Polityka jagiellońska w XXI wieku
Jacek Bartosiak2021-05-20T20:41:53+02:00Właśnie mija 100 lat od podpisania traktatu pokojowego w Rydze, który zakończył naszą wojnę na Wschodzie z Rosją Sowiecką i ustalił stosunki w naszej części świata na kolejne 20 lat. Następnie, wraz z Teheranem, Jałtą i Poczdamem oraz końcem II wojny światowej, zamknął rozdział polityki jagiellońskiej państwa polskiego. Tak przynajmniej by się wydawało.
Polska wygrała wojnę, ale przegrała pokój. Tak można podsumować przebieg działań zbrojnych oraz negocjacji pokojowych. Zabrakło jeszcze jednej bitwy gdzieś pod Orszą czy Witebskiem w bramie smoleńskiej. Taka bitwa wypchnęłaby Rosję poza Dniepr i Dźwinę. Jednak nie było do tego wystarczających sił, zarówno politycznych, jak i wojskowych. Choć co do tego, czy tak było naprawdę, trwają wciąż rozważania, a materiały źródłowe nie dają jasnej odpowiedzi, co Józef Piłsudski (bo to on podejmował przecież decyzję) „czuł” jesienią 1920 i wiosną 1921 roku, jeśli chodzi o konkretny układ sił. To Piłsudski musiał rozważać argumenty, które miały zadecydować o wojnie i pokoju, i układzie geopolitycznym Europy Wschodniej. Podejmował je w oparciu o własne odczytanie sytuacji i układu sił, często intuicyjnie, bo jakże miałoby być inaczej. Znacznie łatwiej jest oceniać taką decyzję po stu latach, mając do dyspozycji zasoby archiwalne i przede wszystkim wiedzę, jak się historia potoczyła dalej. Odpowiedzialność spoczywa na konkretnym polityku, który musi podjąć decyzję w określonym czasie, bazując na własnej ocenie sytuacji. To trudne, dlatego polityka jest trudna.
Polska przegrała pokój, a sam Piłsudski był rozczarowany traktatem ryskim. Giedroyć twierdził nawet, że Piłsudski stał się po podpisaniu traktatu innym człowiekiem, zamkniętym na innych, niewierzącym w trwałość państwa polskiego. Czuł, że istnienie Polski jest tymczasowe, że nie zdołał zbudować nowej, korzystnej równowagi na pomoście bałtycko-czarnomorskim, która by usuwała trwale Rosję spoza systemu europejskiego poprzez budowę federacji państw odgradzających ją od Europy.
Z różnych powodów wojna nie przyniosła powstania federacji, pomimo wyprawy kijowskiej, prób ukraińskich wspieranych przez Polskę, świetnych zwycięstw żołnierza polskiego pod Warszawą i nad Niemnem. Społeczeństwo, zmęczone siedmioma latami nieprzerwanej wojny i ogromnymi zniszczeniami gospodarczymi i wojennymi, poprzez swoje krajowe siły polityczne nie poparło planu federacyjnego. Jednocześnie odmienność sporej części ludności na Kresach od koroniarzy nie dawała podstaw do forsowania budowy państwa jednolitego, ciągnącego się hen po Dźwinę i Dniepr. Przeważyły obawy przed słabą spójnością wewnętrzną tego tworu ze względu na czynniki narodowościowe. Piłsudski musiał się bić z myślami w tamtych dniach.
Stąd wziął się kompromis ryski, stanowiący tylko „pieredyszkę”, tymczasowy odpoczynek, który imperialna Rosja w tym wypadku w sowieckim wydaniu, wykorzystała do budowy potęgi. Pauza geopolityczna zdobyta wysiłkiem żołnierza polskiego zaczęła się kończyć u schyłku lat 30., a wyraźny koniec miała w dniu podpisania przez Ribbentropa i Mołotowa paktu kontynentalnego.
A potem Sowieci zrobili wszystko, by zabić ideę jagiellońską: eksterminacja ludności polskiej na Wschodzie, wywózki, niszczenie kultury i świata materialnego wyznaczanego kilkusetletnią obecnością za Niemnem i Bugiem. Granice pojałtańskie, wysiedlenia oraz porządki ideologiczne miały zlikwidować podstawy polskiej polityki na Wschodzie raz na zawsze.
PRL – państwo wasalne wobec Związku Sowieckiego – nie śmiał nawet rozmyślać o polskiej polityce wschodniej. Same Kresy jawiły się polskiej inteligencji niepodległościowej w PRL jako opowieść z dawnych czasów, trochę romantyczna, trochę dworkowa, a trochę nieprzystająca do realiów XX wieku. A na pewno sprawa jawiła się jako zamknięta przeszłość.
W latach 1989–1991 dokonał się cud. Imperium na Wschodzie upadło. Nie w wyniku wojny z naszym udziałem, ale wskutek wojny światowej między ZSRS a USA – a konkretnie przebiegu zimnej wojny i ukształtowanego w jej końcu układu sił między supermocarstwami, który złamał sowieckie imperium kontynentalne, uwalniając uwięzione w nim ludy i narody. Wówczas pobiegli po wolność niemal wszyscy – a na pewno wszystkie narody pomostu bałtycko-czarnomorskiego.
Realizując pomysł Mieroszewskiego i Giedroycia, nowa Polska uznała wszystkie nowe i niepodległe państwa na Wschodzie. Przez kolejne lata wierzyliśmy, że potęga Zachodu, jego instytucji i stylu życia oraz wartości, które były jakże inne niż te uosabiane przez imperium rosyjskie, „zrobią” za nas politykę wschodnią, która niezmiennie od kilkuset lat sprowadzała się do bardzo prostego celu: zapobiec rosyjskiej możliwości gry o równowagę w politycznym systemie europejskim, co skutkuje zazwyczaj obezwładnieniem sprawczości i samostanowienia rozwojowego Polski i pozostałych krajów regionu.
Z perspektywy 2021 roku należy sobie jasno powiedzieć: to był błąd.
Brak własnych wpływów biznesowych, kapitałowych, gospodarczych, relacyjnych, kulturowych, agenturalnych i wojskowych, niezależnie jakie porządki panują i jaki ustrój obowiązuje, zamknął Wschód na efektywne oddziaływanie państwa polskiego. Podczas kryzysu białoruskiego latem 2020 roku pokazało się, że jesteśmy przedmiotem polityki w regionie, a nie podmiotem organizującym. W grze politycznej o swoje miejsce w systemie międzynarodowym nie potrzebują nas ani Ukraińcy, ani Białorusini, realizujący swoje działania przez Niemców, Francję lub instytucje Unii Europejskiej, albo też zmuszeni dogadywać się z Rosjanami. Tak robili też Bałtowie, choć nieco się to zmienia w ostatnich latach, od kiedy się połapali, że w obliczu presji Rosji w sumie jedyną realną siłą lądową od pierwszego dnia wojny w regionie są wojska lądowe Rzeczypospolitej. Zaczęli się więc z nami liczyć, choć my niewystarczająco to wykorzystujemy.
Ta nasza strategiczna powściągliwość wynikała ze złego zrozumienia napięcia między polityką piastowską a jagiellońską oraz była skutkiem wyraźnego niezrozumienia, na czym polegają współcześnie wpływy i instrumenty nacisku na politykę innego państwa, tak by tymi instrumentami obsługiwać własne interesy.
Polityka jagiellońska bowiem uzupełnia politykę piastowską, a nie stanowi dla niej alternatywy rozłącznej. Nie ma jednej bez drugiej i na odwrót. W tej konstatacji zawiera się przekleństwo położenia państwa polskiego, które ma tradycyjnie zbyt słaby potencjał populacyjny i gospodarczy, by przetrwać z własną „sprawczością” przy Rosji i Niemcach, gdy oba te podmioty są potężne i dobrze rządzone.
Konsolidacja gospodarcza, rozwój, budowa infrastruktury i dbanie o kształtowanie wewnętrznej i zewnętrznej struktury przepływów strategicznych, tak by służyły Polsce, poprzez „piastowskie” podłączenie do strefy gospodarczej ukierunkowanej na Atlantyk musi być uzupełnione polityką jagiellońską, polegającą na ukształtowaniu przyjaznej państwu polskiemu przestrzeni na Wschodzie, z której nie będą pojawiały się zagrożenia dla „piastowskiej” konsolidacji. Optymalnie przestrzeń ta powinna być korzystnie ukształtowana geopolitycznie, współpracując z nami na przykład w kształtowaniu przepływów strategicznych. Wtedy będzie nawet dodawała siły potędze Polski.
Polityka jagiellońska jawiła się jako imperialna, bo odnosiła się na poziomie podświadomości do ziemi, terytoriów, dawniej kolonizowanych przez Koronę Polską, gdzie Polacy dominowali, jeśli chodzi o własność i majątek. Dlatego polityka ta kojarzyła się z dominacją imperialną i pomimo naszych słodkich wyobrażeń z często złym traktowaniem ludności ukraińskiej czy białoruskiej.
Takie postrzeganie i projektowanie tej wizji na przykład poprzez krytykę postulatu polityki jagiellońskiej w XXI wieku wynika z nierozumienia uwarunkowań strategii w XXI stuleciu.
Dawniej głównym źródłem siły, a zatem wpływów i powiązań, na których bazuje polityka, była ziemia i kapitał wynikający z pracy ziemi, z własności ziemi. A zatem z terytoriów, które dają podatki, płody, surowce, kapitał i rekruta. Im więcej rekruta, tym lepiej, bo jego liczba też przecież miała znaczenie. W tym okresie ukształtowały się mapy mentalne dawnej Rzeczypospolitej i dawne jej Kresy oraz kultura kresowa, którą wspominamy z sentymentem, przeglądając stare albumy. Z tego rozumienia źródła potęgi wynikały oczywiście konflikty etniczne, wojny domowe, w tym ludobójstwo. Mamy też sobie sporo do zarzucenia, by wspomnieć na przykład represje polityczne wobec mniejszości ukraińskiej we wschodnich województwach czy swego czasu nienależyte potraktowanie Kozaków.
W międzyczasie dokonała się rewolucja przemysłowa, która na Kresy raczej nie zawitała aż do XX wieku, a tymczasem gdzie indziej zmieniła istotnie źródła potęgi. Ogromne znaczenie zaczęły mieć przepływy strategiczne. Wciąż ogromne znaczenie miały przemarsze i pochody wojska, ale zaczął znaczyć ruch ludzi pociągami, samochodami, samolotami, ruch towarów, surowców, energii, kapitału, technologii, wiedzy i danych. Zaczął się tworzyć zmienny i płynny system sił, które zorganizowane przez państwo decydowały o wpływach, instrumentach nacisku i kształtowaniu relacji z korzyścią dla siebie i swojej potęgi. W tym wyrażała się sprawczość w sensie nowoczesnym. To przepływy strategiczne stanowią szachownicę gry międzynarodowej. Oczywiście wciąż są ważne miejsca w regionie, jak Małaszewicze, węzeł komunikacyjny Baranowicze czy port w Gdańsku, ale one wynikają z korytarzy przepływów strategicznych, które generują relatywne zmiany potęgi.
Kształtowanie przestrzeni na Wschodzie z korzyścią dla interesów państwa polskiego w ramach polityki jagiellońskiej można osiągnąć poprzez kwestie kapitałowe, regulacyjne, biznesowe, generujące dźwignie nacisku politycznego, z którymi trzeba się liczyć w codziennej polityce. Ale do tego trzeba być i działać „w zwarciu” na Wschodzie, a nie zasłaniać się pozorną „wyższością moralną”, która tylko irytuje właściwie wszystkich poza nami.
Na to nakłada się też trwająca rewolucja informacyjna. Obróbka i przesył informacji stają się zarówno towarem, jak i bronią w walce o percepcję i o budowę potęgi sprawczości. To nasilające się zjawisko jeszcze bardziej odrywa nas od jakiegokolwiek rewizjonizmu terytorialnego, jednocześnie wzmacniając istotę kontroli zasad, na jakich odbywają się przepływy strategiczne.
To determinuje konieczność budowania wpływów na Wschodzie, by polityka tam uprawiana była przyjazna konsolidacji piastowskiej, która musi z kolei uporać się z nie lada wyzwaniem, jakim jest radzenie sobie z rozwojem zależnym, by dokonać konwergencji z zachodnią Europą. Nowoczesna polityka jagiellońska wynika z potrzeby konsolidacji piastowskiej, a jest z kolei możliwa do skutecznego poprowadzenia, jeśli obszar konsolidacji piastowskiej daje jej do tego środki, co buduje wpływy na Wschodzie w ramach złożonej szachownicy przepływów strategicznych.
Zatem polityka jagiellońska na Wschodzie ma kształtować otoczenie geopolityczne państwa polskiego, bez którego po prostu nie ma polityki piastowskiej. To jest natomiast zupełnie coś innego niż roszczenia terytorialne czy sentymentalne pogawędki o Wilnie czy Lwowie lub wywyższanie się Polaków wobec innych narodów pomostu.
Polityka jagiellońska XXI wieku wyraża się w biznesie, penetracji kapitałowej, ekspansji banków, sprawczości w kwestii regulacji określających te przepływy, w wiązaniu ludności ze Wschodu z polskim obszarem gospodarczym, w korzystnym ruchu przygranicznym, w imporcie podaży pracy ze Wschodu, rewersach rurociągów, przesyłach energii, korzystaniu z korytarzy transportowych, dzierżawy portów w Gdańsku, Kłajpedzie, Odessie. Wreszcie – we współpracy wojskowej w ramach systemów antydostępowych, by stępić „sprawczość” rosyjską,
To współzależność buduje politykę jagiellońską. Przyglądanie się z odległości jej nie buduje, a wręcz podmywa możliwości konsolidacji piastowskiej. Zwłaszcza gdy ład bezpieczeństwa na Wschodzie pęka wraz z ustaniem pauzy geopolitycznej, co się powtarza cyklicznie. I źle wróży Polsce, która od 30 lat stara się odbudować materialnie.
Tekst pierwotnie opublikowany na stronie Strategy & Future
Comments (6)
Polityka wschodnia Polski musi dotyczyć całego pasa państw graniczących i zagrożonych przez Rosję – od Norwegii do Turcji i Gruzji. To rzecz dużo szersza – politycznie, gospodarczo, militarnie – niż objęta doktryną Mieroszewskiego-Giedrycia [ULB]. To dużo większy zakres – niż polityka jagiellońska. Świat się „skurczył” przez dużo dalszy zasięg powiązań – także w Europie – więc i zakres polityki Polski musi być dużo szerszy. Generalnie: chodzi o zbudowanie bloku państw ze wspólnym interesem -nie tylko wobec powstrzymywania Kremla – ale także jako osobny konstrukt polityczno-ekonomiczny – powstrzymujący dominację Berlina [czy szerzej: jądra karolińskiego]. Ten konstrukt musi wychodzić poza zakres NATO i być niezależny od NATO i od USA – i tak samo wychodzić poza konstrukt UE – i być od niej niezależnym. A Polska musi stać się najpierw silnym graczem o własnym i tylko własnym sterowaniu [niezależnym od obcych stolic, także – czy zwłaszcza – względem Waszyngtonu] – i dopiero wtedy będziemy liczyli się jako PODMIOT i GRACZ w tym konstrukcie Wschodniej Flanki – de facto w Wielkiej Strefie Zgniotu. Dopiero w ramach takiego aliansu Polska będzie miała odpowiedni potencjał do rozproszenia i kolektywnego rozproszenia parcia militarnego Kremla – oraz do powstrzymania polityczno-ekonomiczno-finansowej presji Berlina [jądra karolińskiego].
Kontynuując: ewentualnym krytykom zarzucającym „rozbijanie UE” czy „rozbijanie NATO” od razu odpowiem: ten konstrukt ma być narzędziem nacisku do strukturalnego przeorganizowania i UE i NATO – dla lepszej obsługi państw Wielkiej Wschodniej Strefy Zgniotu. Traktując państwa spoza UE, czy spoza NATO – jako mające do dyspozycji „podmiot pośredni” je wspierający. De facto – ma to być konstrukt inkluzywny i rozszerzający członkostwo długofalowo – czy do UE – czy do NATO. Oczywiście – do UE i NATO w nowej postaci – już PO przekonstruowaniu do obsługi interesów Wschodniej Strefy Zgniotu. Dobrym przykładem [i moim zdaniem „jądrem krystalizacji” dla budowy wyżej proponowanego szerokiego konstruktu] jest NORDEFCO – złożone z państw NATO i spoza NATO, państw UE i spoza UE.
Bardzo inteligientna analiza i chyba zarys propozycji co nalezaloby zrobic zeby Polska zaczela sie liczyc jako zauwazalny aktor na Wschodzie. Zwroce tylko uwage na jeden aspekt proponowanych waznych kierunkow ktorymi powinna sie zajac Strategy &Future: ref: „w imporcie podaży pracy ze Wschodu”
Trzeba pilnie ustanwic strategie dot. pracownikow/sily roboczej/studentow z Ukrainy i z Bialorusi zatrudnionych w Polsce. Mamy ok 1,5 miliona Ukraincow ikilkanascie tys.Bialorusinow przebywajacych w Polsce na roznym statusie tymczasowego pobytu.
Trzeba ich jak najszybciej asymilowac zeby zabezpiczyc rynek pracy jak i zapobiec zapasci demograficznej w Polsce.
1.Nalezy otwierac dla nich masowe bezplatne albo nisko oplacane Kursy jezyka polskiego (tak jak to robia Niemcy czy Francuzi w stosunku do swoich immigrantow).
2. Trzeba ulatwic i przyspieszyc tryb przyznawania obywatelstwa Polskiego tym kwalifikujacym sie pracwnikom i ich rodzinom.(obecny tryb jest przewlekly i zbyt zbiurokratyzowany.)
Jesli tego nie zrobimy grozi nam odplyw tej sily roboczej do Niemiec, Francji czy innych gospodarek Europejskich (proces ten juz sie rozpoczal w przypadku Niemiec) a Polska straci szanse na powstrzymanie chociazby czesciowe procesu zapasci demograficznej.
Polska zajmuje kluczowy dla kontroli kontynentalnej styk Rimlandu i Heartlandu Eurazji. Od lipca 1020 [Deauvelle] Kreml, Berlin i Paryż dążą do zbudowania supermocarstwa Lizbona-Władywostok – WŁASNEGO supermocarstwa – początkowo pod maseczka realizacji amerykańskiej „Strategicznej Wizji” Brzezińskiego, ogłoszonej oficjalnie w 2011, a realizowanej przynajmniej od 17 IX 2009. W czasie „resetu” – począwszy od ZAPAD 2009 i terrorystycznej presji ćwiczeń atomowego ataku na Warszawę – Kreml dążył do spacyfikowania Polski i ustanowienia kontroli, natomiast nasi ówcześni sternicy w Warszawie starali się samobójczo poddać…Berlinowi – którego cele w istocie pokrywały się z Kremlem co do poziomu geostrategicznego i długofalowego. Dopiero uświadomienie sobie w Waszyngtonie [po upokorzeniu w Syrii], że Kreml z Berlinem i Paryżem bynajmniej nie realizują amerykańskiego planu „Strategicznej Wizji”, ale na „własny rachunek” montują KONKURENCYJNE i co gorsza SILNIEJSZE supermocarstwo – to przyniosło koniec resetu na jesieni 2013, Majdan – i oderwanie najpierw Ukrainy [darowanej w ramach „resetu” Kremlowi po przedrukowanych wyborach w lutym 2010] – a potem oderwanie Polski [z wpływów i Kremla i Berlina] – Polski dotychczas ubezwłasnowolnionej przez kompradorów po 10.04.2010. Pozycja geostrategiczna Polski – jako bufora uniemożliwiającego budowę supermocarstwa Lizbona-Władywostok – jest JEDYNYM powodem dla stacjonowania sił USA w Polsce [szerzej – na Flance stanowiącej z punktu widzenia Waszyngtonu szeroki „kordon sanitarny” od Arktyki po Morze Czarne i nawet Morze Śródziemne]. Nasi obecni sternicy tego nie rozumieją – i dlatego sądzą, że trzeba opłacać pobyt sił USA różnymi koncesjami, ustępstwami, preferencyjnymi zakupami sprzętu itd. Nie mówiąc o przemilczaniu otwarcie antypolskich aktów USA – jak zdrada 17 IX 2009, pozostawienie Polski po 10.04.2010, czy wreszcie 447 podpisany w Waszyngtonie 9.05.2018 – dokładnie w momencie blatowania antypolskiego sojuszu Putin-Netanjahu na Placu Czerwonym w Moskwie. Tymczasem możemy prowadzić swoją politykę całkowicie na siebie – bez patrzenia na Waszyngton – – kierując się wyłącznie własnym interesem narodowym i racja stanu – więcej – możemy żądać od Waszyngtonu koncesji, donacji, preferencyjnego traktowania – także jako „punkt wejścia” amerykańskich interesów do UE – co jest zasadniczo istotne dla USA po Brexicie. Zakupy sprzętu amerykańskiego – z kodami kontroli Wuja Sama [w przypadku F-35A smycz kontroli jest sieciowa „on-line” – co wiadomo oficjalnie po proteście Norwegów] są samobójcze dla naszego interesu narodowego, ponieważ w razie dogadania się Waszyngtonu z Kremlem przeciw Pekinowi – nasze najważniejsze aktywa bojowe zostaną wyłączone z Waszyngtonu. W ostatnim okresie [sprawa fregat „Miecznik” – najwyraźniej nie na ciasny i saturacyjny Bałtyk – a wg „zobowiązań sojuszniczych” podnoszonych przez P.Solocha z BBN – najwyraźniej na Morze Południowochińskie przeciw Chinom] – nasi sternicy wychodzą z bezmyślnym ślepym wspieraniem USA przeciw Chinom – całkowicie poświęcając polską racje stanu i interes narodowy. Bo wejście w konflikt, nawet kinetyczną wojnę z Chinami – to samobójstwo dla Polski. Zwłaszcza, że USA słabną, a Chiny wzrastają – i to z nowym impulsem po „sprawdzam” COVID-19. 20 grudnia 2012 – w samym szczycie „resetu” i demontażu Polski – Chiny zawarły ratujący nas strategiczny traktat o współpracy – i zaliczając Polskę do jednego z 7 państw o strategicznym znaczeniu dla Chin. Gdyż Pekin jeszcze bardziej, niż Waszyngton, nie chce powstania konkurencyjnego supermocarstwa Lizbona-Władywostok. Chiny wesprą Polskę w każdy sposób i za każdą cenę, by się utrzymały jako niezależny bufor odgradzający Kreml od Berlina – wymaga to jednak przejścia w Warszawie do polityki suwerennej – opartej o balans Waszyngtonu i Pekinu – czyli WYKORZYSTANIA w istocie obu supermocarstw do powstrzymania presji Kremla i Berlina [z doczepionym Paryżem]. Ani Waszyngton ani Pekin nie wesprą Polski z „przyjaźni” – ale wyłącznie z tytułu ochrony własnych interesów i gardłowej geostrategicznej racji stanu. Czas to sobie uświadomić. Co więcej – nawet jeżeli Polska nie zostanie sprzedana w nowej Jałcie Kremlowi przez USA [za deal przeciw Chinom] – to i tak nieuchronne jest wyjście sił USA z Europy na Pacyfik. I dokładnie na ten moment czeka Kreml – a wtedy z założenia sił USA i amerykańskiego wsparcia nie będzie. Do tego momentu Kreml [wspomagany przez V Kolumnę Berlina i Paryża] będzie prowadził rozmytą „wszechwojnę” podprogową przeciw Polsce [i krajom Flanki – tej NATO i tej spoza NATO]. Natomiast po wyjściu sił USA z Europy – Kreml postawi na wszystkie atuty – z militarnym na czele. I na TEN MOMENT KRYTYCZNY musimy być przygotowani – z odpowiednio uszykowanym WP na czele – do utrzymania się w strategicznej skoncentrowanej saturacyjnej obronie. Co więcej – rozwijanie sojuszu i interoperacyjności z siłami USA z definicji w tej sytuacji nie ma żadnego uzasadnienia – ponieważ tych sił USA w Europie już nie będzie. Stąd – owszem sojusz z USA – ale tylko tymczasowo i pomostowo – do czasu uzyskania SUWERENNEJ STRATEGICZNEJ ASYMETRYCZNEJ OBRONY Polski przez WP – oraz do czasu zbudowania DOCELOWEGO STRATEGICZNGO sojuszu – sojuszu REGIONALNEGO z państwami Flanki – zagrożonymi przez Kreml – i mającego tożsamy interes bezpieczeństwa z Polską. Co do Chin – jeżeli Polska w trybie PILNYM nie pozyska NATO Nuclear Sharing – należy pozyskać własne głowice od Pekinu [zainteresowanego żywotnie i priorytetowo w utrzymaniu się Polski jako geostrategicznego bufora – bo uniemożliwiającego budowę supermocarstwa Lizbona-Władywostok] – najlepiej via Pakistan – który wiadomych ograniczeń nie podpisał. Drugi absolutnie niezbędny Program Modernizacji Technicznej – którego dotąd nie ma – a który powinien pochłonąć przynajmniej 50% budżetu PMT – to budowa suwerennej, saturacyjnej, sieciocentrycznej całokrajowej A2/AD Tarczy i Miecza Polski – w oparciu o sieciocentryczne złączenie wszystkich domen w jedną [„każdy nosiciel – każdy efektor – każdy sensor”] zarządzaną real-time przez suwerenny kompleks C5ISR/EW. Z pełną ucieczką do przodu – z dronizacją, automatyzacją i autonomizacją działań [co podnosi efektywnośc i poprzeczkę działań – kalkulowanych wyłącznie wg koszt/efekt], z efektorami precyzyjnymi [pozahoryzotalnymi, sieciocentrycznymi/ „fire-and-forget”] – rojami dronów, ogólnie – z pełnym postawieniem na RMA. W tym z budowa kompleksu produkcyjnego high-tech – i odcięciem kuponów skoku technologicznego w produktach i usługach [np. w IT] podwójnego zastosowania – dla realnego przebicia pułapki średniego rozwoju. Co do Chin – w krokowe długofalowej strategii Pekinu jest jasne, że nie staną się hegemonem świata – dopóki nie staną się hegemonem Azji. Indie – odgrodzone Himalajami – nie stanowią problemu – natomiast ambitna i supermocarstwowa [militarnie] Rosja – TAK. Taktyczny sojusz i „przyjaźń” Pekin-Kreml dla wykorzystania Kremla jako darmowego leninowskiego „pożytecznego idioty” przeciw porządkowi USA – ma charakter TYMCZASOWY. Tak samo przyciąganie Berlina do Pekinu [marchewką otwartego rynku chińskiego] – ma charakter odciągający tymczasowo od USA. Bo docelowo- na poziomie strategicznym – UE pod hegemonią Berlina to śmiertelny wróg ekonomiczny Pekinu, zaś Kreml – to rywal Pekinu w grze o sumie zerowej – o hegemonię w Azji. W momencie, gdy Kreml zostanie już wykorzystany jako darmowy taran na porządek Bretton Woods – „przyjaźń” Pekinu do Kremla zostanie zamieniona w żądanie zwrotu 1,6 mln km2 „ziem rdzennie chińskich pod tymczasową administracją rosyjską” – jak to uczą się w szkołach wszystkie dzieci w Chinach – po Ussuri 1969. Zresztą – te 1,6 mln km2 to jedynie pretekst do zagarnięcia [pod hasłem „Azja dla Azjatów – z Chińską Armią Ludowo-Wyzwoleńczą jako wyzwolicielem ludów Syberii] – zagarnięcia całej Syberii i Arktyki [geostrategicznej Strefy Seversky’ego]. Wtedy Chiny zostaną tak wzmocnione i zajmą taką pozycję przewagi gesotrategicznej względem USA – że Waszyngton abdykuje bez walki – czyli nastąpi klasyczne zwycięstwo bez wojny wg „Sztuki Wojny” Sun Tzy. W tym sensie brak wykorzystania wsparcia Pekinu dla utrzymania się Polski – jest błędem marnowania SWOT na poziomie strategicznym, zaś wchodzenie w konflikt z Chinami [i to kosztem obrony Polski – tu na naszym terenie]- jest samobójstwem. Podstawą jest balans REALNY i wykorzystanie wszelkiego wsparcia Pekinu i Waszyngtonu przeciw Kremlowi, Berlinowi i Paryżowi. Oraz zbudowanie silnego priorytetowego sojuszu regionalnego szeroko rozumianej Flanki [graczy NATO i spoza NATO] – który będzie jedynym sojuszem realnym [i zdeterminowanym do działania wspólnym interesem bezpieczeństwa]. Sojuszu politycznego, ekonomicznego i militarnego. Co oznacza, ze interoperacyjność powinniśmy budować nie z USA – a z sojuszem Flanki – a zakupy TECHNOLOGII wojskowych dla suwerennej produkcji i rozwoju – od Korei Płd i Japonii, od koncernów europejskich [zwłaszcza tych z Flanki], najlepiej rozwijając je wspólnie z sojuszem Flanki – jako bytu niezależnego od USA – a jedynie wykorzystującego USA – DOPÓKI USA realnie wspierają Flankę.
Errata – nie: „Od lipca 1020 [Deauvelle]” – winno być: „Od lipca 2010 [Deauvelle]”
Errata2: nie: „i to kosztem obrony Polski – tu na naszym terenie” – a winno być: „i to kosztem obrony Polski – która winna być skoncentrowana w siłach i środkach WYŁĄCZNIE na naszym terenie”. MON właśnie zapowiedział wydanie na „duże okręty” [z fregatami na czele – ewidentnie na Morze Południowochińskie] ok. 60 mld zł. Oprócz wejścia Polski na stopę ;de facto] wojenną z chinami – co jest samobójstwem geostrategicznym – oznaczałoby to poważne uszczuplenie strategicznej obrony Polski. Tylko jeden przykład – za 60 mld złotych WB, Spartaqs, PIAP, PCO, Mesko, RADWAR i inne firmy high-tech w Polsce – są w stanie zbudować system sieciocentrycznej kontroli [z elementami AI koniecznymi przy wysuniętych autonomicznych działaniach] – dla rojów dronów bojowych -, które , jak Kreml przyznaje są najskuteczniejszym środkiem zarówno powstrzymywania mas pancerno-zmechanizowanych, jak i narzędziem przełamywania rosyjskich bastionów A2/AD – i głębokiej penetracji i rolowania podstawy operacyjnej Armii czerwonej – jak i infrastruktury krytycznej – nawet głębszego zaplecza [przynajmniej europejskiej części FR]. Mamy efektory Piorun , zdolne do zapewnienia ochrony plot dla rojów dronów [i dla wywalczenia przewagi powietrznej na każdym pułapie – to kwestia pułapu dronów-nosicieli] mamy rozwijane kppanc Pirat i Moskit – budowa dronów wszelkich klas o takim udźwigu tez nie jest problemem, tak samo zbudowanie systemu kontroli. Wraz z amunicją krążącą [choćby Warmate 1/2] – możliwe jest [przy produkcji masowej] wystawienie 100 rojów po 100 dronów z amunicją krążącą, z dronami systemu C5ISR/EW. Zdolne do powstrzymania KAŻDEGO natarcia pełnoskalowego Armii Czerwonej – zapewnienia pełnego panowania w powietrzu nie tylko nad Polską, ale i w strefach buforowych, wreszcie jako wysunięte sensory i pozycjonowanie w ramach C5ISR. Te DYNAMICZNE operacyjne, mobilne strefy A2/AD – mogą działać także z rozproszenia – zapewniając np. ochronę infrastruktury krytycznej Polski – także na niższych szczeblach „podprogowych” drabiny eskalacyjnej. Decyduje mobilność, natychmiastowa dyspozycyjność, spięcie sieciocentryczne dające skok systemowy świadomości sytuacyjnej i skok koordynacji obszarowej i „produktywności” działań – oraz użycie skalowalnych efektorów precyzyjnych – umożliwiających dokładne skalowanie działań – dokładnie względem przeciwnika [unikając strat ubocznych]. Niestety – nasza generalicja, MON, IU, SG – chcą dalej wojować wg strategii i taktyki wpojonej 50 lat temu w szczycie zimnej wojny, kupując jedynie nowy sprzęt [nowe czołgi, samoloty, okręty – załogowe kombajny o niskim dopuszczalnym ryzyku misji -] w ramach oddzielnych sił zbrojnych rozwijanych „każdy sobie”. Powoduje to tylko ekstensywny wzrost kadr – zwiększając bezwładność i czas reakcji/działań WP jako całości. Powoduje też strukturalny niekorzystny stosunek nakładów kadrowych do nakładów na modernizację techniczną. A właśnie systemowej, połączonej sieciocentrycznie modernizacji technicznej i ucieczki do przodu w budowę jednej „wszechdomeny” RMA – potrzebujemy do uzyskania strategicznej suwerennej obrony Polski. I to za kwotę mniejszą niż 524 mld zł przewidziane na modernizacje WP do 2035. Obecny PMT nawet nie próbuje uzyskać strategicznej suwerennej obrony Polski przez WP – tworzy jedynie armię marionetkowa starego wzoru – do zadaniowania przez Waszyngton wg przywiezionego nam w teczce i nakazanego PMT2013 – dla realizacji interesów USA – naszym kosztem i ryzykiem – przy jednoczesnej utracie kierunku na budowę saturacyjnej suwerennej obrony strategicznej Polski. Drobne korekty PMT po SPO 2017 – nie zmieniają strukturalnej i systemowej zasadniczej wadliwości dotychczas realizowanego PMT – w mojej opinii do całkowitej zasadniczej zmiany. Jak i przejścia od polityki typu „Zakupy zewnętrzne i offset z 5% lub bez offsetu” – do polityki „Tylko zakup technologii high-tech” i samodzielnego rozwijania całych łańcuchów wartości produktowych wysokiej marży – w tym podwójnego zastosowania [jako realny środek przebicia pułapki średniego rozwoju].