Fort Trump – realizm czy utopia?

Fort Trump – realizm czy utopia?

Po przemianach demokratycznych w Polsce, jakie zaszły w 1989 r. pojawił się problem, jak zapewnić bezpieczeństwo kraju w nowej sytuacji politycznej. Jednym z priorytetowych zadań było wyprowadzenie wojsk Federacji Rosyjskiej z Polski. Ich niekontrolowana obecność na naszym terytorium przez dziesięciolecia stwarzała wiele problemów. W końcu udało się pozbyć rosyjskich jednostek wojskowych, ale czy wyciągnęliśmy z tego wnioski – uważam, że nie.

Jeszcze w latach 90-tych, kiedy pracowałem w MON, często wyrażałem pogląd, że gwarantem naszego bezpieczeństwa w sytuacji potencjalnego zagrożenia ze strony Rosji byłaby stała obecność na naszym terytorium żołnierzy amerykańskich. Jednak dodawałem założenie, że nie jest ważna ich ilość, ale sam fakt obecności. W tamtych czasach Amerykanie nie tylko nie myśleli o potencjalnej obecności wojskowej w naszym kraju, ale nawet nie brali pod uwagę możliwości sprzedaży swojego uzbrojenia do państwa z byłego bloku wschodniego.

Sytuacja zmieniła się bardzo szybko i w połowie lat 90-tych USA coraz bardziej wspierało nasze aspiracje do przyszłego członkostwa w Sojuszu Północnoatlantyckim. I w końcu od dwóch dekad nasze bezpieczeństwo jest oparte na wspólnych sojuszniczych gwarancjach bezpieczeństwa. Ale czy powinny one być wzmocnione obecnością amerykańskich wojskowych w Polsce?

Uważam, że tak, ale w ograniczonej liczbie. Polski po prostu nie stać na stworzenie Amerykanom takich warunków służby, do jakich przywykli w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Holandii czy Włoszech. Wszędzie tam infrastruktura baz jest znacznie bardziej rozbudowana niż ta, do jakiej przywykliśmy w Polsce. U nas, pomimo widocznych przemian, nadal pokutują zaszłości z czasów Układu Warszawskiego. Weźmy pod uwagę np. bazy lotnicze. W Polsce zostały one utworzone z wykorzystaniem infrastruktury istniejących wcześniej pułków lotniczych. Nadal pomimo upływu lat i ponoszonych nakładów, znacząco odbiegają one od tego, co można spotkać w Niemczech, Holandii, Belgii, czy Grecji.

W zachodnich bazach lotniczych poza samolotami są zlokalizowane liczne obiekty wspomagające. Podczas prowadzonych przeze mnie jeszcze w latach 90-tych inspekcji baz lotniczych NATO w Europie, w każdej z nich znajdowały się dwa nieduże zakłady remontowe: silnika i płatowca. Skala prowadzonych tam remontów znacznie przekraczała to, co zwykły wykonywać polskie eskadry techniczne. Na Zachodzie w takich zakładach np. silnik był rozbierany do poziomu podzespołów (sprężarka, komora spalania, turbina itd.), co w polskich warunkach jest wykonywane tylko w WZL-4, jedynych zakładach remontowych silników na terytorium Polski. Gdzie jest zatem miejsce dla innych elementów wymienianego przez media 52 Skrzydła Myśliwskiego ze Spangdahlem? Przecież prasa donosi o możliwości przenosin około 30 samolotów (tj. całości eskadry samolotów z tej bazy)! Żeby uzmysłowić sobie skalę przedsięwzięcia, polscy doradcy prezydenta powinni udać się z wizytą do Niemiec, albo chociaż wejść na oficjalną stronę 52nd Fighter Wing. Podaje ona, że jest to jedyna w Europie eskadra do zwalczania obrony powietrznej nieprzyjaciela (Europe’s only Suppression of Enemy Air Defense (SEAD) fighter squadron). Chociażby z tego powodu wydaje się mało realne, aby skrzydło mogło zostać przebazowane do Polski – o gigantycznych kosztach rozbudowy istniejącej w Łasku infrastruktury w związku z ambitnymi deklaracjami polskich polityków o poniesieniu kosztów jej przygotowania nawet nie wspomnę.

Wspominane w prasie planowane przeniesienie dowództwa V Korpusu Armii USA z Kentucky do Polski jest stwierdzeniem na wyrost. Dowództwo to zostało reaktywowane w Forcie Knox w Kentucky w lipcu 2018 r. po siedmiu latach od jego wycofaniu z Wiesbaden w Niemczech, a następnie rozwiązaniu. Sztab korpusu liczy 635 żołnierzy, z których około 200 ma stanowić personel w planowanym dowództwie operacyjnym w Europie. Oszczędni Amerykanie ulokowali sztab korpusu w istniejącym obiekcie „Lt. Gen. Timothy J. Maude Complex”, który wcześniej służył jako siedziba innego dowództwa amerykańskiego i jest w stanie spełnić wymagania dla siedziby V Korpusu. Jego utworzenie nie jest rezultatem cudownych zabiegów polskiej dyplomacji, ale wynika z realizacji założeń Narodowej Strategii Bezpieczeństwa USA ogłoszonej w 2018 r.

Tak jak w przypadku innych formacji amerykańskich, wspomniany 200-osobowy personel dowództwa ma stacjonować w Europie na zasadzie rotacyjnej na 9-miesięcznych misjach. Nie jest wykluczone, że to właśnie dowództwo operacyjne zostanie ulokowane w Polsce.

Jednak znów trzeba pamiętać o konieczności znaczącej rozbudowy infrastruktury w Polsce tak, aby spełnić wymagania Amerykanów. Ponadto ostatnio gen. M. Różański podał cały szereg lokalizacji na terytorium Polski, w których miałyby być według wstępnych planów polskich polityków rozmieszczone dodatkowe jednostki amerykańskie. Póki co strona Polska mówi o 2 mld USD na zabezpieczenie niezbędnych inwestycji. Obawiam się, że w naszym przypadku trzeba będzie mówić o całkiem nowych inwestycjach i będzie to jedynie wstępny koszt, jaki Polska będzie musiała ponieść, aby urzeczywistnić ambicje polskich polityków.

Odnoszący się do powyższych kwestii artykuł w Dzienniku Gazecie Prawnej stawia pytanie: „… na ile decyzje Trumpa są podejmowane w ramach NATO, a na ile jednostronnie przez Waszyngton?” Odpowiedź na nie wydaje się być stosunkowo prosta: decyzje w ramach Sojuszu są podejmowane w Brukseli, a nie w Waszyngtonie, natomiast status obcych wojsk na terytorium innego państwa określa porozumienie tzw. NATO SOFA. Chęć zawarcia dwustronnego porozumienia Defence Cooperation Act (DCA) mającego regulować status wojsk amerykańskich na terytorium Polski wydaje się raczej potwierdzać moją tezę o dwustronnej inicjatywie USA i Polski. Uważam, że przed negocjacjami, a zwłaszcza podpisywaniem DCA polscy eksperci powinni dokładnie zapoznać się z analogicznymi porozumieniami zawartymi z USA przez innych sojuszników.

Tak więc stwierdzenia przedstawicieli polskich władz, że porozumienie z Amerykanami jest korzystne dla Polski uważam za przedwczesne i mające bardziej charakter polityczny niż merytoryczny. Jednocześnie takie oświadczenia istotnie ograniczają możliwości negocjacyjne polskiej delegacji, co w sposób oczywisty jest bardzo niekorzystne dla Polski.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

Skip to content