Więcej Chin w świecie
Wzrost potęgi Chin jest bez wątpienia najważniejszym zjawiskiem geopolitycznym w XXI wieku i wpływa coraz wyraźniej na stan ładu światowego.
Rosnąca potęga gospodarcza Chin oraz rosnące zdolności wojskowe budzą przede wszystkim zaniepokojenie Stanów Zjednoczonych jako bezpośrednie zagrożenie dla status quo z jakim przez ostatnie ćwierćwiecze Ameryka zdołała się oswoić, czyli prymatem na Zachodnim Pacyfiku i Azji Wschodniej.
Z drugiej strony, nietrudno przewidzieć, że Chiny przeżywające narodowe odrodzenie po latach upokorzeń, niszczycielskich wojen i równie niszczycielskich eksperymentów społecznych z coraz mniejszą sympatią reagować bedą na amerykańskie starania około utrzymania pozycji hegemona ładu światowego. Nasilać się najpewniej będzie racjonalne i emocjonalne odczucie, że odległe geograficznie Stany są przeszkodą w zajęciu należnego Chinom miejsca na geopolitycznej mapie świata, a przede wszystkim – Azji.
Odmienna niż do tej pory rola Chin skłania, zwłaszcza amerykańskich ekspertów, do analizowania czy, a jeżeli – tak, jakie zagrożenie mogą stanowić Chiny dla dotychczasowego porządku światowego. Mieszane sygnały odbiera także nasz region – Europa Środkowo-Wschodnia, miotając się po przełęczy miedzy wielkimi nadziejami i wielkim rozczarowaniem .
Większość tych rozważań odznacza się czarująca bezradnością. To szok poznawczy, który staje zrozumiały gdy zdamy sobie sprawę, jak błyskawicznie zaszły dwa główne procesy.
Po pierwsze, w przeciągu ledwie trzydziestu lat świat zmienił się z dwubiegunowego ( Stany i ZSRR ) w jednobiegunowy ( Stany Zjednoczone ), by teraz szybko zmierzać ku wielobiegunowemu, świadomie rzeźbionemu przez chińskie kierownictwo.
Po drugie, rola Chin w ladzie światowym uległa dramatycznej transformacji. Za życia dwóch pokoleń Chiny przeszły drogę od państwa rewolucyjnego, znajdującego się na kompletnej peryferii ładu światowego, poprzez państwo zagłębione w bolesnym procesie rekonstrukcji, by obecnie aktywnie uczestniczyć w grze globalnej . Co więcej, chińskie aspiracje do współprzewodzenia światu są tym bardziej wyraziste im bardziej administracja Donalda Trumpa wycofuje się z kolejnych obszarów globalnej debaty.
Zaledwie przed dziesięcioma laty wielki wpływ na chińskie elity polityczne wywarła książka pięciorga publicystów pod znamiennym tytułem „Chiny nie są szczęśliwe „. Chiny osiągnęły gigantyczny sukces gospodarczy – wywodzili autorzy książki – ale niesprawiedliwy świat jest jak najdalszy od przyznania im odpowiedniej do potencjału nowych Chin roli politycznej . Przez lata także chińscy przywódcy, od Deng Xiaopinga po Hu Jintao, na różne sposoby definiowali skromne aspiracje Chin na arenie międzynarodowej, przede wszystkim z uwagi na priorytet rozwoju gospodarczego i uporządkowania sytuacji wewnętrznej.
Sytuacja uległa zasadniczej zmianie wraz z objęciem władzy przez prezydenta Xi Jinpinga. Odpowiedzią Xi na skargę, iż Chiny nie są szczęśliwe stały się hasła o chińskim marzeniu i odrodzeniu narodu chińskiego. Jakże to odległe od dewizy jego poprzednika o chińskim pokojowym wzroście, pospiesznie zamienionej na jeszcze łagodniejszą doktrynę pokojowego rozwoju.
Chiny nie są już nieśmiałym olbrzymem . Pytanie czy przy okazji stały się niebezpiecznym olbrzymem.
Chiny stają się graczem globalnym, a kartą atutową w tej grze jest wizja Nowego Jedwabnego Szlaku, zwłaszcza po ubiegłorocznym XIX Zjeździe KPCh zamieniana w konkretny program, Wielki Projekt dla Chin.
W Polsce Nowy Jedwabny Szlak, zdefiniowany przez wyraźnie oszołomionego nim prezydenta Andrzeja Dudę jako największy projekt geopolityczny XXI wieku, niesłusznie utożsamiamy jest z budową szlaków kolejowych i intermodalnością. Tymczasem, jest to główne narzędzie polityczne chińskiej soft power, penetracji Azji Południowo-Wchodniej i republik azjatyckich b. ZSRR , a dopiero w dalszej kolejności Europy.
Jest to także potężny instrument umacniania chińskiej obecności gospodarczej, swoisty chiński Plan Marschalla. Stąd wielkie chińskie projekty infrastrukturalne – wspomagane aktywnością państwowego kapitału bankowego: linie kolejowe w Kazachstanie i Turkmenistanie, drogi w Gruzji, elektrownie w Tadżykistanie, gazociągi w Bangladeszu, infrastruktura w Mongolii i Laosie.
Trudno uznać jednak Nowy Jedwabny Szlak za przejaw szczególnej agresywności Pekinu, tym bardziej że obliczony jest on z typowo chińska perspektywą : na dziesięciolecia . Owszem, docelowo zwiększy on wpływy polityczne Chin i zredukować może interesy gospodarcze Ameryki i Rosji w części Euroazji. Trzeba jednak pamietać, że z uwagi na wewnętrzne słabości Chin Nowy Jedwabny Szlak będzie powstawał w ogromnych bólach, a jego tworzenie potrwać może znacznie dłużej niż dziś wydaje się zarówno chińskiemu kierownictwu jak większości obserwatorów.
Istotna jest trzeźwa ocena chińskiego rewizjonizmu czy raczej tego, co bardziej nerwowi analitycy są gotowi uznać za rewizjonizm.
Za sztandarowy projekt tego rewizjonizmu uznaje się stworzenie Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB) . Miało to być chińskie wyzwanie rzucone powojennemu ładowi finansowemu, od czasów Bretton Woods opartego na dominacji Ameryki i Banku Światowego. Polska decyzja o zostaniu członkiem – założycielem AIIB, jedynym w regionie, została więc powitana z umiarkowanym entuzjazmem przez najbliższych sojuszników.
Tymczasem po kilku latach funkcjonowania AIIB okazuje się, że Chiny są w dalszym ciągu zaangażowane w działanie systemu Bretton Woods. Rola inicjatyw takich jak nowy bank ogranicza się do wspierania i uzupełniania istniejących instytucji bardziej niż do podważania i burzenia zasad i norm, nawet jeśli dochodzi do pewnego formalnego rozcieńczenia roli Zachodu. Można uznać, że celem jest włączenie Chin do systemu, a nie jego rozbijanie.
Szanse na włączenie Chin do systemu za aprobatą partnerów europejskich wyraźnie wzrosły za prezydentury Donalda Trumpa i wraz z wycofywaniem się Ameryki z zasad wolnego handlu. Już przed rokiem podczas szczytu UE – Chiny w Brukseli przywódcy polityczni i biznesowi Europy z wielką przyjemnością wsłuchiwali w wystąpienie nowego herolda wolnego handlu premiera Li Keqianga.
Niezwykle mocno deklaracje proglobalistyczne i antyizolacjonistyczne zabrzmiały w wystąpieniu prezydenta Xi Jinpinga na ostatnim zjeździe KPCh . „Żaden kraj nie może wycofać się na swoją wyspę. Żyjemy we wspólnym świecie i łączy nas wspólne przeznaczenie” – mówił chiński przywódca.
Podobnie ma się sprawa z wycofaniem się Stanów Zjednoczonych z paryskiego porozumienia o zmianie klimatu. Powstała luka i wiele krajów świata spodziewa się, że to właśnie Chiny skorzystają z szansy choćby częściowego zastąpienia Ameryki.
Nie ma co ukrywać, że Europa Środkowo-Wschodnia odgrywa w chińskiej polityce rolę drugorzędną. Od 2012 r chińska współpraca z regionem odbywa się w ramach formatu 16+1. Zasługą tego formatu jest to, że wprowadził ESW do agendy chińskiej polityki i gospodarki , stał się narzędziem procesu odkrywania przez Pekin zapomnianej części Europy.
Jeśli celem Chin w naszym regionie miało być rozbicie jedności UE za pomocą ekspansji gospodarczej to na pewno tego celu nie udało im się osiągnąć . Chiny odniosły sukces jedynie w pięciu krajach bałkańskich, nie będących członkami UE. W pozostałych jedenastu krajach ze względu na m.in. niską atrakcyjność chińskiej oferty finansowania infrastruktury ryzyko podminowania spójności europejskiej jest bardzo niewielkie. Kraje ESW znalazły się w relacjach z Chinami na huśtawce : od wielkich nadziei na napływ chińskiego kapitału po równie wielkie rozczarowanie.
Prawdopobnie dostrzeżono to także w Pekinie, z jednej strony ograniczając od przyszłego roku częstotliwość spotkań premiera Chin z premierami wschodnioeuropejskiej szesnastki, a z drugiej – rozpoczynając analizy nad lepszym dostosowaniem mechanizmów ekonomicznych do potrzeb regionu.
Przypadkiem szczególnym, choć głównie w sferze retoryki, jest węgierski premier Victor Orban, jak zwykle samoswój w ognistym czardaszu, jakiego wywija między Pekinem i Brukselą.
Powtórzmy, Chiny na pewno nie są juz nieśmiałym olbrzymem i coraz energiczniej bedą dążyły do do budowania swej pozycji globalnej i realizacji narodowych ambicji.
Są jednak krajem, który od bardzo niedawna dąży do realizacji globalnych aspiracji, co oznacza brak wielu niezbędnych instrumentów i doświadczenia. Chiny, o czym nie wolno zapominać, stoją wciąż przed gigantycznymi zadaniami w polityce wewnętrznej, wynikającymi z dysproporcji rozwojowych między wschodem i zachodem kraju.
Z obydwu rodzajów ograniczeń doskonale zdaje sobie sprawę pekińskie kierownictwo. Stąd tegoroczne zmiany w strukturze aparatu administracyjnego odzwierciedlające centralistyczne dążenia Xi Jinpinga. Przesunięcie decyzyjności i kontroli nad pracami aparatu państwowego do organów KPCh kosztem rządu i władz lokalnych oraz spektakularne zniesienie limitu dwóch kadencji dla Przewodniczącego ChRL tworzą nowe, potężne narzędzie utrzymania rozwoju wewnętrznego i budowania pozycji międzynarodowej.
Byłoby niezgodne z chińska tradycją, myślą polityczną i chińskim pragmatyzmem by ekspansja globalna Chin następowała tygrysimi skokami.
Szcześliwie daje to nam więcej czasu do zastanowienia się czy jesteśmy gotowi na więcej Chin w świecie.
Dodaj komentarz