„Tam dzieje się źle”

„Tam dzieje się źle”

Jedni znikają po cichu, drudzy wywołują międzynarodowy skandal. Niektórzy byli politycznie zaangażowani, inni bardziej wycofani, neutralni. Nie są korespondentami wojennymi i nie giną od przypadkowych kul na froncie. Czasem nie muszą odchodzić od własnego biurka by swoją działalnością zwrócić na siebie uwagę polityków, biznesmenów czy innych wpływowych osób…

Był człowiek, nie ma człowieka

2 października saudyjski dziennikarz Jamal Khashoggi udał się do konsulatu Arabii Saudyjskiej w Stambule w celu uzyskania dokumentów potrzebnych do zawarcia małżeństwa z turecką narzeczoną. Nigdy z niego nie wyszedł. Przez następne tygodnie w mediach trwała gorąca dyskusja na temat tego w jaki sposób został „usunięty”. W ręce tureckich służb trafić miały nagrania z wnętrza konsulatu zarejestrowane przez Apple Watch zsynchronizowany z iPhonem dziennikarza. Przed zabójstwem miał być torturowany, a jego ciało poćwiartowane na kawałki i wynoszone z konsulatu etapami. Był popularny w Stanach Zjednoczonych, często wypowiadał się w mediach amerykańskich i brytyjskich, pisywał dla „Washington Post”. Nie ukrywał swojego krytycznego stosunku do rządu oraz działalności saudyjskiej w Jemenie, mimo że w przeszłości był blisko rodziny królewskiej. Obawiał się powrotu do kraju. 16 października sekretarz stanu Mike Pompeo złożył wizytę w Rijadzie by wyjaśnić okoliczności wypadku. Później książę Mohammad bin Salman spotkał się z synem zaginionego składając mu kondolencje. Dopiero po trzech tygodniach Saudyjczycy oficjalnie potwierdzili że na terenie konsulatu doszło do morderstwa (rzekomo w wyniku „bójki z udziałem wielu osób”), chociaż dla wielu oczywiste było że nie ma go pośród żywych. Wyrazili żal z powodu „zajścia” i zapowiedzieli przeprowadzenie gruntownego śledztwa.

Niemcy i Francja ogłosiły wycofanie z relacji handlowych z Arabią Saudyjską, zbojkotowano także odbywające się forum inwestycyjne w Rijadzie. Wszystko jednak wskazuje na to że stosunki amerykańsko – saudyjskie nie ulegną większym zmianom. Sprawa wciąż jest dynamiczna i każdy dzień dostarcza nowych faktów. Co ciekawe, zamordowanie dziennikarza ostro skrytykował prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan, mimo że w jego państwie ograniczanie wolności słowa, aresztowania i groźby pod adresem osób kontestujących rząd stały się normą po nieudanym puczu w lipcu 2016 r.

Wątek polski

1 września 1992 r. 24 – letni Jarosław Ziętara, dziennikarz „Gazety Poznańskiej” wychodzi ze swojego mieszkania w stolicy Wielkopolski i zmierza do redakcji. Nigdy tam nie dotrze. Zajmował się dziennikarstwem śledczym i aferami gospodarczymi, śledził postępującą prywatyzację wielu polskich przedsiębiorstw, wcześniej pracował dla „Wprost” i „Gazety Wyborczej”. Jego ostatnia sprawa dotyczyła nieprawidłowości w dużej firmie transportowej, była tak głośna że tekst przedrukowała „Rzeczpospolita”. Śledztwa w sprawie zaginięcia tudzież morderstwa na zlecenie były wielokrotnie umarzane. Ciała nigdy nie odnaleziono. W sprawę był też zamieszany były senator RP.

Wokół zniknięcia młodego mężczyzny pojawiło się wiele przypuszczeń. Na początku lat 90. próbowano zwerbować go do pracy w Urzędzie Ochrony Państwa, ale propozycję odrzucił. Krążyły też tezy o samobójstwie oraz ucieczce za granicę. Znajomi twierdzili że wcale nie rozważał emigracji, a nagły wyjazd bez powiadomienia kogokolwiek nie był w jego stylu. Nie miał powodów by odebrać sobie życie. Spełniał się w zawodzie, rozwijał, utrzymywał kontakty towarzyskie i był szczęśliwie zakochany. Czy ktoś taki mógłby nagle rzucić wszystko i zniknąć bez słowa?

W 2015 r. ukazała się książka „Sprawa Ziętary. Zbrodnia i klęsk państwa” autorstwa dziennikarzy Piotra Talagi i Krzysztofa Kazimierczaka, prywatnie znajomego zaginionego. Pisali o swojej niemocy, bezsilności długotrwałych procesach sądowych i licznych zawiłościach prawnych przez które musieli przebrnąć aby ostatecznie nie doprowadzić do niczego konkretnego. Czuli się rozczarowani i uważali że tajne służby utrudniają dochodzenie, a państwo polskie zawiodło w sprawie Ziętary. O prawdę przez wiele lat walczyli także jego rodzice. Minęło 26 lat a my nadal nie wiemy co tak do końca się stało z jednym z najbardziej obiecujących polskich reporterów.

Nie mieszać, nie pytać, nie wiedzieć

W tym samym tygodniu w którym media zaczęły interesować się zaginionym Khashoggim, brutalnie zgwałcona i zamordowana została bułgarska dziennikarka Wiktoria Marinowa. Prokuratura próbowała jednak dowieść że była przypadkową ofiarą i nie miało to nic wspólnego ze sprawą defraudacji środków unijnych którą się zajmowała. W lutym tego roku na Słowacji we własnym domu zamordowany został Jan Kuciak wraz z narzeczoną, od lat tropiący afery korupcyjne i oszustwa podatkowe biznesmenów. To zdarzenie doprowadziło do rozpadu rządu słowackiego. Oba przypadki ściągnęły na te kraje uwagę opinii międzynarodowej, zostały wezwane do przeprowadzenia śledztwa i gruntownej rewizji swoich standardów demokracji.

W Meksyku właściwie nie ma tygodnia by do redakcji lokalnych gazet nie trafiały groźby. To drugi z kolei – po Syrii – niebezpieczny kraj dla dziennikarzy. Piszą o kartelach narkotykowych i piętnują korupcję lokalnych polityków. We wrześniu tego roku zastrzelony został zastraszany uprzednio Mario Gomez. To już dziesiąta taka ofiara w samym 2018 r. W Rosji znikają głównie ci którym nie podoba się nieustająca od dwudziestu lat polityka Władimira Putina i władza skupiona w wąskim gronie oligarchów. To krytyczna wobec rosyjskich działań w Czeczenii Anna Politkowska, Ilias Szurpajew, Gadżi Abasziłow, Maksim Zujew i ponad 150 innych nazwisk. Podobnie na Ukrainie – bomba eksplodująca w samochodzie Pawła Szeremeta w lipcu 2016 r. Na liście państw o ograniczonej wolności mediów są też m. in. Irak, Somalia, Pakistan, Ekwador, Kambodża i Filipiny. Według statystyk UNESCO średnio co pięć dni na świecie ginie dziennikarz. Między rokiem 2006 a 2015 życie straciło 700 osób. Z inicjatywy tej organizacji 2 listopada obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Zakończenia Bezkarności i Popełniania Zbrodni Wobec Dziennikarzy.

Sama Oriana Fallaci pod koniec swojego życia i po wydaniu książki „Wściekłość i duma” będącej emocjonalną odpowiedzią na wydarzenia z 11 września 2001 r. miewała problemy z podróżowaniem. Mało która linia lotnicza godziła się na zabranie jej na pokład pod nazwiskiem Fallaci z obawy że ugrupowania związane z radykalnym islamem zechcą dokonać na nią zamachu w którym ucierpieliby także inni pasażerowie. Dlatego często latała z fałszywymi dokumentami.

Im mniej wiesz tym…?

Uciszenie czyjegoś głosu w tak drastyczny sposób jak morderstwo zawsze jest ryzykowne. Dlatego wcześniej często stosuje się środki ostrzegawcze – upomnienia, pogróżki, naciski. Takie działania często automatycznie wywołują u zastraszanych odruch autocenzury, często jak najbardziej uzasadniony. O wielu przypadkach wymuszania presji w taki sposób nie mamy nawet okazji przeczytać lub usłyszeć. Podobnym zabiegiem ograniczania zasięgu jest zwyczajne pozbawienie miejsca pracy w mediach publicznych, czyli finansowanych przez aktualne ekipy rządzące.

Choć istnieje wiele podobieństw, prześladowani aktywiści i działacze polityczni to wciąż jednak inna kategoria niż dziennikarze. Ci pierwsi liczą się z konsekwencjami swoich działań, są gotowi ponieść konsekwencje w imię ideałów o które walczą. Ale dziennikarz takiej obietnicy nie składa. Khashoggi zdawał sobie sprawę z potencjalnego zagrożenia ze strony Saudów których krytykował, ale już Ziętara z obiektywnego punktu widzenia nie miał się czego obawiać, z nikim nie walczył, a jedynie przyglądał się bieżącym wydarzeniom i opisywał je. Bardzo możliwe że znalazł się w złym miejscu i czasie. Jego przykład pokazuje, że naprawdę niewiele wystarczy by zwyczajnie „podpaść” ludziom którym nie jest na rękę. Pracownik lokalnej redakcji jest narażony tak samo jak wpływowa i znana postać.

„Dziennikarz” z definicji powinien przedstawiać fakty, nie jest stroną konfliktu i ma prawo do swobodnego poszukiwania i kompletowania materiałów. I tak nieraz usłyszy że „pcha się” gdzie nie trzeba i sam jest sobie winny. Ale jak powinien postępować człowiek wykonujący ten zawód gdy przyjdzie mu zająć się jawnym nadużyciem i który swoją pracą może nagłośnić problem i realnie zmienić coś na lepsze? Obowiązkiem jest informowanie o wypaczeniach i zadbanie by treści te dotarły do jak najszerszego grona zainteresowanych odbiorców. Jeżeli skreślimy dwa poprzednie zdania, to czym właściwie powinien się zajmować?

Jeżeli dziennikarz zostaje zamordowany w państwie demokratycznym, jest to sygnał by zatrzymać się na chwilę i zastanowić nad stanem tejże demokracji. Tam, gdzie giną dziennikarze, tolerancja na otwartą debatę, polemikę, a skrajnie nawet jakąkolwiek wolność słowa jest albo niska, zwyczajnie nie istnieje bądź stopniowo się obniża – obojętnie czy mówimy o Europie czy o Azji. Nawet jeden taki przypadek powinien być przyczynkiem do dyskusji (niestety w Polsce się to nie stało, choć na szczęście taka sytuacja się nie powtórzyła). Nie jest dobrze ignorować takie sygnały i przechodzić z tym do porządku dziennego. Tam, gdzie dziennikarzom nie pozwala się pracować, zwyczajnie źle się dzieje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

Skip to content