Umiejętności
Czy wszyscy właściciele broni palnej (bez względu na jej przeznaczenie udokumentowane w legitymacji) mają wystarczające przygotowanie do jej użycia? Z całą pewnością nie. Trudno przypuszczać, że posiadacz broni, który co miesiąc uważnie przegląda internet i regularnie, raz w tygodniu spędza czas na strzelnicy, osiągnie biegłość w posługiwaniu się bronią. A mam na myśli biegłość w sytuacji stresu ze wszystkimi jego psychofizycznymi konsekwencjami. Z drugiej strony, żadna sprawność wynikająca z uczestniczenia w różnorodnych formach rekreacji ruchowej, nawet najbardziej zbliżonych do reagowania w rzeczywistych sytuacjach zagrożenia, nie może być podstawą do jakiejkolwiek pewności siebie.
Zgodnie z podręcznikami – W szkoleniu wojskowym podstawową sprawą jest wytworzenie sytuacji, w której podjęcie walki staje się wyborem dokonywanym w wyniku impulsu. I tak jest dobrze, ale tylko w szkoleniu wojskowym i to tym bardziej szczególnym. „Szary” posiadacz broni, w sytuacji ekstremalnej musi przede wszystkim myśleć. Najpierw – jak uniknąć zagrożenia, a jeśli to możliwe – jak uciekać. Jeśli już musi działać – to, w jaki sposób zminimalizować straty własne, przewidzieć i ograniczyć konsekwencje (nie zapominając o prokuratorze), zatroszczyć się (lub nie) o przeciwnika i dobrze skalkulować następne kroki z uwzględnieniem innych potencjalnych niebezpieczeństw (np. nieutuleni w żalu towarzysze bandyty).
Umiejętności nabyte przez żołnierzy, czy grupy specjalne i próba ich przekazania „normalnym ludziom” nie przekłada się bezpośrednio na ich oczekiwania. Standardowy kurs „przetrwania w mieście jednostki potencjalnie zagrożonej” jest cenny. Ale nawet uzupełniony wybitnymi osiągnięciami na torach IPSC powinien raczej wpoić pokorę i szacunek dla niebezpieczeństwa, a nie przekonanie o własnej mocy i możliwościach. Odruchy i instynktowne reakcje, kształtowane w ciągu miesięcy i lat ćwiczeń, nie powstaną po trzydziestu godzinach przysposobienia. Dodajmy do tego element przypadkowości w zbiorze uczestników szkoleń w przeciwieństwie do starannej preselekcji profesjonalistów a otrzymamy mizerny efekt. Posiadamy jednak świadomość uczestniczenia, czasami również jakieś dokumenty – przepełnia nas pewność siebie ochoczo potwierdzana na strzelnicy, czy przed lustrem.
Zaufanie do siebie i do swojej broni jest bardzo potrzebne, jednak zaufanie przesadne prowadzi do błędów w ocenie sytuacji, utraty kontroli nad rozwojem wypadków i nieprzewidzianymi konsekwencjami. Z tymi bardzo odległymi włącznie. Po prostu przestajemy myśleć.
Ron Shillingford podaje interesujący wynik eksperymentu przeprowadzonego na dwóch grupach studentów. Pierwsza trenowała przez miesiąc koszykarskie rzuty wolne, druga leżała na lóżkach i ćwiczyła, ale jedynie w wyobraźni. Po miesiącu, na boisku wygrała ze zdecydowaną przewagą grupa doskonaląca technikę tylko metodą wizualizacji. Ten przykład zręcznie pozycjonuje rolę wysiłku intelektualnego i konieczność podejmowania takich prób w procesie szkolenia, które w całości są symulacją – przecież nie zabijamy się na treningach.
Tomasz Witkowski w swojej książce „Psychomanipulacje” pisze: Znajomość mechanizmu, zjawiska, reguły ogólnej rządzącej zachowaniem, daje o wiele większą elastyczność w działaniu niż znajomość algorytmów. Życie proponuje tyle scenariuszy przebiegu zdarzeń, że posługiwanie się gotowymi algorytmami z góry skazane jest na niepowodzenie.
Algorytmy wypracowane w grupach specjalnych są świetne, uwzględniają poszczególne procedury dla konkretnych jednostek i doskonalą je do perfekcji. W sytuacji „normalnego” zagrożenia zwykłego obywatela konieczna jest elastyczność i przede wszystkim gotowość psychiczna pozwalająca w maksymalnie możliwym stopniu ocenić okoliczności i w miarę racjonalnie myśleć.
A i tak powinniśmy wiedzieć o tym, że najwięcej przypadkowych postrzeleń (według badań amerykańskich) powstaje w wyniku użycia broni przez osoby ledwo obudzone ze snu i trzymające broń w zasięgu ręki – odruchy są prawidłowe ale zawodzi myślenie, a może procedura przechowywania broni.
Dodaj komentarz