Zmierzch polsko-chińskiego strategicznego partnerstwa
Wydarzenia z ostatnich kilku tygodni wskazują, że mamy do czynienia z przesileniem w relacjach polsko-chińskich. Wszechstronne strategiczne partnerstwo może wkrótce okazać się martwą formą współpracy, a stosunki pomiędzy Warszawą a Pekinem wydają się wchodzić w okres konfrontacyjny. Jest to gwałtowne zerwanie z dotychczasową polityką polskiego rządu.
Zalążków procesu, który doprowadził do podpisania strategicznego partnerstwa pomiędzy Polską a Chinami, należy upatrywać w przystąpieniu Rzeczpospolitej do Unii Europejskiej. Z perspektywy Pekinu, Warszawa stała się wtedy członkiem elitarnego grona najlepiej rozwiniętych państw, mającym wpływ na kształtowanie polityki największego bloku gospodarczego na świecie. Ze strony polskiej wola do głębokiego zacieśnienie relacji pojawiła się nieco później – po nadejściu globalnego kryzysu gospodarczego w 2008 roku. Chiny, których sytuacja nie wyglądała źle w porównaniu do zachodnich partnerów, stały się w oczach polskich polityków idealnym partnerem do dywersyfikacji wymiany gospodarczej.
Zwielokrotnienie wizyt i konsultacji wysokiego szczebla doprowadziło do podpisania w 2011 roku strategicznego partnerstwa pomiędzy Polską a Chinami. Miało to miejsce podczas wizyty prezydenta Bronisława Komorowskiego w Pekinie. Z kolei w 2016 roku w Warszawie prezydent Andrzej Duda i przewodniczący Xi Jinping podpisali oświadczenie o ustanowieniu polsko-chińskiego wszechstronnego strategicznego partnerstwa. Deklaracje padające z niemal wszystkich stron sporu politycznego w Polsce wskazywały, że kwestia kultywowania dobrych relacji z Chinami była jednym z niewielu obszarów ponadpartyjnego porozumienia. Świadczyć o tym mogło chociażby jednogłośne ratyfikowanie w Sejmie umowy o utworzeniu Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych.
Szczególne zainteresowanie rozwijaniem stosunków z Chinami zaprezentował obóz Zjednoczonej Prawicy. Zarówno prezydent Andrzej Duda, jak i premier Beta Szydło złożyli wizytę w Chinach. Andrzej Duda, poza zaproszeniem do Warszawy Xi Jinpinga, wziął udział w szczycie Chiny-Europa Środkowa i Wschodnia (format „16+1”) w listopadzie 2015 roku w Suzhou, a podczas tej samej wizyty był również w Szanghaju i Pekinie, gdzie się spotkał z najważniejszymi chińskimi politykami. Beata Szydło udała się do Pekinu w maju 2017 roku, aby wziąć udział w Forum Inicjatywy Pasa i Szlaku, wielowymiarowej platformy współpracy pomiędzy Chinami i jej partnerami. Pani premier partycypowała w spotkaniu, mimo że sama inicjatywa jest mocno krytykowana przez najważniejszych zachodnich partnerów Polski, w tym Stany Zjednoczone. Pewnego rodzaju wisienką na torcie był udział Marka Suskiego w konferencji „Dialog Komunistycznej Partii Chin ze światem” w maju 2018 roku. Był to rodzaj spotkania, na którym dygnitarze KPCh przekonywali do własnych racji liderów partyjnych z różnych części świata, głównie Afryki i Azji.
Przez pierwsze dziesięć miesięcy rządów premiera Mateusza Morawieckiego wydawało się, że utrzyma on dotychczasową politykę Polski wobec Chin. Okazało się jednak, że szykuje się gwałtowna zmiana. Pierwszym jej sygnałem była krytyka wystosowana przez samego premiera wobec Chin podczas konferencji „Przyszłość stosunków transatlantyckich” w Hamburgu w listopadzie 2018 roku. W swoim wystąpieniu Mateusz Morawiecki kilkukrotnie przywoływał Chiny, wystosowując przeciwko nim ciężki zarzut rzucania wyzwania wolnemu światu demokracji i Sojuszowi Transatlantyckiemu. W jego własnych słowach: „Musimy znaleźć sposób, aby utrzymać właściwy poziom odstraszania, nie przeciwko siłom wolnego świata, ale Chinom i Rosji”. W ten sposób premier Morawiecki, jako bodaj pierwszy szef rządu RP, przedstawił motywacje współczesnych Chin jako podobne do tych, którymi kierował się Związek Radziecki w okresie zimnej wojny. Dodatkowo zestawił Pekin na równi z Moskwą, która jest największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa i wyzwaniem politycznym, z jakim Polska się obecnie mierzy.
Drugim sygnałem było grudniowe stanowisko Ministerstwa Spraw Zagranicznych w sprawie cyberszpiegostwa przemysłowego. Były to trzy niepozorne zdania zamieszczone w formie obrazka na oficjalnym profilu MSZ na Twitterze, wypuszczone przez Biuro Rzecznika Prasowego bez jakiegokolwiek odręcznego podpisu. Cała treść stanowiska brzmiała: „Polska podziela zaniepokojenie przypadkami cyberszpiegostwa przemysłowego, w tym działaniami przypisanymi przez naszych partnerów Chinom. Są one sprzeczne z porządkiem międzynarodowym oraz podważają stabilność cyberprzestrzeni. Będziemy nadal promować odpowiedzialne zachowanie państw w cyberprzestrzeni”. W tym krótkim tekście wybrzmiewa zarzuty, które są symbolicznie nie do zaakceptowania przez Pekin: oparcia rozwoju własnych firm technologicznych na kradzieży oraz grania niezgodnie z przyjętymi zasadami w celu dostosowania architektury cyberprzestrzeni pod własne potrzeby. Chiny nie mogą zgodzić się z tymi oskarżeniami, ponieważ prowadzą one do wykluczenia ich z globalnej współpracy przy rozwoju technologii przyszłości – telekomunikacji piątej generacji (5G), sztucznej inteligencji oraz wirtualnej i rozszerzonej rzeczywistości.
Jednak najmocniejszy cios z polskiej strony nadszedł w styczniu 2019 roku, gdy pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Chin zatrzymano jednego z dyrektorów polskiego oddziału koncernu Huawei oraz byłego oficera ABW. Zastrzeżenia wobec skali aktywności chińskiego wywiadu na świecie nie są niczym nowym. Potencjalne uwikłanie w tę działalność firmy Huawei jest jednym z najczęściej dyskutowanych tematów w kontekście relacji amerykańsko-chińskich. Waszyngton nakłania swoich sojuszników do blokowania udziału Huawei w rozbudowie sieci telekomunikacyjnych 5G, podając przy tym argumenty z zakresu bezpieczeństwa. Jednak żaden sojusznik USA nie poinformował do tej pory świata o tym, że ujął chińskiego szpiega zatrudnionego w Huawei. Biorąc pod uwagę reakcję na zatrzymanie dyrektor finansowej korporacji (i zarazem córki założyciela) Meng Wanzhou w Kanadzie w grudniu 2018 roku, można się spodziewać gniewnej reakcji Pekinu. Po aresztowaniu Meng, pod zarzutem omijania amerykańskich sankcji nałożonych na Iran, Chiny zatrzymały trzynaścioro obywateli tego państwa, w tym byłego dyplomatę, niemal wprost głosząc, że jest to odwet. Weijing W. jest postacią zdecydowanie mniej istotną z punktu widzenia działania firmy oraz powiązań towarzyskich w Pekinie, jednak nadal jest przedstawicielem korporacji, która jest w Chinach postrzegana jako jeden z czempionów gospodarczych. Jego zatrzymanie wydaje się być interpretowane w Pekinie nie tylko jako cios poniżej pasa, ale wręcz akt wypowiedzenia zimnej wojny.
Władze polskie wydawały ograniczać rozgłos sprawy, deklarując, że zatrzymanie Weijing W. nie jest związane z działalnością przedsiębiorstwa Huawei. Firma również odcięła się od swojego byłego dyrektora, natychmiast go zwalniając. Jednak wszelkie wątpliwości odnośnie zaangażowania korporacji w sprawę przerwał minister Joachim Brudziński, który w wywiadzie radiowym – gdy spytano go o wykluczenie Huawei z polskiego rynku – przyznał, że jest wiele wątpliwości wobec tej firmy, a najrozsądniej byłoby wypracować wspólne stanowisko w ramach UE oraz NATO. Gdyby Polska byłaby jednym z inicjatorów wyłączenia chińskiej firmy z UE oraz Kanady i USA, wówczas szanse na dobre relacje z Chinami zostałyby przekreślone.
Efektywność strategicznego partnerstwa z Chinami miała swoje ograniczenia. Przede wszystkim Polska nie wyciągnęła z niego spodziewanych korzyści gospodarczych. Bilans w handlu bilateralnym pogorszył się z poziomu dramatycznego do bardzo dramatycznego. Według danych GUS, przez dziesięć miesięcy 2018 roku wyeksportowaliśmy do Chin towary o wartości 2 mld USD, podczas gdy import z Chin wyniósł 25 mld USD. Polscy producenci żywności są zmuszeni walczyć z przedłużającymi się procedurami sanitarnymi, mimo że ich wyroby są dostosowane do wysokich standardów UE. Zarazem był to jeden z obszarów wskazanych przez naszych polityków jako priorytetowy. Nie było skokowego przypływu chińskich inwestycji w Polsce, o czym świadczy fakt, iż cały czas utrzymują się one na poziome ledwo zauważalnym. Z drugiej strony strategiczne partnerstwo miało swoje zalety. Polski rząd mógł regularnie prowadzić dialog z najważniejszymi chińskimi dygnitarzami, przekazując ich polski punkt widzenia. Współczesna polska produkcja kulturalna staje się z roku na rok coraz bardziej rozpoznawalna w Chinach – dzięki festiwalom, które swoich zasięgiem i ilością wydarzeń przytłaczają inicjatywy sprzed podpisania partnerstwa. Również polski świat akademicki coraz częściej próbował znaleźć możliwości „skonsumowania” dobrej koniunktury w relacjach polsko-chińskich, znajdując partnerów wśród – gwałtownie rosnących w światowych rankingach – uczelni ze wschodu.
Wszystko wskazuje więc na to, że między Nowogrodzką a Alejami Ujazdowskimi zapadła decyzja o zmianie formy współpracy z Chinami. Warto się w tym miejscu zastanowić, czy faktyczne zerwanie ze strategicznym partnerstwem i przyjęcie bardziej konfrontacyjnej postawy pozwoli na osiągnięcie sukcesu. Pekin nie jest znany z ustępowania pod naciskiem, szczególnie od kiedy Xi Jinping został sekretarzem generalnym Komunistycznej Partii Chin. Z drugiej strony, polski rząd może chcieć ugrać nie tyle ustępstwa ze strony Pekinu, co wsparcie ze strony Waszyngtonu. Celem ostatnich działań może być zatem wzmocnienie relacji ze Stanami Zjednoczonymi (nadwyrężonymi w mijającym roku) w zamian za pogorszenie stosunków z Chinami. Czas pokaże, czy ta śmiała zagrywka przysłuży się polskiemu interesowi narodowemu.
Dodaj komentarz