Europejskie scenariusze
Jednym z ważniejszych pytań dla kompleksowego bezpieczeństwa Rzeczypospolitej Polskiej jest pytanie o przyszłość Unii Europejskiej. Odpowiedź jest niełatwa. Z jednej strony już od Wspólnoty Węgla i Stali z początku lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku – kryzysy towarzyszą procesowi integracji. Zdecydowana większość z nich miała w tle problemy wprowadzenia do wspólnotowej polityki kwestii stricte politycznych lub, co w sposób oczywisty także z polityką jest związane, relacji między władzą wspólnotową a międzyrządowym poziomem Wspólnot.
Takimi kryzysami był krach projektu Europejskiej Wspólnoty Politycznej i Europejskiej Wspólnoty Obronnej w 1953 roku, kryzys „pustego krzesła” z przełomu lat 50. i 60., czy wreszcie niepowodzenie pierwotnego projektu Konstytucji dla Europy na początku XXI wieku. Wszystkie one zostały przezwyciężone i nie zahamowały procesu integracji. Można wręcz powiedzieć, iż Unia Europejska przyzwyczaiła się do stałych napięć między podejściem wspólnotowym i międzyrządowym, do znajdowania wspólnego mianownika między interesami rządów państw członkowskich, a interesem wspólnoty jako takiej. Nie będzie wielką przesadą stwierdzenie, że właśnie te napięcia często stawały się motorem integracji. Można więc powiedzieć, że i z obecnym kryzysem Unia prędzej czy później sobie poradzi.
Z drugiej jednak strony obecny kryzys Unii ma kilka nowych, od wielu lat lub do tej pory niespotykanych okoliczności, które zmuszają do bardziej ostrożnego podejścia. To między innymi prezydentura Donalda Trumpa, którą kanclerz Niemiec skwitowała słowami, iż Europa nie może już liczyć na USA, to coraz wyraźniejsza neoimperialna polityka Rosji, to Brexit i pierwsze w historii uszczuplenie Unii Europejskiej, to wreszcie polityczne zawirowania w wielu państwach członkowskich związane z istotną siłą społeczną opcji narodowych kwestionujących samą Unię i jej politykę, wykorzystując największy we współczesnej historii kryzys migracyjny i utrzymujące się zagrożenie terrorystyczne w części państw Zachodniej Europy.
Komisja Europejska przedstawiła pięć możliwych scenariuszy przyszłości UE:
- stopniowego ograniczania się do jednolitego rynku,
- koncentrowania się tylko na wybranych obszarach polityki,
- szerokiego pogłębiania integracji,
- umożliwienia pogłębiania integracji zainteresowanym państwom,
- scenariusz kontynuacji obecnej polityki UE.
W gruncie rzeczy są to trzy możliwe opcje: rozwoju, zwijania się i trwania. Wybór drogi ma nastąpić w połowie 2019 roku. Która z nich jest najbardziej prawdopodobna i która z nich jest dla bezpieczeństwa Polski najbardziej korzystna?
Za wyborem scenariusza ograniczania się Unii do kwestii jednolitego rynku, sprowadzenia integracji wyłącznie do kwestii gospodarczych i powrót do EWG z przełomu lat 50. i 60. ubiegłego wieku przemawiają między innymi problemy migracyjne i obecne w sporej części krajów członkowskich tendencje do renesansu klasycznych państw narodowych z ich akcentem na kwestie suwerenności. Argumentów za nim dostarczyć mogą także kłopoty w realizacji pomysłów integracyjnych w obszarach choćby polityki społecznej czy bezpieczeństwa wewnętrznego. Przeciw takiej drodze przemawiają kwestie bezpieczeństwa zewnętrznego – nowa polityka Rosji, ograniczone zaufanie do Stanów Zjednoczonych oraz wyjście Wielkiej Brytanii ze struktur europejskich. Te okoliczności, w mniejszym czy większym stopniu, stymulować będą tendencje do pozostawienia w ramach UE kwestii współpracy politycznej. Paradoksalnie, również utrzymywanie się kryzysu migracyjnego, może obrócić się przeciwko temu scenariuszowi. Jego skuteczne rozwiązanie, wymagające wszak znacznej pomocy krajom będącym źródłem strumieni migracyjnych, jest kwestią współpracy o charakterze politycznym, a nie tylko gospodarczym.
Za wyborem scenariusza rozwoju integracji przemawia sytuacja międzynarodowa, przemawiają dotychczasowe ponad 60-letnie doświadczenia integracyjne. Nie bez znaczenia jest tu także ukształtowanie się dość szerokich europejskich elit w środowiskach korzystających z procesów integracji: we władzach lokalnych i regionalnych w poszczególnych państwach, w środowiskach naukowych, wśród prowadzących działalność gospodarczą. Przeciw stoją też niebagatelne argumenty. Obecna UE jest duża, w gronie 27 państw bardzo trudno o wspólne zdanie, tym bardziej, że demokratyczna rywalizacja polityczna wewnątrz państw członkowskich wymaga ciągłych obietnic wyborczych, a te często stoją w sprzeczności z regulacjami przyjmowanymi na poziomie UE. Inaczej mówiąc rządy narodowe nie chcą kolejnych ograniczeń dla swojej władzy, a pogłębiona integracja siłą rzeczy ciężar kolejnych decyzji przesuwałaby z poziomu krajowego na poziom europejski.
Czy to oznacza, że najbardziej prawdopodobny jest scenariusz trwania, uzgadniania najmniejszego możliwego wspólnego mianownika w gronie 27 państw i posuwania się drobnymi krokami do przodu, a czasem nawet cofania integracji pod presją gróźb ze strony państw członkowskich i ryzyka kolejnych instytucjonalnych kryzysów. Niekoniecznie. Wydaje się, że równie prawdopodobny jest scenariusz pogłębiania integracji w gronie wybranych państw czyli Unia kilku prędkości. Sugerują to zwycięstwa proeuropejskich środowisk politycznych w tak istotnych krajach jak Holandia i Francja i proeuropejskie nastawienie Niemiec niezależne od ich wewnętrznych rozstrzygnięć politycznych. Wskazują na to także niektóre doświadczenia integracyjne. Tak powstała przecież strefa Euro, tak rodził się system Schengen.
W każdym razie najmniej prawdopodobnym wydaje się powrót do czasów EWG i można powiedzieć, że z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski mogłaby to być korzystna perspektywa. Polska potrzebuje integracji politycznej na poziomie UE i powinna wiele robić, aby nie wypadać z głównych nurtów integracyjnych.
Dodaj komentarz