Wojsko Polskie w setną rocznicę odzyskania niepodległości

Wojsko Polskie w setną rocznicę odzyskania niepodległości

Odzyskanie niepodległości przez Polskę po 123 latach zaborów było zwieńczeniem długiego i złożonego procesu angażującego tysiące Polaków – pasma porażek i sukcesów, klęski zwycięstw. Niezależnie od umownego i symbolicznego charakteru Dnia Niepodległości, jest to jedna z najważniejszych dat w historii Polski.

Po szeregu nieudanych zrywów niepodległościowych, okupionych krwią i bolesnymi stratami, Polacy wreszcie wykazali się jednością, odpowiedzialnością i niespotykaną determinacją.

W kluczowym momencie potrafili wznieść się ponad polityczne różnice i wąsko rozumiane grupowe, czy osobiste interesy.

Skuteczna dyplomacja, realizowana na najwyższym poziomie przez znanych i szanowanych za granicą, wybitnych Polaków, stworzyła formalne podstawy przywrócenia niepodległości Polski w środowisku międzynarodowym.

Równie ważną rolę odegrały, często pomijane w naszej narracji, czynniki zewnętrzne – implikacje I Wojny Światowej, a zwłaszcza klęska i rozpad wszystkich trzech państw zaborczych oraz wewnętrzne turbulencje polityczne i demoralizacja ich armii.

Wyłonieni spontanicznie polscy przywódcy właściwie odczytali dynamikę zmian sytuacji strategicznej i w porę dostrzegli zarysowujące się szanse na niepodległość. Niezwykle istotny okazał się czyn zbrojny – zaangażowanie znaczących liczebnie, polskich formacji wojskowych, stanowiących zalążek przyszłych sił zbrojnych odrodzonej Polski. Pozwoliły one wykorzystać we właściwym momencie politykę faktów dokonanych i fizycznie przejąć władzę.

A przecież to nie musiało się udać. Kilka pokoleń Polaków wychowało się i żyło w skrajnie różnych realiach trzech zaborów, na które składały się nie tylko inne języki urzędowe, ale inne systemy prawne, szkolnictwo, administracja, czy gospodarka. Nic dziwnego, że w tych warunkach powstały różne wizje przyszłej Polski, wykształciła się wręcz inna mentalność. Zaborcze armie, w których służyli Polacy, różniły się warunkami służby wojskowej, organizacją, finansowaniem, regulaminami, taktyką, umundurowaniem, uzbrojeniem, itd. Ponowne zintegrowanie tak zróżnicowanych części dawnej Polski w jeden organizm stanowiło ogromne wyzwanie.

Niestabilna wewnętrzna sytuacja polityczna młodego państwa, czego odzwierciedleniem były częste zmiany rządów, nie przesłoniła świadomości, że tylko własna zdolność do obrony suwerenności może zagwarantować jej zachowanie. Dlatego priorytetowo potraktowano utworzenie regularnego Wojska Polskiego, które zaledwie dwa lata później musiało zmierzyć się z ekstremalnym zagrożeniem, jakim była wojna z Rosją Radziecką o przetrwanie odrodzonej Rzeczypospolitej.

W procesie tworzenia armii nie uniknięto błędów, konfliktów personalnych, intryg, ścierania się różnych koncepcji, itp. Tworzone wojsko potrzebowało żołnierzy, ale przede wszystkim doświadczonych dowódców wszystkich szczebli. Pilna potrzeba wymusiła podejście pragmatyczne i docenienie profesjonalizmu oficerów i żołnierzy, niezależnie od ich poprzedniej służby w armiach dawnych zaborców. Nikomu nie odmawiano prawa do manifestowania patriotyzmu i udziału w obronie Ojczyzny. O człowieku świadczyły czyny. Wojsko organizowali fachowcy. Wiedza o funkcjonowania armii zaborczych była atutem, a nie obciążeniem, co skrzętnie wykorzystywano na polu walki. W stosunkowo krótkim czasie, także dzięki pomocy sojuszniczej, udało się nie tylko sformować, wyposażyć, uzbroić i wyszkolić armię, ale także zbudować wysokie morale i etos służby wojskowej.

100-lecie odzyskania niepodległości przypada w okresie niekorzystnych, dynamicznych zmian sytuacji bezpieczeństwa, zarówno w wymiarze światowym, jak i regionalnym – w naszym bezpośrednim sąsiedztwie. W tych okolicznościach Siły Zbrojne RP muszą z całą powagą traktować gotowość do wypełniania swojej konstytucyjnej roli: „ochrony niepodległości państwa i niepodzielności jego terytorium oraz zapewnienia bezpieczeństwa i nienaruszalności jego granic”, a sprawujący władzę – zapewnić warunki, aby to było możliwe.

Atutem dzisiejszej, demokratycznej Polski jest posiadanie całkowicie zawodowej, ochotniczej armii, funkcjonującej zarówno w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego, jak i Unii Europejskiej oraz strategiczne partnerstwo ze Stanami Zjednoczonymi. Nasze siły zbrojne zdobywały doświadczenie w ćwiczeniach i operacjach sojuszniczych na odległych teatrach działań. Gwarantowane ustawowo finansowanie na poziomie 2 proc. PKB rekomendowanym w NATO, zapewnia – przynajmniej teoretycznie – ich stałą modernizację.

Lekcje przeszłości i poczucie odpowiedzialności za losy Rzeczypospolitej powinny jednak skłaniać do weryfikacji tego optymistycznego obrazu i realnej oceny stanu Sił Zbrojnych RP oraz ich gotowości do obrony państwa. Przykład problemów armii ukraińskiej ujawnionych dopiero w obliczu rosyjskiej agresji powinien być dla nas poważnym sygnałem ostrzegawczym.

Porównanie obecnej sytuacji bezpieczeństwa z warunkami odzyskiwania niepodległości przed stu laty skłania do kilku refleksji:

  • Armia zawodowa to atut, pod warunkiem dysponowania odpowiednim potencjałem, wysoką mobilnością i zdolnością rażenia, posiadaniem zapasów wystarczających na planowane działania obronne, a przede wszystkim przygotowanych rezerw osobowych. Armia wykorzystująca najnowsze technologie, zdolna do stworzenia i wykorzystania przewagi informacyjnej na cyfrowym polu walki. Armia systematycznie ćwicząca współdziałanie z wojskami sojuszniczymi.
  • Dzielenie i rozbijanie społeczeństwa na zwalczające się plemiona – to przepis na katastrofę. Z kim ma się identyfikować żołnierz w godzinie próby? W imię jakich wartości ma być gotowy do poświęcenia swojego życia?
  • Ważny jest nie tylko poziom wydatków obronnych państwa, ale również ich przeznaczenie i efektywność wykorzystania. Realizacja budżetu nie może być celem samym w sobie. Potrzebne są mechanizmy zapewniające zdecydowanie większą przejrzystość oraz realną kontrolę tych środków.
  • Konstytucja RP w Art. 26 stanowi, że siły zbrojne „zachowują neutralność w sprawach politycznych oraz podlegają cywilnej i demokratycznej kontroli”. Cywilny minister obrony narodowej – to jednak za mało. Wskazówką może tu być sposób egzekwowania takiej kontroli przez Kongres i inne uprawnione instytucje w Stanach Zjednoczonych. Cywilne kierowanie nie może być mylone z wojskowym dowodzeniem, a wojsko nie może być traktowane jak łup polityczny.
  • Najbardziej wartościowym „zasobem” sił zbrojnych są żołnierze. Podczas uroczystego zaproszenia Polski do NATO w Madrycie w 1997 r., amerykański sekretarz obrony gorąco rekomendował nam „inwestowanie w ludzi”. Nie bardzo wzięliśmy to sobie do serca. Pozbywanie się z wojska żołnierzy-specjalistów, wyszkolonych za granicą, z doświadczeniem zdobytym w sojuszniczych operacjach, czy w ramach służby w strukturach NATO – to działanie na szkodę sił zbrojnych, stwarzające ryzyko przerwania ciągłości strategicznego myślenia. Wyszkolenie dowódcy wysokiego szczebla naprawdę nie kosztuje mniej, niż pilota F-16, a uzupełnienie takich strat, to długotrwały i kosztowny proces. Głęboka wymiana kadry dowolnej struktury sił zbrojnych oznacza de facto utratę przez nią zdolności bojowej i konieczność ponownej certyfikacji.
  • Mimo deklaracji i wysiłków kolejnych rządów proces modernizacji technicznej naszego wojska przebiega zbyt wolno. Tymczasem budowanie konkretnych zdolności obronnych powinno wyprzedzać przewidywane zagrożenia. W szybko zmieniającej się sytuacji bezpieczeństwa „później” może znaczyć „za późno”. Potrzebujemy strategicznej wizji i jej konsekwentnej implementacji.
  • Powinniśmy poświęcać znacznie więcej uwagi aspektom sojuszniczym. Dopiero praktyczna realizacja wzmocnienia wschodniej flanki NATO, spowodowana agresywną polityką Federacji Rosyjskiej, uświadomiła niektórym decydentom złożoność operacji przyjęcia sojuszniczego wsparcia i związanych z tym wymagań. Czas na wnioski i ich szybką implementację.
  • I na koniec – setna rocznica odzyskania niepodległości wydaje się być dobrą okazją do apelu o powrót do sprawdzonego, ponadpartyjnego konsensusu w sprawach obronności. Takiego jak ten, który umożliwił Polsce wstąpienie do NATO. Może warto rozważyć rodzaj porozumienia ponad podziałami politycznymi, umożliwiającego realizację programów modernizacyjnych, wymagających dłuższego czasu niż pojedyncza kadencja Sejmu. Dobrym wzorem jest systematycznie odnawiane duńskie Porozumienie Obronne, którego edycja na lata 2018-2023 została uzgodniona i przyjęta na początku br.
  • Traktujmy poważnie sprawy obronności – bądźmy godni naszych Wielkich Poprzedników.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

Skip to content