Czego Polska może nauczyć się od społeczności LGBT+ w Izraelu?
Jesteśmy w trakcie tzw. Pride Month, miesiąca dumy, który trwa przez cały czerwiec. Upamiętnia on wydarzenia z 1969 r., do jakich doszło w Stonewall Inn w Greenwich Village na Manhattanie. Zorganizowano wówczas demonstracje, w których wyniku zawiązały się pierwsze organizacje zajmujące się prawami gejów. Wcześniej, 17 maja, obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Przeciw Homofobii, Transfobii i Bifobii. Przy tej okazji warto przyjrzeć się temu, jak do praw mniejszości seksualnych podchodzi się w Izraelu, gdzie społeczność LGBT+ również świętowała.
Izrael jest żydowskim krajem i wielu ludzi kojarzy go z Żydami ortodoksyjnymi. Ślubu cywilnego nie mogą wziąć nie tylko homoseksualiści, ale także osoby heteroseksualne, ponieważ uznaje się jedynie ślub kościelny. Mimo to instytucja małżeństwa jest respektowana na podstawie związku zawartego w innym kraju, a społeczność LGBT+ ma się tam lepiej niż w Polsce. Co roku organizowany jest ranking, w którym mieście żyje się najlepiej osobom nieheteronormatywnym, ale skupmy się na Tel Awiwie.
W Jerozolimie od 1997 r. funkcjonuje Jerusalem Open House (JOH) i na co dzień mierzy się z problemami, które stwarzają religijne społeczności. Częściowo można porównać ich do naszych rodzimych kontr-manifestantów przy paradach, jednak JOH – organizując paradę równości – zawsze kończy w sądzie. Wydarzenie jest tam blokowane i kierowane do wyższej instancji, która ostatecznie zezwala na organizację. Cały marsz jest obstawiony blokadami, można wejść i wyjść z niego w ustalonym miejscu, w którym sprawdzane są dokumenty i torby. Paradzie zwykle towarzyszy protest ortodoksyjnych Żydów. JOH jest organizacją w pełni prywatną, która prowadzi grupy wsparcia dla osób religijnych, mogących często tylko tam znaleźć bezpieczne miejsce dla siebie i swoich partnerów.
FOTO: Patrycja Molko
Ha-Aguda to pierwsza organizacja walcząca o prawa gejów w Tel Awiwie. Została założona w 1975 r. W 1988 r. stosunki homoseksualne stały się legalne i od tego czasu społeczność się rozrasta. Miasto uchodzi za bliskowschodnią stolicę LGBT+, a swój przydomek zawdzięcza niesamowitej otwartości, połączeniu europejskiej kultury i bliskowschodniego klimatu. Organizacją, od której Polska może się wiele nauczyć w kwestii praw mniejszości, jest Miejski Ośrodek LGBT w Tel Awiwie. Otwarto go w 2008 r. Powstał z połączenia wielu organizacji rozsianych po mieście (tylko Ha-Aguda nie przeniosła się do budynku w Ogrodzie Meira). Różni się od tego w Jerozolimie przede wszystkim tym, że był sfinansowany z budżetu miasta. Po zamachu, do jakiego doszło w 2009 r, przed centrum postawiono pomnik upamiętniający ofiary strzelaniny. Również niedawno (22 czerwca) dowiedzieliśmy się, że burmistrz miasta zdecydował się zezwolić na rejestrację związków jednopłciowych. Otwiera to drogę wielu parom na uzyskanie ulg, na które wcześniej nie mogły liczyć.
FOTO: Patrycja Molko
Najważniejszą częścią centrum jest jednak pomnik upamiętniający ofiary nazistowskich prześladowań osób LGBT. W pięknym ogrodzie można zobaczyć sporych rozmiarów różowy trójkąt – podobny do tego, który więźniowie musieli nosić na swoich pasiakach w obozach zagłady. Był większy od innych, żeby z daleka go było widać. W ostatnich dniach niektórzy polscy politycy mówili, że chcą świata bez osób LGBT, sprowadzając nasze istnienie do ideologii. Mówią, że nie jesteśmy równi ludziom normalnym i wykorzystują to do gier politycznych. To wszystko wydarzyło się obok bardzo symbolicznej daty – 14 czerwca, kiedy przypada Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady. Minęło 80 lat od pierwszego transportu więźniów do nazistowskiego obozu w Auschwitz, a ja przed oczami mam tylko ten pomnik i w uszach słowa Mariana Turskiego, że Auschwitz nie wzięło się znikąd…
Dodaj komentarz