Trudne Partnerstwo Polski i Ukrainy
Witold Żółtek2023-10-03T14:57:36+02:00Półtora roku od agresji rosyjskiej na Ukrainę wypadałoby mieć gotowe tezy i projekcje tego, jak powinny kształtować się relacje polsko-ukraińskie w przyszłości.
Jest to zadania niezmiernie trudne, ponieważ postawienie takich tez wymaga przeanalizowania zarówno spraw dość odległej przeszłości, płynne przejście do epoki sowieckiej na Ukrainie poprzez jej zakończenie, jak i ostanie 30-lecie.
Znamy trudną historię relacji polsko-ukraińskich z czasów odległej przeszłości, mamy wyobrażenie tego, jak Rzeczpospolita kształtowała przestrzeń geograficzną i społeczną na wschodnim obszarze Europy, popełniając w tym zakresie wiele błędów, które wepchnęły Ukrainę w ręce rosyjskiego imperializmu z jego ówczesną dynamiką. Można postawić tezę, że los Ukrainy na wiele lat został ukształtowany w taki, a nie inny sposób, właśnie w tym czasie. To hetman Chmielnicki oddając się w protektorat rosyjski, jest w dużej części odpowiedzialny za wielką utratę szans modernizacyjnych ziem ukraińskich, szans na zmianę myślenia, na samodzielność. Wypracowanie porozumienia z Rzeczpospolitą (które było przecież możliwe), lepiej zabezpieczyłoby interes zarówno ukraiński jak polski.
Trudne polsko-ukraińskie początki
Wielkie przesilenie w Europie, do którego doszło wraz z wybuchem I Wojny Światowej, otworzyło kolejne okno zupełnie nowych możliwości zarówno dla odradzającej się Polski, jak również Ukrainy. W tym czasie czynnikiem utrudniającym budowę organizmu federacyjnego była nowa fala nacjonalizmu na ziemiach tworzących niegdyś Rzeczpospolitą. Pojęcie takie jak „tutejszy” zastąpił Ukrainiec, Litwin, Białorusin. Czynniki decyzyjne w Polsce doskonale zdawały sobie z tego sprawę, a Józef Piłsudski ze swoją koncepcją federacyjną doskonale rozumiał, że dla utrzymania polskiej wolności i suwerenności na naszej szerokości geograficznej niezbędne jest zbudowanie silnego, sprawnego organizmu polityczno–gospodarczego, który będzie w stanie równoważyć potęgę i ekspansjonizm, tak rosyjski, jak i niemiecki. Na drugim biegunie znajdowała się koncepcja Romana Dmowskiego, która zakładała etniczną homogeniczność Polski.
Wszystko nabrało zupełnie nowej dynamiki w momencie wybuchu bolszewickiej rewolty z 1917 roku. Czynnik ten doprowadził do proklamowania Ukraińskiej Republiki Ludowej (URL), a na ziemiach Galicji Zachodnio – Ukraińskiej Republiki Ukraińskiej (ZURL), która od samego początku była nastawiona antypolsko, była obarczona genem antypolskiego nacjonalizmu. Roszczenia terytorialne URL zaprezentowane na konferencji w Paryżu sięgały na wschodzie za Kubań, na zachodzie pod Białystok i Przemyśl na południu do Besarabii. Należy je rozpatrywać – jako oczekiwania maksymalistyczne, co do zasady nierealny punkt wyjścia do ewentualnych rozmów i negocjacji. URL w zasadzie od samego początku oddała się pod protektorat niemiecki, upatrując w nim szans przetrwania między odradzającą się Rzeczpospolitą a Bolszewicką Rosją.
Trochę inaczej sprawy miały się z ZURL tenże organizm oddał się pod protektorat Austro-Węgierski, w którym widział szansę na przetrwanie i uzyskanie Lwowa jako stolicy. Jak pokazała historia, obydwa kierunki działania okazały się zupełnie bezwartościowe, choć URL była tworem bez wątpienia lepiej rokującym. ZURL uległ rozwiązaniu 15 marca 1923 roku, ale ostatnie lata tego organizmu, to było w zasadzie trwanie, bez wpływu na wydarzenia i przestrzeń geograficzną. W przypadku URL sprawy przybrały zasadniczo inny przebieg. Pomijając wszystkie czynniki I wojny ukraińsko – bolszewickiej, ofensywy Denikina na Kijów, upadku tegoż miasta – dojdziemy do momentu, w którym doszło do porozumienia pomiędzy Piłsudskim i Petlurą wraz z wyznaczeniem granicy na rzece Zbrucz.
Był to moment przełomowy, tak dla Rzeczpospolitej, jak również URL. Niecały miesiąc Polacy przeprowadzili skuteczną ofensywę na Kijów, ale miasta nie zdołali utrzymać, wycofali się na Polesie, a wojska bolszewickie podeszły pod Warszawę wianuszek.
W sierpniu i wrześniu doszło do swoistego przesilenia. Wojska polskie rozbiły armię konną Budionnego i stopniowo zaczęły wypierać bolszewików, a pomimo perspektyw na dalsze zwycięstwa rząd polski zdecydował się na podpisanie w Rydze zawieszenie broni, które doprowadziło do traktatu pokojowego pomiędzy stronami kosztem – między innymi- zamknięcia kwestii ukraińskiej. Delegacja reprezentująca Radę Komisarzy Ludowych była gotowa na różne ustępstwa polityczne, terytorialne, ale sprawę ukraińską wyłączyła z agendy negocjacji. Polska zawarła pokój, mimo że stał on wprost w sprzeczności z Umową Warszawską pomiędzy URL a Rzeczpospolitą – co okazało się katastrofalnym błędem, który zburzył relacje polsko-ukraińskie, tym bardziej że polski rząd zobowiązał się do wydania internowanych na ziemiach polskich: Ukraińców, Rosjan i Białorusinów, walczących po stronie polskiej. Było to triumf endecji i jej pomysłu na Polskę przyszłości. Polskę homogeniczną etnicznie, Polskę ze Lwowem, ale bez bufora i głębi operacyjnej. Jak skończył się sukces krótkowzrocznej polityki Dmowskiego, mieliśmy okazję przekonać się już w 1939 roku. W Ukrainie po Pokoju Ryskim nastał czas Wielkiego Głodu i zbrodni ludobójstwa stworzony przez ludzi pokroju Stalina, którzy z wielką łatwością podejmowali decyzje dotyczące milionów ludzkich istnień, bez mrugnięcia okiem, skazywali oni na cierpienia miliony ludzi. W skutek trzech fal głodu życie straciło kilka milionów Ukraińców, gdyż prywatna własność ziemi nie wpisywała się w koncepcje rosyjskich komunistów.
Eksplozja ukraińskiego nacjonalizmu
Okres II Wojny Światowej to czas wielkiej eksplozji ukraińskiego nacjonalizmu, głodu ziemi i chęci rozprawy z czynnikiem polskim na ziemiach uważanych za ukraińskie. Tragedia Wołynia, który spłynął krwią, szeroko zapadła w pamięć uciekających z kresów Polaków. Sprawa Wołynia po dziś dzień skutecznie zatruwa relacje polsko – ukraińskie, stając się pożywką dla różnej maści nacjonalistów i moskiewskim instrumentem do rozgrywania Polaków i Ukraińców. Wystarczy wspomnieć tylko kilka podejrzanych inicjatyw organizowanych w Polsce, żeby uzmysłowić sobie, jak wielki potencjał nieprzepracowanych emocji zalega na Tragedii Wołynia i jak wielki stanowi ona kapitał dla imperialnej Rosji Władimira Putina. Cały okres drugiej wojny to dla państwa ukraińskiego czas współpracy z hitlerowskimi Niemcami które były postrzegane, jako sojusznik w wyzyskaniu szansy na wybicie się na niepodległość. Ukraińcy upatrywali swoich szans na trwaniu przy Niemcach i trudno im się dziwić, ponieważ doskonale pamiętali, jak skończył się okres przywództwa Semena Petlury i próby budowania relacji z Warszawą. Nie jest to również jakaś zupełnie nowa postawa na terenach rywalizacji pomiędzy Polską – Rosją – Niemcami. Nie jest to tylko i wyłącznie postawa ukraińska, podobne, związane z kolaboracją z Niemcami – koncepcje istniały na Białorusi -związane z osobą Franciszka Kuszla, czy na Litwie w działaniach Szaulisów.
Okiełznanie Ukrainy przez Związek Sowiecki i początki własnej niezależności
Koniec II Wojny Światowej skutkował rozwiązaniem kwestii UPA, Akcją Wisła i wieloma innymi wydarzeniami o mniejszym znaczeniu. Ukraina kolejny raz wpadła pod moskiewską okupację i nastał dla niej intensywny czas uprzemysłowienia. Powstawały kopalnie, fabryki, elektrownie i stocznie. W kopalniach Donbasu, hutach Mariupola maszyny produkcyjne nie cichły nawet na moment. Ukrainę wprzęgnięto w budowę wielkiego imperium, u którego podstaw leżał marksizm, leninizm, stalinizm i powszechna korupcja. Jeśli można by uznać jakieś czynniki, które najbardziej wpłynęły na ten kraj, to są to właśnie ostatnie dwa, które po dziś dzień kładą się długim cieniem na ukraińską państwowość.
Ukraina po upadku Związku Sowieckiego i ogłoszeniu niepodległości (Polska i Kanada jako pierwsze kraje uznały tę decyzję) wychodziła z przyzwoitym potencjałem ekonomicznym w postaci 3800 dolarów amerykańskich na obywatela, by w roku 2019 „osiągnąć” 3225 dolarów, żeby to lepiej zobrazować, trzeba przywołać, choć skrótowo stan polskiej gospodarki, a było to około 5500 dolarów wobec dzisiejszych 18 755 ,a zatem po uwzględnieniu choćby czynnika inflacyjnego trzeba stwierdzić, że na Ukrainie nie dosyć, że nie osiągnięto progresu, to odnotowano realny regres, a dzisiejsze finansowe możliwości przeciętnego Ukraińca są blisko pięciokrotnie mniejsze niż Polaka.
Jak podaje Forsal w swoim artykule z 21.09.2021 powołując się na audyt ukraińskiej gospodarki po upadku Związku Sowieckiego „W audycie ukraińskiej gospodarki można przeczytać, że „Ukraina otrzymała jedne z najlepszych warunków startowych i zasobów po rozpadzie ZSRR i zdobyciu niezależności.
Na początku lat 90. XX wieku na Ukrainie był ukształtowany sektor przemysłowy z wielkimi przedsiębiorstwami wydobywczymi i metalurgicznymi, rozwiniętym przemysłem maszynowym i chemicznym, a także z kompleksem gałęzi produkujących szeroki asortyment towarów konsumpcyjnych, tak spożywczych, jak i niespożywczych.”
Jest to tylko jeden z elementów odziedziczonych po Sowietach. Należy wspomnieć, że oprócz wymienionych wyżej zasobów należy dodać 4 elektrownie atomowe, które już na początku drogi znacznie ułatwiały zaopatrzenie gospodarki w relatywnie tanią i dostępną energię, dając przy tym zupełnie inne perspektywy długofalowe. Żeby to lepiej zrozumieć, należy posłużyć się przykładem Polski, w której dopiero teraz będziemy budować kompetencje z tego zakresu. Warto również podkreślić, że Związek Radziecki ulokował znaczną część kompetencji wytwórczych w segmencie silników rakietowych właśnie na Ukrainie. Słynne zakłady Jużmasz, które powstały nad Dnieprem jak podaje Rzeczpospolita w artykule z dnia 17.08.2018, osiągnęły imponujące wyniki „Dzięki temu Ukraina zabezpieczała od 8 do 10 proc. startowych usług kosmicznych na świecie. Od 2012 r. Jużmasz jest w piątce globalnych producentów rakiet nośnych.”
Są to na tyle unikatowe kompetencje, że Federacja Rosyjska do samego końca była importerem ukraińskich rozwiązań, a zakłady pracowały między innymi nad elementami amerykańskiej rakiety kosmicznej Antares. Warto wymienić te elementy, albowiem dają one Ukrainie odpowiednią perspektywę i kompetencje w obszarach, które są nieoczywiste przynajmniej dla polskiego czytelnika.
Partnerski potencjał Ukrainy
Autor niniejszego artykułu upatruje w Ukrainie solidnego partnera do tworzenia jednolitego obszaru gospodarczego i bezpieczeństwa, który pozwoli zabezpieczyć przyszłość i bezpieczeństwo Polski, Ukrainy, Krajów Bałtyckich, a docelowo pozwoli również na wprowadzenie Białorusi do Euroatlantyckiego obszaru współpracy. Cały proces będzie bardzo skomplikowany, długotrwały i obarczony wieloma ryzykami, ale jak mawiał Henry Ford „Wszystko jest proste, gdy podzielisz problem na małe etapy”.
W obszarze tych dyskusji istnieje cały szereg argumentacji za i przeciw bliskiemu partnerstwu Polski i Ukrainy i wypadałoby się zmierzyć przynajmniej z kilkoma najgłośniej podnoszonymi przez sceptyków takiej współpracy. Wielu przeciwników podnosi argumentacje, jakoby Ukraina stanowiła rywala Polski w sferze gospodarczej, w dyskusji tej jest to najczęściej koronny argument, który miałby przeważyć wszelkie inne rysujące się korzyści. Czas zatem pokaże, jak to ukształtuje się od strony faktycznych danych. Jeden z przedstawicieli Unii Europejskiej Goesta Ljungman rozsądnie zauważył, że „Żeby osiągnąć polski poziom rozwoju gospodarczego, PKB Ukrainy powinien rosnąć co roku o 6 proc. I to przez 20 lat.”
Wszystkie racjonalne prognozy gospodarcze przeprowadzane na Ukrainie nawet nie zakładają takiego scenariusza, a najbardziej optymistyczne to roczny wzrost na poziomie 4%. Wobec powyższego i faktu dynamicznego rozwoju polskiej gospodarki realizacja tego celu jest w zasadzie nieosiągalna na racjonalnym horyzoncie czasowym. Ukraińska gospodarka oczywiście będzie stanowić konkurencję, ale będzie to konkurencja raczej sektorowa – ukierunkowana, niezależnie od tego, jakie formy partnerstwa będą funkcjonowały lub też nie będą. Wystarczy wspomnieć o obecnym kryzysie relacyjnym w kontekście zboża i jego importu na rynek krajowy. Jurij Romanenko zauważa, że sektor rolny w Polsce daje 3,3 proc. PKB, czyli ok. 19 mld dolarów. Natomiast rolnictwo ukraińskie – 18,8 mld dolarów w 2018 roku.” i dalej „Rolnictwo polskie daje również więcej miejsc pracy. W pierwszym kwartale 2020 roku w sektorze tym zatrudnionych było ok. 1,5 mln Polaków. A na Ukrainie w 2019 roku – 408 tys. jej obywateli” (przywołany wcześniej artykuł Money).
Wobec powyższego można wyciągnąć wnioski, że ukraiński sektor spożywczy, tak czy inaczej będzie stanowił wyzwanie dla polskiego rolnictwa, a najnowsze działania Komisji Europejskiej tylko obrazują, że konkurencja ta niezależnie od naszego widzimisię skutecznie wejdzie na rynek, oferując często lepszy i tańszy produkt rolny.
Należy wobec tego ważkiego problemu odpowiedzieć sobie na dość złożone pytanie. Czy warto konkurować z ukraińskim rolnictwem uprawianym na najlepszych ziemiach świata? Czy może warto spróbować zbudować wspólny łańcuch, który pozwoli krajowym przetwórcom na budowę wartości dodanych do i tak eksportowanego przez Ukrainę surowca rolnego? Czy stać nas na nieuwzględnienie tego problemu w kalkulacjach polityczno – gospodarczych? A może znacznie łatwiej byłoby współpracować i wspólnie kształtować politykę surowcową, niż dostosowywać swoją, do kształtowanej w innych ośrodkach decyzyjnych?
Kryzys zbożowy jeszcze bardzie uwydatnił potrzebę kontrolowania łańcuchów dostaw żywności, bo rola tejże będzie rosła wraz z nieuchronnymi zmianami klimatycznymi. Kryzysy żywnościowe, migracyjne będą się tylko nasilały a potrzeby stabilnych dostaw żywności i jej przetworów będą rosły w najbliższych dekadach.
Kolejnym nieocenionym polem do współpracy jest pozyskiwanie taniej i czystej energii poprzez zakup nadprodukcji z ukraińskich elektrowni atomowych. Jak informuje Rzeczpospolita już trzy polskie, bardzo duże przedsiębiorstwa są zainteresowane importem ukraińskiej energii w zasadzie od ręki „ZE PAK, PKN Orlen i Synthos – te trzy firmy poinformowały, że są gotowe do importu energii elektrycznej z Ukrainy. Jednak, aby było to możliwe, konieczna jest modernizacja linii przesyłowych między Polską a Ukrainą. Głos w sprawie zabrał operator sieci przesyłowych. Perspektywa importu prądu z ukraińskich elektrowni jądrowych wykracza jednak poza horyzont 2026 r.”. Relatywnie tania energia elektryczna to znaczne podniesienie rentowności wielu polskich sektorów gospodarczych, to również szansa na budowanie trwałych łańcuchów relacji gospodarczych, które wykraczają poza dekady i bieżące kalkulacje dyktowane zbyt często doraźnym kalendarzem wyborczym. To tylko kilka przykładów ze sfery gospodarczej, które powinny nakłonić polskich decydentów do rozważenia i zbudowania na nowo koncepcji trwałej współpracy gospodarczej z Ukrainą.
Przejdźmy teraz do czynników bezpieczeństwa, w których omówimy tylko kilka zagadnień z uwagi na ograniczoną formę tegoż felietonu. W obecnym układzie sił, gdy gospodarka Polska jest znacznie większa od ustawicznie niszczonej przez Rosjan gospodarki ukraińskiej, to Polska siłą rzeczy może być dawcą bezpieczeństwa i stabilizacji dla Ukrainy. Jeden z kluczowych wniosków, które Władimir Putin i rosyjscy wojskowi wyciągnęli z tej wojny to wniosek o tym, że nie da się pokonać Ukrainy, wcześniej nie rozwiązując „problemu” Polski (nie jestem odosobniony w tymże wniosku, albowiem wielu komentatorów twierdzi podobnie – Marek Budzisz, Jacek Bartosiak czy Krzysztof Wojczal, że wymiennie tylko najbardziej znanych).
Jest to wniosek najbardziej naturalny, albowiem Polska stanowi zaplecze logistyczne dla ukraińskiej armii. Zarówno Polska, jak i Ukraina są doskonały przykładem wymiennej głębi operacyjnej i zaplecza logistycznego. Rozważając czysto hipotetyczny atak rosyjski na Polskę, kto wie, czy pomoc nie płynęłaby szybciej z Ukrainy w odwrotnym kierunku do obecnego, zwłaszcza że obecnie prowadzona polityka przez Republikę Federalną Niemiec jest co najmniej dwuznaczna (wspomnę tylko opieszałość niemiecką z początku konfliktu i słynną propozycję hełmów). Kluczowym czynnikiem zatem wobec rosyjskiej, agresywnej polityki jest wzajemne zapewnienie głębi operacyjnej i logistycznej.
Kolejnym nie mniej istotnym czynnikiem jest wzajemne zbudowanie i podział kompetencyjny pomiędzy wojskiem ukraińskim a polskim. Nie za wszystkie elementy musi być odpowiedzialna armia polska, jak również ukraińska, odpowiedni podział kompetencji pozwala uzyskać synergię sektorową i mądrzejsze zagospodarowanie posiadanych zasobów gospodarczych i wojskowych. Planowane przez polską armię zakupy będą potrzebowały doświadczonej kadry, a nie ma obecnie lepszej kadry niż ta, która poznała sposoby walki jedynego w Europie potencjalnego przeciwnika.
Zaplecze przemysłowe Ukrainy, o ile uda się je odbić Ukraińcom w całości może i powinno stanowić bezę przemysłową do produkcji wojskowej i okołowojskowej. Ci, którzy uważają, że obecnie prowadzone zakupy wojskowe są obliczone tylko na zabezpieczanie obszaru Polski, popełniają olbrzymi błąd. Wszystko wskazuje na to, że ryzykowna rola zabezpieczenia Europy przed rosyjskim imperializmem została już przypisana Polsce, Ukrainie, Rumuni a na Bałtyku Szwecji i Danii.
Amerykanie mają znacznie większy problem, dla którego rozwiązania nie jest możliwe dzielenie zasobów. Jeszcze nigdy w historii nie mierzyli się z przeciwnikiem o takim potencjale, jak Chiny. Najpilniejszym wnioskiem płynącym z obecnych wydarzeń jest wyłączenie relacji polsko-ukraińskich poza nawias bieżącej polityki związanej z krajowymi wyborami, bo tylko to gwarantuje rzetelną i merytoryczną dyskusję.
Dodaj komentarz