalnych, dla Sił Powietrznych i przede wszystkich dla lotnictwa Wojsk Lądowych. Bez wprowadzenia nowych śmigłowców w miejsce już wycofanych i kończących resursy, wojsko będzie tracić zdolności bojowe. Armia potrzebuje śmigłowców o określonych możliwościach. To wojsko a nie politycy podyktowało szczegółowe wymagania, które zdecydowały, że miał to być jeden śmigłowiec do wielu różnych zadań, stworzony na jednej platformie. Sądzę, że to przesądziło o wygranej Caracala. Czy można było podzielić ten przetarg opracowując wymogi techniczne na kilka różnych śmigłowców o różnym przeznaczeniu? Pewnie można było. To zapewne zwiększyłoby szanse innych producentów. Poziom wojskowych ambicji w tamtym czasie był jednak wysoki i nie wszyscy producenci mogli sprostać wymaganiom. Co do zasady, że lepiej jest mieć śmigłowce na jednej platformie i od jednego producenta, a nie kilka różnych typów, to według ekspertów jest ona dość oczywista. Choć nie uczestniczyłem bezpośrednio to jednak widziałem z dość bliska całą historię zakupu śmigłowców. Od planu zakupu 26 sztuk, przez 70 aż po 50, gdzie wydawało się, że już tuż, tuż… Minęło sporo czasu. Kiedy wydawało się, że wreszcie wojsko dostanie upragnione śmigła, po wyborach i polityczno-wojskowych przepychankach, ostatecznie z Caracali zrezygnowano. A chwilę później ogłoszono, że śmigłowce wielozadaniowe w ogóle nie są wojskowym priorytetem.
Z ostatnich informacji wynika, że nie będzie szybko ani 70, ani 50, ani 26, tylko na razie śmigłowców wielozadaniowych nie będzie w ogóle. Wojsko może liczyć na kilkanaście śmigłowców szturmowych. I to jest poza nie znanym jeszcze co do skutków boczeniem się Francuzów najwyższa cena w całej tej sprawie.
Cena, jaką zapłaci wojsko, które na lata musi zapomnieć o odpowiedniej liczby śmigieł niezbędnych do realizacji zadań.
Dodaj komentarz