Konflikt na Bliskim Wschodzie, a śmierć Sulejmaniego

Konflikt na Bliskim Wschodzie, a śmierć Sulejmaniego

W piątek 3 stycznia 2020 r. na lotnisku w Bagdadzie zabity został generał Kasem Sulejmani. Był on dowódcą sił Qods – elitarnej jednostki wojskowej wchodzącej w skład Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (Sepah-e Pasdaran-e Enqelab-e Eslami). Wraz z generałem zginął Abu Mahdi Muhandis – wiceszef PMU (Popular Mobilization Forces), czyli sił skupiających szereg milicji wchodzących w skład armi irackiej. Sytuacja jest tym poważniejsza, że prezydent Trump otwarcie przyznał, że to on wydał rozkaz zabicia generała.

Na wstępie należy zaznaczyć, że obecne napięcie pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Iranem narastało przynajmniej od kilkunastu dni. Sądzę, że obecny kryzys rozpoczął się w piątek 27 grudnia, kiedy na iracką bazę wojskową w Kirkuku przeprowadzono atak rakietowy. W jego wyniku zginął jeden amerykański żołnierz, a czterech innych zostało rannych. Stany Zjednoczone odpowiedzialnością za ten atak obarczyły organizację Kata’ib Hezbollah (szyicką, proirańską organizację paramilitarną) i w odwecie zaatakowały pięć baz PMU. Wywołało to spore niezadowolenie ze strony Irakijczyków, czego skutkiem był atak na amerykańską ambasadę.

Oburzenie społeczeństwa wynikało po części z tego, że organizacja Kata’ib Hezbollah nie przyznała się do ataku. Poza tym należy ona do PMU i tym samym stanowi integralną część irackich sił zbrojnych. W rezultacie przez Bagdad (który podobnie jak cały kraj jest ostatnimi czasy silnie wstrząsany protestami o podłożu ekonomicznym) przeszedł marsz protestacyjny, który zakończył się atakiem na amerykańską ambasadę, do czego doszło 31 grudnia. Budynek został częściowo zniszczony, zaś Amerykanie w odpowiedzi przeprowadzili zamach na generała Sulejmaniego. Następstwem ich ataku było głosowanie parlamentu irackiego w sprawie opuszczenia Iraku przez amerykańskie wojska, zaś swoistym ukoronowaniem całego kryzysu był atak rakietowy przeprowadzony przez irańską Gwardię Strażników Rewolucji Islamskiej.

Kim był Generał Sulejmani?

Sulejmani urodził się w 1957 r. w prowincji Kerman. Ponieważ rodzina żyła w nędzy, młody Kasem szybko podjął pracę w mieście Kermanie, gdzie pracował m.in. na budowie. W działalność rewolucyjną włączył się w 1979 r., wstępując do tworzącego się wówczas Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Brał udział w wojnie iracko-irańskiej (1980-1988), gdzie przedzierał się za irackie linie obrony, organizując partyzantkę na tyłach wroga. Już wtedy został dostrzeżony przez przełożonych i szybko awansował. W 1991 r. wspierał powstanie szyitów w Iraku, które wybuchło za namową Amerykanów w trakcie ich interwencji w Kuwejcie (Amerykanie po uprzednich negocjacjach z rządem Saddama Husajna odmówili pomocy powstańcom, w wyniku czego reżim iracki stłumił powstanie w sposób bestialski). Iraccy szyici nigdy tego Amerykanom nie zapomnieli. W późniejszym okresie gen. Sulejmani działał na wschodzie Iranu, gdzie zwalczał kartele narkotykowe odpowiedzialne za przemyt z Afganistanu i Pakistanu. Za zgodą Teheranu wspierał również szyickie ruchy w Afganistanie, które ówcześnie Talibowie prześladowali. Zwierzchnikiem organizacji Qods (z perskiego Niru-ye Qods) – elitarnej jednostki wchodzącej w skład Gwardi Strażników Rewolucji Islamskiej został w roku 1997. Zastąpił na tym stanowisku Ahmada Wahidiego – niezwykle ważną osobistość i faktycznego twórcę wywiadu Islamskiej Republiki Iranu.

Będąc dowódcą tej jednostki, generał Sulejmani pomógł tworzyć szyickie milicje w Libanie, które później dały początek Hezbollahowi (z perskiego: Hezb-e Allah). Aktywnie współpracował również z Hamasem. Jednym z wyrazów tej współpracy jest fakt, że Niru-ye Qods organizują szkolenia i wspierają terrorystyczną działalność tych organizacji. Generał Sulejmani wielką rolę odegrał również podczas wojny domowej w Syrii. Dopóki do konfliktu nie włączyli się Rosjanie, reżim prezydenta Asada zdołał się utrzymać głównie dzięki wsparciu Iranu i pomocy generała Sulejmaniego. To on także miał przekonać Rosjan do udziału w wojnie syryjskiej po stronie władz w Damaszku. W ostatnim czasie generał Sulejmani odgrywał ważną rolę w walce z Państwem Islamskim. Brał udział m.in. w obronie Bagdadu w czerwcu 2014 r. Był także współodpowiedzialny za przygotowanie operacji, w wyniku której odbito Falludżę, a następnie Mosul z rąk ISIS. Nie jest wykluczone, że to on wpłynął na decyzję władz Autonomicznego Regionu Kurdystanu w Iraku, aby odwołać mające się tam odbyć referendum niepodległościowe.

Jest to zaledwie mały wycinek z działalności generała Sulejmaniego. Wynika z niego, że była to postać bardzo wpływowa, która odgrywała niemałą rolę w biegu wydarzeń na Bliskim Wschodzie. Równocześnie pewnym jest, że poprzez swoje działania w różnych regionach świata, nawiązał on szereg znajomości i kontaktów z różnymi organizacjami i grupami przestępczymi w Syrii, Iranie, Iraku, Libanie czy Afganistanie. Śmierć takiego człowieka niewątpliwie stanowi cios dla Iranu. Czy jednak jego zabójstwo wpłynie w sposób istotny na skuteczność działań tego kraju w regionie?

Ocena postaci Sulejmaniego

Jak przedstawiłem powyżej, była to ważna postać w irańskim aparacie państwowym. Na ogół przyznaje to większość komentatorów zagranicznych. Trwa jednak spór odnośnie tego, jak silna była pozycja generała Sulejmaniego. Interesujący pogląd w tej sprawie prezentuje Tomasz Rydelek – publicysta związany z Instytutem Spraw Zagranicznych Collegium Nobilium Opoliense, który na łamach swojego bloga Puls Lewantu twierdzi m.in.: Solejmani – zwłaszcza po wycofaniu się USA z Iraku w 2011 r. i rozpoczęciu wojny domowej w Syrii – stał się de facto drugą – po ajatollahu Chameneim – najbardziej wpływową postacią w Iranie, gdy szło o kreowanie polityki zagranicznej i wojskowej wobec całego regionu Bliskiego Wschodu.

Wśród jego osiągnięć wymienia się m.in. zaangażowanie w walce z ISIS, organizację PMU w Iraku i NDF (National Defence Forces) – prorządowych milicji w Syrii, a także jego charyzmę i sukcesy w polityce zagranicznej. Nieco inny pogląd na temat pozycji zabitego generała prezentuje natomiast Marcin Krzyżanowski – iranista i były konsul RP w Kabulu. W wywiadzie udzielonym dla portalu Onet.pl mówi: Niewątpliwie był jedną z najważniejszych osób w tamtejszym aparacie bezpieczeństwa. Zdążyłem już wyczytać u niektórych komentatorów, że był drugą osobą w państwie i prawą ręką przywódcy. Nie, nie był. Jego pozycja była w minionych miesiącach przeceniana przez zachodnie media, a dzisiaj ta piłeczka została napompowana do niebotycznych rozmiarów. Sulejmani był bardzo ważny, ale był tylko jedną z czołowych postaci. Kierował zagranicznymi operacjami Korpusu Strażników Rewolucji, miał więc bezpośredni dostęp do ajatollaha Chameneiego, natomiast nie był nawet głównym doradcą ds. bezpieczeństwa czy dowódcą całego Korpusu.

Łatwo w tym miejscu zauważyć różnicę na temat znaczenia generała Sulejmaniego. Panuje jednak zgoda w kwestii tego, że była to osobistość bardzo ważna, której rola w rozgrywającej się walce o wpływy na Bliskim Wschodzie była trudna do przecenienia. Skłaniałbym się jednak do poglądu Marcina Krzyżanowskiego. Postać zabitego generała z chwilą jego śmierci została wyolbrzymiona i stworzona przez zachodnie media niejako w celu podkreślenia doniosłości amerykańskiego „sukcesu”. Uważam jednak, że Stany Zjednoczone, decydując się na taki zamach, w ostateczności poważnie sobie zaszkodziły. W istocie przedstawienie śmierci generała jako wielki sukces operacji, która sparaliżuje działania irańskie w regionie okazało się błędem, który irańska propaganda zaraz podchwyciła i bardzo sprytnie wykorzystała do swoich celów, umacniając rządzę odwetu i czyniąc z zabitego dowódcy wielkiego męczennika, którego dzieło będą kontynuować jego ambitni następcy.

Przy okazji, zabijając także Abu Mahdiego Muhandisa – dowódcę PMU – Amerykanie zaatakowali organizację, która mimo swojego proirańskiego charakteru wchodzi w skład irackich sił zbrojnych. Skutkiem tego była uchwała parlamentu irackiego wzywająca USA do wycofania z Iraku swoich wojsk i sił NATO. Niewątpliwie śmierć gen. Sulejmaniego na jakiś czas wprowadzi zamęt w szeregach Irańczyków, jednak podobnie jak Marcin Krzyżanowski sądzę, że taktyka zabijania przywódców organizacji irańskich zapewne nie odniesie sukcesu, podobnie jak to miało miejsce w przypadku dowódców afgańskich talibów, gdzie w miejsce jednego zabitego wodza zaraz wchodził ktoś inny, zaś istniejące już organizacje dalej aktywnie działały. Tomasz Rydelek zauważył jednak, że charyzma, którą cieszył się generał Sulejmani wśród irackich szyitów i przedstawicieli innych ugrupowań, które Iran wspierał, będzie tym, czego może brakować następcy, który obejmie dowodzenie siłami Qods.

Czemu miało służyć zabicie generała Sulejmaniego?

Zapewne prezydent Trump uznał, że zabójstwo tak znamienitego generała przestraszy Irańczyków. Miał to być wyraźny sygnał, że Stany Zjednoczone nadal mogą wytyczać czerwone linie, za których przekroczenie będą bezwzględnie karać. Chodziło także o to, żeby pokazać, że Amerykanie potrafią bronić interesów własnych i swoich sojuszników. Ten ruch został przedstawiony jako polityczne zwycięstwo, które było tak bardzo Trumpowi potrzebne. Nie tylko dlatego, że ma on nadzieję ubiegać się o reelekcję w nadchodzących wyborach, ale także z tego względu, że USA potrzebowały sukcesu, który mógłby choć częściowo odbudować ich wizerunek i wiarygodność na arenie międzynarodowej. Zwłaszcza w oczach sojuszników, którzy po zdradzeniu Kurdów syryjskich i wydaniu ich na pastwę Turcji zrozumieli, że nie należy ufać amerykańskim zapewnieniom i deklaracjom. Ci sami sojusznicy USA z coraz większą rezerwą spoglądają na działania Waszyngtonu, a śledząc działania amerykańskiego prezydenta, pomału zaczynają szukać innych gwarantów swoich interesów i bezpieczeństwa.

Scenariusze na przyszłość

Pomimo napięcia w regionie i narastającej eskalacji nie przypuszczam, żeby miała wybuchnąć otwarta wojna pomiędzy krajami. Na pewno nie leży to w interesie ani USA, ani Iranu. Sytuacja rzeczywiście jest bardzo poważna, zwłaszcza po irańskim ataku rakietowym na bazy amerykańskie i natowskie w Al-Asad i lotnisku wojskowym w Erbilu. Mimo wszystko uważam za mało prawdopodobne, aby którakolwiek ze stron w sposób świadomy pierwsza rozpoczęła otwartą wojnę. Dlaczego? Stany Zjednoczone po doświadczeniach Iraku i Afganistanu nie mają ochoty wikłać się w kolejny konflikt, którego społeczeństwo nie chce i który byłby znacznie kosztowniejszy niż interwencje w Iraku i Afganistanie razem wzięte. Poza tym w razie niepowodzenia oznaczałoby to koniec mocarstwowości USA na Bliskim Wschodzie.

Z drugiej strony władze irańskie zdają sobie sprawę z tego, że wojna oznacza koniec reżimu. Mają również świadomość, że nie są w stanie jej wygrać, zaś gospodarka irańska i bez działań wojennych bardzo dotkliwie odczuwa sankcje Ameryki. Zamiast tego Iran woli prowadzić działania partyzanckie i podkopywać wpływ USA i ich sojuszników w regionie. Służy temu nie tylko prowadzenie wojen zastępczych w Syrii i Jemenie, ale także wspieranie szyickich oraz sunnickich antyamerykańskich ugrupowań terrorystycznych. W ten sposób Iran może skutecznie poszerzać swoje wpływy, osłabiać wizerunek USA oraz umacniać swoją pozycję kosztem Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników. Da się jednak wskazać pewne oznaki, z których będzie wynikać, że sytuacja naprawdę może przerodzić się w otwartą wojnę. Bez wątpienia byłaby to blokada cieśniny Ormuz. Jak zauważa Marcin Krzyżanowski: Byłaby to opcja nuklearna, po tym możliwa jest już tylko wojna. Amerykanie razem z sojusznikami będą zmuszeni ją odblokować. Będą musiały paść strzały a wtedy już będzie z górki. Od siebie dodam, że jest możliwa jeszcze inna opcja. Byłaby nią ewentualna blokada cieśniny Bab-al Mandab, której być może mogliby dokonać współpracujący z Iranem Huti. Taka blokada byłaby mniej problematyczna dla Iranu z tego względu, że oficjalnie to nie on by za nią odpowiadał.

Jednak za najbardziej prawdopodobny uważam taki scenariusz, że po eskalacji napięcia obie strony zaczną dążyć do załagodzenia sporów, żeby już z łagodniejszych pozycji zacząć nowe rozmowy. Wyrazem tego może być środowe wystąpienie prezydenta Trumpa, które zostało wygłoszone kilkanaście godzin po irańśkim ataku na bazy w Iraku. W mojej ocenie, prawdziwego punktu zapalnego należy szukać gdzie indziej. Obecnie bardzo poważnie wygląda sytuacja w samym Iraku. Od dłuższego czasu kraj ten jest wstrząsany społecznymi protestami. Ich genezę szerzej opisuje Tomasz Rydelek w publikacji pt. Anatomia Irackiej Rewolucji, którą serdecznie polecam.

Z kolei Witold Repetowicz w komentarzu nt. zabójstwa gen. Kasema Sulejmaniego na łamach portalu Defence24 podkreślił, że atak Amerykanów na jednostki PMU zupełnie zmieni relację pomiędzy Waszyngtonem i Bagdadem. Wydalenie żołnierzy amerykańskich z Iraku uderza w plany Trumpa i paradoksalnie znacznie przyczyni się do umocnienia wpływów Irańczyków w tym kraju. Niewykluczone, że w pewnym momencie sojusznicy USA w regionie stwierdzą, że Amerykanie nie są w stanie dłużej zapewnić im bezpieczeństwa, wobec czego – chcąc ograniczyć wpływy Iranu – należy podjąć współpracę z Rosją, a nie ze Stanami Zjednoczonymi, co jeszcze bardziej oslabi wizerunek tego kraju na arenie międzynarodowej. Naturalnie Amerykanie mogą nie zechcieć opuścić Iraku. Jeżeli jednak nie zrobią tego na wyraźne żądanie władz w Bagdadzie, to wówczas niewykluczone, że rozgorzeje walka partyzancka, a USA z kraju sojuszniczego na powrót staną się krajem okupującym. W przypadku skrajnym mogą zdecydować się na obalenie obecnego rządu Adela Abdel Mahdiego. Wówczas jednak zaryzykują wybuch wojny domowej w Iraku, a to w sposób naturalny wymusi na Ameryce wzmocnienie swojej obecności i wysłanie dodatkowych wojsk. Jak wtedy potoczą się wydarzenia? Trudno w tej chwili przewidzieć. Bardzo możliwe, że taka sytuacja doprowadzi do odrodzenia się Państwa Islamskiego, a co za tym idzie wzrośnie ryzyko zamachów w Europie i na nowo odżyje kwestia uchodźców. W bardzo trudnym położeniu znajdą się także Kurdowie, których sytuacja jest osobnym problemem.

Kwestia kurdyjska

Iracki Kurdystan posiada daleko idącą autonomię. Jest jednak silnie związany z rządem centralnym, który dzieli się z autonomią pieniędzmi pochodzącymi ze sprzedaży ropy naftowej. Pochodzi ona z terenów spornych w okolicach miasta Kirkuk. Należy w tym miejscu zaznaczyć, że gwarantem porozumienia finansowego w sprawie ropy jest Iran. W razie potencjalnego konfliktu z Bagdadem, rzad centralny może odciąć finansowanie autonomii, co w konsekwencji doprowadzi do problemów ekonomicznych i spotęgowania protestów, które od kilku miesięcy wstrząsają krajem. Kurdowie nie chcą wycofania amerykańskich żołnierzy. Wynika to z faktu, że wielu irackich parlamentarzystów domaga się zmian w konstytucji, których skutkiem miałaby być likwidacja Autonomicznego Regionu Kurdystanu w Iraku. Witold Repetowicz twierdzi: Nie można wykluczyć, że jeśli relacje USA z Bagdadem ulegną całkowitemu załamaniu to Amerykanie poprą ogłoszenie niepodległości przez iracki Kurdystan, a być może pomogą też w odzyskaniu tzw. „terenów spornych” czyli między innymi bogatego w ropę Kirkuku. Jeśli Kurdowie na to pójdą to może to się jednak okazać dla nich dość ryzykowne, gdyż znajdą się w izolacji, która szybko odbije się na ich kondycji ekonomicznej. W dłuższej perspektywie może to też oznaczać zależność Kurdystanu od Turcji, co negatywnie wpłynęłoby na sytuację Kurdów w innych częściach Kurdystanu.

Nie sądzę jednak, żeby Kurdowie zdecydowali się na taki krok, nawet gdyby USA wyraziły dla niego swoją aprobatę. Działalność Stanów Zjednoczonych w sprawie Kurdów w Syrii pokazała, że nie jest to wiarygodny sojusznik na którego można liczyć. Z przedstawionego tu obrazu wynika, jak bardzo skomplikowana jest sytuacja w Iraku. Jaki będzie dalszy rozwój wypadków w tym kraju? To pokażą najbliższe tygodnie.

Źródła:

Artykuł z komentarzem Witolda Repetowicza: https://www.defence24.pl/po-zabiciu-sulejmaniego-i-abu-mahdiego-przez-usa-irakowi-grozi-chaos-komentarz?fbclid=IwAR3CDROBP3dYRJdrT4o-dmz7Xnd-J-MBNpWT3mQZ3NmWoucCVAfP8SNpL6k#.Xg9v33ss8s4.facebook

Puls Lewantu: https://pulslewantu.wordpress.com/2020/01/04/solejmani-nie-zyje-co-teraz/?fbclid=IwAR0h5WDHd5tEMDUWmBL6rnjFPkffhMJPJDGCeGE8n5EoWKAFRhcp0Rawy68

Rozmowa z Marcinem Krzyżanowskim: https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/amerykanie-zabili-gen-sulejmaniego-marcin-krzyzanowski-o-reakcji-iranu/d93qy24?utm_source=www.facebook.com_viasg_wiadomosci&utm_medium=social&utm_campaign=leo_automatic&srcc=ucs&utm_v=2

Artykuł opublikowany na łamach Układu Sił: https://ukladsil.pl/p=2534&fbclid=IwAR2xMqxcl3s6VwCbvqwbVrJcpJAHqocz7sF5shLhW_jwbDDXHu30GESESHc

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

Skip to content