Protesty wyborcze a zaufanie
Polska jest krajem o niskim, a niektórzy mówią bardzo niskim poziomie kapitału społecznego. Zdaniem wielu badaczy stanowi to wręcz barierę rozwojową kraju. Wskazują oni, iż bez podniesienia poziomu kapitału społecznego trudno będzie o zdolności kooperacyjne, budowę sieci współpracy i podejmowanie większych wyzwań rozwojowych. Jednym z czynników budujących ów kapitał – obok uczestnictwa i aktywności w organizacjach oraz zaufania interpersonalnego – jest zaufanie do instytucji. Jest ono w Polsce niskie, a wiele działań zamiast powoli budować to zaufanie niszczy nawet skromne obecnie jego zasoby.
Przykładem takiego nieodpowiedzialnego działania są niektóre protesty wyborcze zgłoszone po wyborach do Senatu z 13 październik br. Nie chodzi o to, że same protesty wyborcze są szkodliwe. Wręcz przeciwnie. Możliwość wnoszenia protestów wyborczych i rozstrzyganie ich przez bezstronnego, neutralnego, cieszącego się zaufaniem arbitra jest właśnie jednym z elementów, które mogą budować zaufanie do wyborów jako jednej z podstawowych instytucji demokracji. Dlaczego więc te, o których najbardziej głośno, te złożone przez Prawo i Sprawiedliwość trzeba uznać za negatywnie wpływające na zaufanie.
Po pierwsze chodzi o przedstawianą argumentację. Autorzy protestów twierdzą, że było dużo głosów nieważnych i część z nich powinna być uznana za ważne i przy ponownym liczeniu głosów przyznana kandydatowi, który przegrał i który reprezentował PiS. Nawet pobieżne przyjrzenie się faktom, każe zdystansować się od takich argumentów. W tegorocznych wyborach mimo znacznie wyższej frekwencji odsetek głosów nieważnych był w kwestionowanych okręgach wyborczych niższy niż cztery lata temu (cztery okręgi) lub taki sam. Wśród nieważnych głosów przeważająca część to karty do głosowania bez wskazania kandydata. Tych głosów nijak kwestionować. Głosującemu nie pasował żaden kandydat i oddał czystą kartę. Około ¼ nieważnych głosów to karty gdzie wskazano dwóch lub więcej kandydatów. Kwestionowanie wyników z powodu tych kart także jest dziwne. W pięciu na 6 okręgów z protestami Prawa i Sprawiedliwość, przewaga głosów zwycięskiego kandydata nad drugim jest większa od liczby tego typu nieważnych głosów. Trudno się więc oprzeć wrażeniu, że autorzy protestów opierają swoją nadzieję na zmianę wyniku lub powtórzenie głosowania nie tyle na faktach co na adresacie protestów.
Po drugie, pięć lat temu po wyborach samorządowych PiS także podniósł larum z powodu znacznej liczby głosów nieważnych w wyborach do sejmików województw. Było ich rzeczywiście dużo, ale w zasadzie w takiej samej skali jak w poprzednich elekcjach do samorządowych województw. Było dużo protestów. Sądy je rozpatrzyły i nie zakwestionowały wyników. Efektem były jednak istotne zmiany w Kodeksie wyborczym.
Zmieniono administrację wyborczą, wprowadzono przezroczyste urny itp. I co? Mimo tych zmian znowu kwestionuje się wynik wyborów. Podważa się zaufanie do dopiero co ukształtowanej przez siebie instytucji administracji wyborczej, do wskazanych przez siebie członków komisji wyborczych i do reprezentujących skarżącego w komisjach mężów zaufania.
Po trzecie, skargi rozpatrywać ma nowo powołana Izba Sądu Najwyższego. Sposób powołania składu tej Izby jest kwestionowany przez sporą część ekspertów, środowiska sędziowskiego i opinii publicznej. Sprawa toczy się w przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości. Abstrahując już od werdyktu Trybunału i jego konsekwencji warto pamiętać przy okazji protestów wyborczych o znacznym spadku zaufania do sądów i wymiaru sprawiedliwości w efekcie gorących politycznych sporów o ich zmiany instytucjonalne. Trudno więc oczekiwać, aby decyzje nowej Izby w sprawie protestów wyborczych same z siebie budowały zaufanie.
Jest pewna nadzieja, pierwszy z protestów został oddalony. Należy mieć nadzieję, że uzasadnienie tej decyzji będzie przekonujące dla tych, którzy w tym okręgu wyborczym wygrali i dla tych którzy przegrali. To dopiero pierwszy kroczek, aby odbudowywać zaufanie do instytucji, także do tych związanych z wyborami. Dalsza eskalacja nieufności to droga do głosowań poddanych całkowitej kontroli, a na końcu takiej drogi jest koniec demokracji.
Trzymajmy się lepiej starej dobrej zasady Adama Przeworskiego: demokracja do stałość reguł wyborczych i niepewność wyników.
Dodaj komentarz